Słowa te, wypowiedziane przez Trevora Creeda, wiceprezydenta i szefa stylistów Chrysler Group, doskonale opisują ten pojazd. Z kolei prezesDieter Zetsche określa Tomahawka jako "pragnienie życia na krawędzi oraz robienia rzeczy, których nie robi nikt inny".Pokazując w styczniu 2003 roku koncept Tomahawk na salonie samochodowym w Detroit, Dodge wywołał olbrzymie zamieszanie. Pojazd na pierwszy rzut oka przypominający motocykl zafascynował wszystkich. Został jednak wyposażony w cztery koła i to z niezależnym zawieszeniem każde, co w definicji motocykla już się nie mieści. Trudno go jednak nazwać samochodem, mimo że jego serce pochodzi właśnie z auta, równie zresztą emocjogennego - Vipera.Aluminium, silnik i kosmiczna technika8,3 litra pojemności, 10 cylindrów w układzie V z kątem rozwarcia 90 stopni, chłodzonych cieczą już samo w sobie robi piorunujące wrażenie. To "maleństwo" zostało obudowane aluminium, a w zasadzie aluminiową ramą, do której przytwierdzono również aluminiowe panele wykończeniowe oraz koła. Tomahawka wyposażono w niezależne zawieszenie kół z dwoma wahaczami wzdłużnymi z przodu i jednoramiennym z tyłu, co pozwala na przechyły do 45 stopni podczas jazdy. Odpowiednią stabilność i resorowanie zapewnia specjalny, regulowany centralny amortyzator.Układ kierowniczy ze zwrotnicami i potężne tarcze hamulcowe o średnicy 508 mm w każdym z kół mają ułatwiać opanowanie tego potwora. Warto wspomnieć, że większość elementów wymienionych powyżej to ręczna, precyzyjna robota, włączając w to nawet sekwencyjną, dwustopniową skrzynię biegów z mechanizmem różnicowym. Przenosi ona moment na tylne koła przy pomocy 110-częściowego, klasycznego, motocyklowego łańcucha.Informacje o pracy wszystkich systemów pojawiają sięna ciekłokrystalicznym wyświetlaczu.Wygląd pojazdu jest iście kosmiczny. Tam, gdzie w zwykłym motocyklu z reguły znajduje się reflektor przedni, tu umieszczono dwa zaokrąglone wloty powietrza dostarczające niezbędną dawkę tlenu do silnika. Pokryte skórą, mikroskopijne przy gabarytach konceptu siedzenie daleko wysunięte do tyłu nad kołem jest eleganckim dodatkiem. Względy stylistyczne wzięły tu górę nad użytkowymi, bo o wygodnym siedzeniu na tym miejscu podczas jazdy nie może być mowy.Jazda dla twardziela i to bogategoSam wygląd oczywiście nie musi o niczym świadczyć, ale szczęśliwcy, którym było dane wypróbować Tomahawka podczas jazdy, twierdzą, że nazwanie tak samo pocisków samosterujących nie powinno nikogo dziwić. Ten pojazd ma przecież silnik Vipera osiągający moc 507 KM! Do 100 km/h potrafi przyspieszać w 2,5 s. A prędkość maksymalna? Nie zmierzono jej, ale symulacje wykazały, że przekroczenie 600 km/h nie powinno stanowić większego problemu. Wartość niemal abstrakcyjna, ale nie niemożliwa do osiągnięcia. O zużycie benzyny nikt nie pyta, tym bardziej że zbiornik paliwa pomieści tylko niewiele ponad 12 l. No cóż, Tomahawk to koncept nieprzeznaczony do jazdy po ogólnodostępnych drogach. Poza tym bardziej pasuje mu rola spokojnego cruisera niż ścigacza, mimo iż jego stylistyka i możliwości są zdecydowanie agresywne. Doprowadzenia go potrzeba też umiejętności i doświadczenia, które skutecznie trzymałyby na wodzy fantazje właściciela.Klienci jednak i tak ustawili się po niego w kolejce. I koncern zdecydował się na krótką, limitowaną produkcję, zlecając ją firmie RM Motorsports, która współpracowała z nim przy konstrukcji prototypu. W sumie ma powstać do 10 Tomahawków (w tym jeden prototyp). Na prestiżowej aukcji Neuman Marcus Christmas Book cena egzemplarza doszła do 550 tys. dolarów.
Galeria zdjęć
Aluminiowy potwór
Aluminiowy potwór
Aluminiowy potwór