Ten supersportowy samochód powstał niecały rok temu. Jego ojcami są twórcy słynnego pojazdu będącego połączeniem auta i motocykla - Dodge'a Tomahawka, który jednak wymknął się Chryslerowi z rąk i okazał się faktem medialnym.Na razie jednak istnieje tylko jeden egzemplarz ME Four Twelve. W projekcie uczestniczą: włoski specjalista od aut sportowych Horatio Pagani (koncepcja auta), angielski dostawca produktów high-tech Ricardo (skrzynia biegów) oraz czarodzieje do spraw wynajdowania dodatkowych koni mechanicznych z mercedesowskiego AMG (silnik).Pod kierownictwem Briana Nielandera (karoseria) i Marka Waltersa (wnętrze) powstało fenomenalne coupé z najwyższej półki. Designerzy świadomie zrezygnowali z "pokazówek" w stylu otwieranych do góry drzwi czy przesadnie wielkich spoilerów. Zamiast nich stworzyli bolid, w którym tylko z najwyższym trudem rozpoznać można Chryslera.Czysty kosmosME Four Twelve ma strukturę karoserii oraz powłoki nadwoziowe z włókien węglowych, a zastosowanie ultralekkich technologii w każdym miejscu konstrukcji dało bolid o masie własnej 1310 kg. "Smakołykiem" dla miłośników techniki jest zawieszenie kół tego samochodu. Elektronicznie sterowane amortyzatory z zewnętrznym zbiornikiem zasilającym w olej wraz ze sprężynami ułożono poziomo, jak w bolidach F1, i połączono z wahaczami za pośrednictwem dźwigni zwanych w świecie sportu "pushrods". Ekstremalnie długi jest skok zawieszenia - zamiast typowych w tej klasie 90 mm uzyskano aż 155 mm. Dzięki temu pasażerowie zyskają spory komfort, ale własności jezdne będą jeszcze lepsze.Skomplikowana konstrukcja powstała z wykorzystaniem kosmicznych technologii zapewnia niezwykłą sztywność i najwyższe bezpieczeństwo. Strefy kontrolowanego zgniotu obejmują nawet takie elementy, jak układ chłodzenia czy układ napędowy - zostały tak wplecione w ogólną strukturę, że wspomagają konstrukcję w czasie kolizji.Na pięknych kołach Michelin osadził opony Pax o rozmiarach 265/35 ZR 19 z przodu i 335/30 ZR 20 z tyłu. Auto nie ma ESP, tylko ASR, który zapewnić powinien wystarczająco dobrą trakcję.Powiedzieć "potwór" to za małoAle najważniejszy w tym pojeździe jest silnik. 6-litrowe, doładowywane czterema turbosprężarkami V12 rozwija moc 862 KM przy 6250 obr./min, a maksymalny moment obrotowy 1175 Nm pozostaje do dyspozycji kierowcy w całym zakresie obrotów między 2500 a 6000 obr./min!Skrzynia biegów to nowa konstrukcja. Do MR Four Twelve Ricardo stworzył 7-stopniową przekładnię z podwójnym sprzęgłem, która przenosi napęd na tylne koła. Najszybszy Chrysler wszech czasów przyspiesza w zaledwie 2,9 s do 100 km/h, a granicę 160 km/h pokonuje po 6,2 s od startu. Prędkość maksymalna to "ponad 400 km/h". O produkcji samochodu zdecydują reakcje potencjalnych klientów. W lecie pojawi się kilka prototypów przedprodukcyjnych.Na pytania o cenę i wielkość produkcji nie ma na razie oficjalnych odpowiedzi, ale pozakulisowo mówi się o około 300 tys. euro i maksymalnie 1000 sztuk. Chrysler atakuje wyobraźnię najbogatszych, natomiast Ford kusi nostalgią na najwyższym poziomie, prezentując nowego Mustanga w wersji seryjnej.Nareszcie z duszą!Wielu na to czekało: "Bullitt" wraca. No... przynajmniej jego samochód. Jasne, McQueena nie sklonujemy, ale Mustanga się dało. Co prawda od roku 1964 nieprzerwanie znajduje się w produkcji auto o tej nazwie, ale w ostatnich latach ten kultowy niegdyś samochód powoli stawał się masowym, tanim produktem bez wyrazu. Teraz wraca era Bullitta: przepotężny z wyglądu, o charakterze takim, jakby sam Steve McQueen brał udział w jego klonowaniu.Model 2005 Mustanga nawiązuje do praprzodka z lat 60. niby drobiazgami, ale jakże rzucającymi się w oczy: trzysegmentowe światła tylne, okrągłe reflektory z trapezoidalną oprawą, linia coupé jak z Bullitta... A i w środku nawiązania są wyraziste: chrom na ramkach nawiewów, trzyszprychowa kierownica z czarną piastą i wizerunkiem galopującego mustanga. I clou wszystkiego: możliwość wyboru spośród 125 odcieni podświetlenia zegarów! Wystarczy przekręcić przełącznik. Larry Erickson, szef designu Mustanga: "To po prostu kosztujący 30 tys. dolarów kokpit w aucie za 20 tys.". Tyle właśnie ma kosztować podstawowa wersja tego modelu.Owa podstawowa wersja ma być napędzana 4-litrowym silnikiem V6 o mocy 200 KM. Za niewiele więcej pod maską Mustanga znajdzie się już coś rzeczywiście pasującego: 4,6-litrowe V8, które na amerykańskiej benzynie 91-okt. rozwija moc 300 KM. W tej wersji auto zostanie uszlachetnione przez legendarny emblemat GT. Moc przenoszona będzie zawsze na koła tylne, wedle wyboru poprzez manualną lub automatyczną skrzynię biegów, w obu przypadkach 5-stopniową.Mając elektrycznie sterowane szyby i lusterka, bezkluczykowy system otwierania auta i odtwarzacz CD, ten Mustang ma być najbogaciej seryjnie wyposażonym autem o tej nazwie. Wedle standardów europejskich niezrozumiałe jest umieszczenie na liście opcji układu ABS i ASR - jednak da się to wytłumaczyć amerykańską miłością do palenia gum zarówno podczas ruszania, jak i hamowania. Ale i tak problemy te nie dotyczą nas na razie, jako że o eksporcie do Europy wciąż nie ma mowy.Aby nowy Mustang oddalił się pod względem własności jezdnych od dotychczasowych standardów bujającego się na zakrętach poprzednika, tylna oś została przekonstruowana i usprawniona. Ale w ostateczności stanęło na... osi sztywnej!Czy aby na pewno będzie hit?Krytycy mogą sobie pochrząkiwać, że Fordowi brakuje nowych pomysłów, że odgrzewa tylko stare potrawy. Ale można im odpowiedzieć, że od kwietnia 1964 do grudnia 1965 Ford sprzedał 680 992 superrasowe Mustangi, a przez rok 2002 zaledwie 160 tys. sztuk nowego modelu tego auta. I co? Są jeszcze jakieś pytania?
Galeria zdjęć
Kosmos i nostalgia
Kosmos i nostalgia
Kosmos i nostalgia
Kosmos i nostalgia