Ta jedyna w tym roku runda Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Polski rozgrywana na luźnej nawierzchni oraz dziesiąta runda Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Europy zgromadziła na starcie rekordową ilość załóg startujących samochodami marki Citroën. W Mikołajkach mogliśmy zobaczyć sześć Citroënów DS3 R3 i dwa Citroëny C2R2 MAX. Oprócz dobrze znanych polskich zawodników do rywalizacji włączyli się, korzystając z międzynarodowego charakteru programu, goście z zagranicy. Deesami w klasie R3 walczyli Czesi - Jan Černy i Pavel Kohout, Włosi - Francesco Parli i Andrea Marco Cecchi, oraz Węgrzy – Kornel Lukacs i Mark Mesterhazi. Ci ostatni po raz pierwszy mieli okazję zasiąść za sterami DS3 R3 i start ten traktowali treningowo. W przyszłym roku mają zamiar na stałe zagościć w cyklu CRT.
Rajd został poprzedzony rozgrywanym po raz pierwszy w Polsce „odcinkiem kwalifikacyjnym”. Szybsze niż w przypadku konkurentów pokonanie trasy toru równoległego upoważniało do pierwszeństwa przy wyborze pozycji startowej do pierwszego dnia rajdu.
Najlepiej poradzili sobie na tej próbie goście z Czech – Jan Černy z Pavelem Kohoutem, którzy przyjechali do nas walczyć o tytuł Mistrzów Europy w grupie R. Byli najszybszą załogą dysponującą samochodem z napędem na jedną oś, co pozwoliło im wyruszyć na trasę na początku. Ich czarny dees poruszał się bardzo szybko zarówno podczas sobotnich jak i niedzielnych odcinków specjalnych. Przez cały rajd ani kierowca ani pilot nie popełniali błędów i punktowali konkurencję w klasie 5-tej oraz w grupie R. Efekt tej dobrej postawy mógł być tylko jeden: Załoga ta zwyciężyła we wszystkich klasyfikacjach, w których rywalizowała na tym rajdzie, czyli grupie R, klasie 5-tej i Citroën Racing Trophy. Z Mikołajek wyjeżdżają bogatsi o 3000 Euro nagrody oraz co najważniejsze, z tytułem Mistrzów Europy. Gratulujemy!
Załogą, która nawiązywała z nimi równorzędną walkę, byli liderzy tegorocznej klasyfikacji Citroën Racing Trophy Polska: Jan Chmielewski z Jakubem Gerberem. Po pierwszym dniu tracili do nich tylko niecałe 17 sekund, i kiedy wydawało się, że po wygraniu dwóch pierwszych oesów drugiego dnia i odrobieniu ponad 12-tu sekund, na trzecim oesie wyjdą na prowadzenie, dopadł ich pech. Zawodnicy złapali gumę na początku długiego ponad 20-kilometrowego oesu Mrągowo i konieczna stała się wymiana uszkodzonego koła na trasie próby czasowej. Strata 4 minut pogrzebała ich szanse na całkiem realne zwycięstwo w rajdzie zaliczanym do Mistrzostw Europy. Warto jednak zauważyć, że ich postawa dawała szanse na walkę, a nawet zwycięstwo z aktualnym już Mistrzem Europy. Dowodzi to, iż możemy obserwować stały i systematyczny rozwój tej krakowsko-poznańskiej załogi, dysponującej świetnie przygotowanym Citroënem DS3 R3.
Wiceliderzy tegorocznego cyklu CRT: Szymon Kornicki z Robertem Hundlą, początkowo nie mogli znaleźć właściwych ustawień w swoim samochodzie, przez co ich tempo pierwszego dnia nie było takie jakby sobie tego życzyli. Po wielu konsultacjach, przeprowadzonych podczas wizyt w parku serwisowym, zarówno ze swoimi mechanikami jak i inżynierami Citroën Racing, którzy specjalnie na ten rajd przyjechali z Wersalu, udało się wprowadzić poprawki do ich DS3 R3 i poprawić tempo w drugim dniu rajdu. Owocem tej zespołowej współpracy była druga pozycja we wszystkich poprzednio wymienionych klasyfikacjach. Na koniec rajdu załodze tej przydarzyła się jeszcze dość groźna przygoda, ich auto przeturlało się przez dach na jednym z zakrętów OS 11, ale poza kosmetycznymi uszkodzeniami nadwozia, na szczęście obyło się bez poważniejszych strat czasowych. Po wymianie zniszczonej przedniej szyby, zawodnicy zameldowali się na mecie rajdu położonej na rynku w Mikołajkach. Dzięki zdobytym punktom, zawodnicy krakowskiego zespołu zbliżyli się na 1 punkt do liderujących Chmielewskiego i Gerbera. Zapowiada to gorącą walkę na ostatniej tegorocznej eliminacji CRTP, która rozegra się podczas Rajdu Dolnośląskiego.
Trzecią załogą wśród Citroënów na mecie 69. Rajdu Polski, byli zawodnicy trzeciego startującego w tym roku na trasach Mistrzostw Polski Citroëna DS3 R3, Radosław Raczkowski z Łukaszem Gwiazdą. Ich debiut na luźnej nawierzchni zakładał naukę oraz stałą poprawę tempa pokonywania długich i szybkich odcinków specjalnych mazurskiego rajdu. Okazało się to być bardzo trudnym zadaniem. Ich tempo poprawiało się jednak z odcinka na odcinek i zawodnicy pod koniec rajdu poczuli się bardzo pewnie postanawiając przypuścić atak na ostatnim, najtrudniejszym odcinku specjalnym w rajdzie – Mrągowo. Ryzyko było duże, ale załoga doskonale zdała ten niełatwy egzamin, osiągając rewelacyjny wynik. Pokonali na tej próbie wszystkich konkurentów i oprócz satysfakcji do domów zabrali puchary i nagrodę w wysokości 750 Euro.