Logo

Informacje

Autor Robert Rybicki
Robert Rybicki

Od chwili, gdy wprowadzono ograniczenia, w stolicy jeździ się wolniej. Jedynie na Trasie Łazienkowskiej, gdzie można jechać 60 km/h, kierowcy pędzą szybciej niż przed wprowadzeniem ograniczeń.

W ciągu 14 ostatnich dni października br. zginęło w Warszawie tylko 6 osób (o 80 proc. mniej niż w tym samym czasie przed rokiem), wypadków było mniej o 38 proc., a kolizji o 8 proc. - podała warszawska policja drogowa. To nasz sukces - oświadczyli 3 listopada na konferencji prasowej twórcy programu poprawy bezpieczeństwa ruchu drogowego Gambit Warszawski oraz przedstawiciele Rady Warszawy, która zdecydowała o wprowadzeniu ograniczeń i wydała z kasy miasta na ten cel ok. 700 tys. złotych. Co dalej? Twórcy programu zdają sobie sprawę, że tak dobre rezultaty są po części efektem kampanii w mediach i nasilenia kontroli prędkości przez policję. Jednak media zajmują się już czym innym, a policja nie może nawet karać tak surowo jak na początku (100 zł za każde 10 km/h "nadwyżki" prędkości), bo stawka w obowiązującym taryfikatorze jest o połowę mniejsza. Jak więc utrzymać tak korzystną tendencję? Autorzy Gambitu enigmatycznie mówią o bliżej nieokreślonych rozwiązaniach inżynierskich i fotoradarach. Nie wyciągają jednak wniosków z przeprowadzonych pomiarów i nie planują korekt, np. podniesienia limitu prędkości na bezkolizyjnym odcinku Trasy Łazienkowskiej (między al. Niepodległości a Ostrobramską). Zbyt wolno dostosowuje się sygnalizację świetlną tak, aby można było uzyskać efekt "zielonej fali" przy prędkości 50 km/h. Wreszcie zbyt mało jest policji, a automat do pomiaru prędkości (fotoradar) jest tylko jeden.Warto więc pamiętać, że trwałej poprawy bezpieczeństwa nie osiągnie się jedynie zakazami, bez zaakceptowania ich przez kierowców. Jak to osiągnąć? Najprościej przemyślanym w szczegółach zarządzaniem ruchem, w tym także prędkością.

Autor Robert Rybicki
Robert Rybicki
Powiązane tematy: