Początki bywają trudne - to z pewnością wie każdy, kto pierwszy raz wsiadł za kółko samochodu. Nauka wymaga czasu, ale tak, jak i w przypadku nabywania innych umiejętności, dopiero praktyka czyni mistrza. Podczas nauki kursanci zaliczają mnóstwo wpadek, ale to właśnie dzięki nim, każda, nawet najbardziej napięta atmosfera jest rozładowywana, a przez to nauka staje się przyjemniejsza.

Ale nauka jazdy to nic w porównaniu z egzaminem, podczas którego weryfikowane są umiejętności przyszłych kierowców. Egzamin na prawo jazdy jest czasem szczególnie stresującym, nic więc dziwnego, że podczas jego trwania zdarzają się sytuacje, które na długo zostają w pamięci zarówno osób zdających, jak i egzaminatorów. Jak choćby przypadek egzaminu, który zakończył się wynikiem negatywnym z powodu… trąbki.

Pomyliła gaz z hamulcem i przebiła mur na egzaminie:

- Osoba egzaminowana, kręcąc kierownicą wykorzystywała pamięciowy sposób pokonywania pasa ruchu podczas cofania. Na kierownicy pojazdu egzaminacyjnego był wytłoczony symbol sygnału dźwiękowego w postaci trąbki. Położenie tejże trąbki na kierownicy, w stosunku do tyczek na placu manewrowym, było dla tej osoby swoistym punktem odniesienia, mającym zapewnić bezbłędne cofanie po pasie ruchu. Pomimo to doszło do błędu najechania na tyczkę. Osoba ta pytana po egzaminie, dlaczego nie zdała, odpowiedziała, że przyczyną wyniku negatywnego było... "zgubienie trąbki"! - opowiada Tadeusz Muszyński, egzaminator nadzorujący WORD w Toruniu.

Także Henryk Biedulski, egzaminator nadzorujący z WORD Elbląg na długo zapamiętał jeden z egzaminów. - Osoba egzaminowana wyjeżdża w ruch drogowy bez włączonych świateł mijania, jest wieczór i widoczność ograniczona zmierzchem. Na sugestię egzaminatora, że może jest jej za ciemno, osoba włącza oświetlenie wewnętrzne pojazdu i kontynuuje jazdę - opowiada.

Prawe lewe, lewe prawe?

Choć powszechnie uważa się, że problem ten dotyczy wyłącznie kobiet, także mężczyźni mają problemy z ustaleniem stron: prawo-lewo. No cóż, kierunki mogą pomylić się każdemu, zwłaszcza w sytuacji stresowej, jaką jest egzamin na prawo jazdy. Kłopot jednak w tym, że są częstą przyczyną uzyskania oceny negatywnej.

- Pewna osoba dla ułatwienia napisała odpowiednio na zewnętrznych stronach dłoni litery "L" i "P". Po usłyszeniu polecenia dotyczącego kierunku jazdy, sprawdzała litery na dłoniach i odpowiednio realizowała przejazd. Problem pojawił się, gdy otrzymała zadanie zawrócenia na skrzyżowaniu (zadanie obowiązkowe). Dwukrotne sprawdzenie napisów na dłoniach nie dało rezultatów. W efekcie przejechała przez skrzyżowanie na wprost - opowiada Henryk Biedulski.

Najczęstsze błędy podczas egzaminu na "prawko":

Ciekawą historię wspomina też Tadeusz Muszyński: - Egzaminator, zadając zadanie zmiany kierunku jazdy na skrzyżowaniu, wydał polecenie: "proszę skręcić w lewo na najbliższym skrzyżowaniu". Po chwili osoba zdająca egzamin pyta: "Całkiem w lewo?". Egzaminator powtarza polecenie: "Proszę skręcić w lewo" i znowu osoba egzaminowana: "Ale czy całkiem w lewo?", egzaminator: "Tak, proszę skręcić w lewo". Po tych słowach kandydat na kierowcę wykonuje na skrzyżowaniu manewr… zawracania, przy okazji przejeżdżając przez "powierzchnię wyłączoną z ruchu" oraz przez "linię podwójną ciągłą". Egzamin został przerwany, a egzaminator dowiedział się, że "skręcanie w lewo całkiem" oznacza zawracanie, a skręcanie w lewo jest zwykłym skręceniem w lewo! - wspomina.

Strony mylą się również kursantom podczas nauki jazdy. Andrzej Tymiński ze szkoły Expert Szkoła Jazdy wspomina kursanta, który do zasygnalizowania skrętu w prawo użył dźwigni znajdującej się z prawej strony kierownicy, a nie lewej. Jakież było jego zdziwienie, gdy zamiast kierunkowskazu, włączył wycieraczki. Podobna sytuacja miała miejsce podczas zdawania egzaminu w WORD w Krośnie, kiedy to kursantka, zamiast kierunkowskazu, włączyła spryskiwacze.

Bywa również, że kursanci nie potrafią w ogóle skręcać w lewo. - To może wydawać się dziwne, ale zdarza się bardzo często. Skręt w prawo osobie zdającej nie sprawia kłopotu, ale ze skrętem w lewo jest duży problem. Jak wydaje polecenie skrętu w lewo, widzę, jak twarz kursantki zmienia kolory, po czym pani odpowiada, że nie potrafi wykonać zadania - potrafi skręcać, owszem, ale tylko w prawo - opowiada jeden z egzaminatorów.

Sytuacja robi się jednak poważniejsza, kiedy kursanci mylą nie tylko kierunki, ale i pedały, co nierzadko ma miejsce. - Częste wpadki kursantów to pomyłki typu hamulec, gaz, bardzo często kursanci mylą te pedały, dodając gazu (chcąc zahamować) i to zdziwienie na twarzy, ale jak to, samochód się popsuł, czemu on nie hamuje? - wspomina instruktorka, Patrycja Pałka.

Ach te kobiety!

Najśmieszniejsze sytuacje zdarzają się oczywiście paniom. Mężczyźni nie mają na tym polu praktycznie żadnych szans. Tylko kobiety potrafią swym urokiem osobistym i maślanymi oczami, pytającymi "ale o co chodzi?" rozmiękczyć serce niejednego instruktora, a przy tym rozładować nawet najbardziej napiętą atmosferę. Jeden z instruktorów do dziś wspomina sytuację, która miała miejsce przeszło 5 lat temu na placu manewrowym. Wysiadł z samochodu, żeby obserwować, jak kursantka radzi sobie z wykonywaniem zadań. Kiedy dziewczyna, chcąc wrzucić bieg, napotkała pewne trudności, instruktor przyszedł jej z pomocą, krzycząc: "sprzęgło, sprzęgło", na co kursantka: "Jak Boga kocham, nie dotykam". Ta pani podchodziła do egzaminu na prawo jazdy 24 razy. Nie było jej dane wyjechać "na miasto" - najczęściej była oblewana za brak zapiętych pasów.

Czego nie wolno egzaminatorowi:

Innym razem, również na placu manewrowym, kursantka wyskoczyła z samochodu, kiedy wleciała do niego pszczoła. Instruktor musiał ratować pojazd przed zderzeniem z żywopłotem. Także Patrycja Pałka wspomina ciekawą sytuację: - Jak byłyśmy z kursantką na tzw. serpentynie, czyli na wjeździe na wyższe piętra parkingu, kursantka nagle zamknęła oczy i krzycząc: "aaaaaa, boję się, niech pani jedzie" puściła kierownicę, a ja jedną ręką musiałam wjechać na parking - opowiada.

Również Andrzej Tymiński z Expert Szkoła Jazdy wspomina przygody, jakie miały jego kursantki: - Kursantka na światłach poprawiała fotel, odsuwała go od kierownicy. Nagle zmieniły się światła, a że dziewczyna była nieduża i zapięta pasami, gdy ruszyła, fotel maksymalnie odjechał do tyłu, a ona nie mogła dotknąć nogami pedałów, ani rękoma kierownicy. Innym razem: wjazd na skrzyżowanie z dużą prędkością , skręt w lewo, i mocne hamowanie na środku skrzyżowania, na pytanie instruktora: "Po co Pani hamuje, przecież z przeciwka nic nie jedzie?" pada odpowiedź: "upewniam się".

Z serii głupich pytań

Nawet najbardziej napiętą atmosferę, potrafią rozładować pytania zadawane przez kursantów. Zanotowane przez Expert Szkoła Jazdy: - "Ile świateł kierunkowskazu jest w samochodzie?" kursantka odpowiada: "cztery". "A te małe z boku auta?" - pyta instruktor. "A, to pięć" - odpowiada kursantka

Kilkoma historiami dzieli się również Sławomir Malinowski, kierownik miejsca egzaminowania "Odlewnicza", WORD Warszawa: - Osoba otrzymuje polecenie sprawdzenia działania sygnału dźwiękowego. Osoba zdająca pyta: "czy mogę to zrobić bez wysiadania"?

Osoba zdaje egzamin w miejscu egzaminowania Odlewnicza (99 proc. egzaminów w ruchu drogowym odbywa się na terenie dzielnic Bródno i Białołęka) - osoba prosi egzaminatora: "Proszę mnie prowadzić, bo nie znam Bemowa".

Osoba po uzyskaniu wyniku negatywnego na placu manewrowym, pisze oświadczenie o rezygnacji z dalszej części egzaminu, podając na zakończenie egzaminu rękę egzaminatorowi - z uśmiechem na ustach, pyta: "mam wynik pozytywny"?

Jak wybrać szkołę jazdy:

Egzaminator do osoby zdającej: "Proszę sprawdzić światła hamowania". Osoba zdająca: "Pan wysiądzie z samochodu, ja ruszę, a pan sprawdzi działanie świateł". "A bez ruszania nie można sprawdzić?" - pyta egzaminator. "Można, ale nie będzie właściwej atmosfery" - odpowiada kursant.

Osoba rozpoczyna zadanie "jazda pasem ruchu do przodu i do tyłu". Po wykonaniu jazdy do przodu, jadąc do tyłu, wjeżdża na sąsiednie stanowisko i zatrzymuje się w polu zatrzymania. Egzaminator informuje o wyniku negatywnym i uzasadnia go. Osoba egzaminowana pyta: "A co za różnica, przecież jestem w polu zatrzymania".

Nie ma się z czego śmiać…

Oprócz wielu zabawnych sytuacji, zdarza się mnóstwo takich, kiedy egzaminatorom wcale nie jest do śmiechu. Tragikomiczne sytuacje nierzadko demaskują brak umiejętności kursantów. Powiedzmy sobie wprost, nie każdy jest stworzony do bycia kierowcą, co zresztą potwierdzają statystyki. W Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego w Toruniu w 2011 roku zarejestrowano rekordowy wynik w podejściu do egzaminu praktycznego kat. B: aż 34 próby, zakończone niestety wynikiem negatywnym na placu. No cóż… czasem po prostu lepiej sobie odpuścić…