Najpierw wykonali replikę modelu z roku 1995, potem wyścigówki A.D. 1999, a ostatnio, na sam początek sezonu, "podrabiają" bolid Ferrari F 2001.Skala 1:1, blacha zamiast kosmicznych tworzyw sztucznych. Z drogiej elektroniki także zrezygnowali już w fazie przemyśleń. Ale, jak twierdzą nasi bohaterowie, "najważniejsze, żeby samochód jeździł bez problemów i żeby na pierwszy rzut oka nie dawał się odróżnić od oryginału".Nie tylko laicy mogą mieć kłopot ze zorientowaniem się w mistyfikacji. Bracia Heinze tłumaczą, że trzeba do takiej roboty podchodzić z fantazją, ale i chłodną głową, bo nikt przecież nie podaje do publicznej wiadomości dokładnych danych wyścigówek Formuły 1. Znając więc precyzyjnie wymiary opon Ferrari Schumachera, resztę wylicza się na zasadzie porównywania proporcji na podstawie zdjęć.Niezbędne do wykonania repliki są też kontakty z właścicielem lokalnego złomowiska, lakiernikiem, agencją reklamową (wszystkie napisy i nalepki), a także z przemysłem, bo opony i felgi są sponsorowane przez Bridgestone'a i BBS.Z zewnątrz więc auto jest bardzo podobne. Za to zawartością karoserii różni się od oryginału tak, że chyba już bardziej nie można. "Ferrari" z Eisleben to owoc cudownego zjednoczenia różnych niemieckich tradycji: 101-konny silnik i skrzynia biegów z 8-letniego Forda Sierry, układ kierowniczy z Trabanta i układ hamulcowy z Audi. A wszystko to pospawane i poskręcane z wielkim pietyzmem przez ludzi, którzy - jak podkreślają - kochają Schumiego, a nie Ferrari. Jeśli ich idol nagle się przesiądzie do Mercedesa-McLarena, "...to natychmiast wybudujemy Srebrną Strzałę!"
Galeria zdjęć
Fałszywe Ferrari
Fałszywe Ferrari