Logo
WiadomościAktualnościIndianin wśród słoni

Indianin wśród słoni

Autor Ewa Czechowska
Ewa Czechowska

Karawana samochodów terenowych brnie w głębokim piasku. Szlak staje się kręty i ginie w buszu.

Indianin wśród słoni
Zobacz galerię (4)
Auto Świat
Indianin wśród słoni

Trzeba uważać, żeby nie zgubić auta jadącego z przodu. W konwoju powinno się poruszać tak, żeby cały czas mieć w zasięgu wzroku pojazd podążający z tyłu, ale nie wszyscy o tym pamiętają i bywa, że uczestnicy wyprawy ustalają swoją pozycję za pomocą krótkofalówki. Na szczęście grupa 30 Jeepów podzielona jest na trzy części i na czele każdej jedzie doświadczony przewodnik. O zmroku wszystkim udaje się dotrzeć do obozowiska. Jeep Adventures to seria wypraw w różne zakątki świata, odwołująca się dodzielności pra-Jeepa Willysa z 1941 r. Uczestnicy mogą na własnej skórze przekonać się, ile warte są współczesne Jeepy. Tej jesieni w Afryce sprawdzano zmodernizowane Cherokee i Cherokee Renegade. Trasa wiodła pętlą spod wodospadów Wiktorii w Zambii, przez Namibię do botswańskiego parku narodowego Chobe i z powrotem promem przez rzekę Zambezi. Początek drogi wygląda niewinnie: jazda wyasfaltowaną szosą (o równej nawierzchni!) nie zapowiada czekających nas przygód. W tym rejonie Afryki obowiązuje ruch lewostronny. Zarejestrowane w RPA pojazdy mają kierownicę po prawej stronie. Przybysze z kontynentalnej Europy muszą się przyzwyczaić do nowej sytuacji. Na pustej jezdni niczym to nie grozi, ale po zjeździe na bezdroża na wąskich odcinkach nie zawsze udaje się dobrze wymierzyć odległość od przeszkód wyrastających po lewej i auto bezlitośnie trze o gałęzie. Po dotarciu do celu przekonujemy się, że na Jeepach pozostały tylko niegroźne rysy. Sekcje techniczne wydają się trudne, np. podjazd pod strome wzgórze, którego zbocze usiane jest drzewami, wierzchnia warstwa gruntu luźno trzyma się podłoża, a wokół wystają kamienie. Okazuje się jednak, że przełożenie terenowe i umiejętne dodawanie gazu czynią cuda. Jeszcze tylko slalom wśródpni, ostrożny najazd na głazy, których nie da się ominąć i odcinek pokonany. Noce spędzamy w obozowisku w środku buszu. Park Chobe rozciąga się na północny wschód od pustyni Kalahari. Jak na afrykańskie stosunki nie jest szczególnie rozległy - słynne Serengeti w Tanzanii ma powierzchnię półtora raza większą, a kenijskie Tsavo nawet dwa razy. Ale nam Europejczykom Chobe wydaje się ogromny - 10,7 tys. km2, czyli ponad milion hektarów, to trzy i pół raza tyle, co wszystkie polskie parki narodowe razem wzięte. Największą atrakcją Chobe są słonie - tutaj żyje najliczniejsza populacja na świecie oceniana na 70 tys. sztuk. Przyglądając się ich stadom, które bez żadnego respektu przed człowiekiem wychodzą nam na spotkanie, aż trudno uwierzyć, że to zagrożony gatunek. Botswana cierpi na wielki niedostatek wody, co widać szczególnie jesienią. Wtedy jest tu najcieplej i najbardziej sucho. Pora deszczowa rozpoczyna się w grudniu, ale do tego czasu słonie muszą przemierzać znaczne odległości od wodopojów i w poszukiwaniu jedzenia. Ich ślady widoczne są wszędzie - na drzewach i krzakach pozostały tylko trujące liście. Wszystko dookoła wydaje się zdeptane, wyschnięte i martwe. Miejscowi zapewniają jednak, że wraz z pierwszymi deszczami, busz się zazieleni.

Autor Ewa Czechowska
Ewa Czechowska
Powiązane tematy: