Tygodnie spędzane w trasie, strach czy bez przeszkód dotrze się do celu i tęsknota za tymi, których się zostawia w domu. Tak w skrócie wygląda codzienność kierowców tirów.

Z kierowcą tira kojarzy się również kilka stereotypów. Przeważnie panowie ci prowadzą dość specyficzny tryb życia. Kilka godzin postoju jest idealnym pretekstem na zbereźne rozmowy z kolegami "po fachu", przeglądnięcie czasopism dla mężczyzn i "strzeleniu" szybkiego "browarka". Nie bez powodu też prostytutki czekające na postojach i przy drogach nazywa się "tirówkami". Bo któż byłby bardziej chętny skorzystać z ich usług, niż faceci będący w trasie kilka dobrych dni, z daleka od domów?

Czy kierowcy szesnastokołowych ciężarówek panoszą się na drogach? Jak układają się relacje między nimi a innymi użytkownikami dróg? Co możecie powiedzieć o tirowcach, których spotykacie na trasie - na stacjach benzynowych, w motelach czy w restauracjach? e

Mój narzeczony to kierowca tira i zgodzę się z tym, że praca do łatwych nie należy, w szczególności w Polsce. Za kierownicą na drogach mnóstwo baranów i oczywiście wszędzie dziury!! Trochę śniegu to muszą jechać 30 km/h, a za nim pod górę wjechać musi tir wcześniej rozpędzony i np. załadowany, a przepraszam - przeładowany. Są jeszcze tacy idioci co wyprzedzają jakimś gratem tira, aby tylko za nim nie jechać. Jak już zbierze się ten grat i wyprzedzi tego tira, to jedzie 60 km/h. ;/ Do tego mogłabym jeszcze dodać to i owo, ale nie mam dziś weny. Tak chciałam tylko nadmienić. O tęsknocie, strachu i "tirówkach" nie będę już wspominać. - Julittaa

To tirowcy wybierają takie życie, aczkolwiek ci, którzy uciekają od obowiązkow. Miałam takiego, który myślał tylko o sobie i nic więcej go nie obchodziło, rozszedł się z żoną, bo chciała żeby zmienił styl życia, to poszedł do mamy. Mama przyjęła go, prała ciuchy, sama dawała mu bieliznę, majtki, koszulki w trasę, a jak poznał mnie i mieliśmy być razem, to mama rządziła, dalej mu gacie prała i podawała przy mnie jak jechał sam w trasę. Za każdym razem po powrocie z trasy inaczej się zachowywał, wąchał koszule swoje i był inny, aż zrozumiałam, że kogoś ma. Miał na każdej trasie, nawet z agencji korzystał, dobrze płacił, jak wychodził, to rozglądał się czy nikt go nie widzi, a ja go namierzyłam i jeszcze moi znajomi. Niestety tirowcy są tacy, nie chcę oskarżać wszystkich, ale ci, co mieszkają z mamami, to niestety dlatego, że mamy im pomagają w łajdactwie... Kobiety nie ufajcie kierowcom, przynajmniej tym starym po 50-tce, którzy mówią, że zony mieli niedobre i z mamami mieszkają. To najgorsi, przeżyci i wyżyci, bazują na starych matek uczuciach dla własnych korzyści i choroby roznoszą, bo roznoszą w ślinie i w rozporku... obrzydliwi!!! - Izabel

Mój mąż jest kierowcą, dlatego z własnego doświadczenia wiem, że są to osoby najbardziej zaradne i wybrną z niemal każdej sytuacji, bo są zdani sami na siebie. Ich życie jest jak obóz przetrwania, bo trzeba zrobić sobie obiad i wypocząć w ciągu godzinnej pauzy, bo muszą umyć się i coś szybko przeprać kiedy nie ma stacji, wody i stoją na parkingu w szczerym polu, i tylko oni potrafią zrobić sobie prysznic na naczepie bo nie ma do tego lepszych warunków. Byłam, widziałam, więc żadne argumenty nie przekonają mnie że są mamisynkami nieporadnymi! - Monika6

Zdaniem kierowców

W 2007 roku jako 21-latek zafascynowany tego typu pracą rozpocząłem "karierę" zawodowego kierowcy. Jeździłem w takim systemie, który pozwalał na jednoczesne studiowanie w trybie zaocznym. Z uwagi na to, że wtedy jeszcze mieszkałem z rodzicami, zmieniałem firmy jak rękawiczki, cały czas szukając takiej, o jakich zwykło się słyszeć ("szóstka z przodu, nowe auto, jazda na tacho..."). Sama jazda była wspaniała i zawsze będzie mnie do tego ciągnęło. Problemem jest cała otoczka towarzysząca takiemu stylowi życia. Zero czasu na jakiekolwiek inne hobby. Wynagrodzenia na śmiesznie niskim poziomie (przeliczając na liczbę godzin spędzonych w pracy). Bycie kierowcą to bycie popychadłem dla wszystkich wokół, łącznie z cieciami po siedmiu klasach szkoły podstawowej, skrupulatnie i z poświęceniem strzegących szlabanów odwiedzanych firm. Bycie kierowcą to niejednokrotnie bycie mechanikiem, a raczej ekspertem od wiązania drutem części odpadających od rozpadającego się rupiecia z trzema milionami kilometrów przebiegu. Bo "jeszcze jakoś dojedziesz".

Jazda to tylko pewien, z czasem coraz mniej zauważalny i dający coraz mniejszą satysfakcję ułamek całości tego trudnego zawodu. Szanuję kierowców bo wiem jak to jest jechać drugą noc z rzędu, czołgać się pod naczepą w błocie pośniegowym w celu odblokowania uszkodzonego siłownika hamulca. Wiem jak to jest dzwonić zębami przy -30 st.C na zewnątrz, kiedy w kabinie leży się na górnej leżance (bo tam jest cieplej), owiniętym w koc i śpiwór, przy maksymalnie podkręconym ogrzewaniu postojowym. Żadna to frajda spać po nieprzespanej nocy w kabinie ciężarówki, stojącej na parkingu bez kawałka cienia, kiedy w słońcu panuje temperatura 40 st.C. "Bo postojowa klimatyzacja jest za droga". To wszystko w imię 3-3,5 tys. złotych "po kraju" i (po odliczeniu wydatków w trasie) niewiele większego wynagrodzenia w systemie 3/1 lub 4/1.

Teraz wykonuję inny zawód, również bezpośrednio związany z motoryzacją. Chociaż moja obecna praca bardzo mi się podoba, chętnie wróciłbym za kółko. Wiem jednak, że ponowna fascynacja nie trwałaby dłużej niż kilkanaście dni. Potem wróciłaby asfaltowa szarość życia kierowcy ciężarówki. Mogę być kierowcą zestawu - na osiem godzin dziennie i do domu (takiej pracy nie ma - jest tylko podczas rozmowy kwalifikacyjnej). Chyba, że ktoś zapłaciłby mi tyle, żeby się opłaciło. Jeżeli ktoś jeździ zawodowo dla czegoś innego niż dla pieniędzy, najwyraźniej brakuje mu szacunku dla samego siebie lub próbuje przed czymś uciec. Schować się w pięciu metrach kwadratowych ruchomego, blaszanego domu bez ciepłej bieżącej wody i toalety. Takie jest prawdziwe życie kierowcy. - Ja

W latach 70-80. byłem młody i głupi. Byłem maszynistą pociągów towarowych. Nie wiedziałeś kiedy wrócisz do domu. Praca nienormowana, spanie po kabinach, a jak dobrze to noclegowniach PKP. Człowiek nie mył się całymi dniami. Zostawiłem to dla wygody osobistej. Nie miałem życia żadnego, czas leciał i chciałem założyć rodzinę, lecz która by czekała na faceta, który nie wiadomo kiedy wróci. To samo na tirach tylko z tym, że ma gdzie spać, po łbie może dostać tak jak maszynista na bocznicy. - Lutek

Kierowcy tirów nie mają łatwego życia, a mimo to tak rzadko doceniana jest ich profesja. To zawód, który wymaga cierpliwości. To wysiłek, samotność, strach... W domach raczej bywają gośćmi. Nie wiedzą, jakie postępy robią dzieci w szkole, jak się czuje żona. Ich życie to podróż od celu do celu i strach, że kiedyś wyprawa nie skończy się tam, gdzie powinna. Pracują, śpią i jedzą za kierownicą.

Jeżeli ktoś jeździ zawodowo dla czegoś innego niż dla pieniędzy, najwyraźniej brakuje mu szacunku dla samego siebie, lub próbuje przed czymś uciec. Schować się w pięciu metrach kwadratowych ruchomego, blaszanego domu bez ciepłej bieżącej wody i toalety. Takie jest prawdziwe życie kierowcy. - Ali

Ale powiem ci, odkąd jeżdzę w Anglii wszystko się zmieniło. Tutaj jestem tylko kierowcą i mam przewieźć ładunek z miejsca A do B. Nie mówię że jest lekko, ale na pewno nikt tobą nie pomiata tak jak w Polsce - Jurek62

Jak widać, opinii o pracy kierowcy ciężarówki jest tyle, ile osób je wypowiadających. Zapraszamy do dyskusji na forum - podzielcie się Waszymi spostrzeżeniami.