Zrozumiałe jest, że dla zawodowych kierowców wyścigowych samochód, to całe życie. Potrzebują go absolutnie do wszystkiego. Obok niego zasypiają, przy nim lub w nim się budzą. Pierwszą i ostatnią myślą każdego dnia, jest ich maszyna do ścigania. Kiedy rozmawia się z zawodowcami, nierzadko wypowiadają się o aucie, jak o kobiecie. Często inwestują krocie z własnego budżetu, by realizować marzenia. Ci bardziej doświadczeni, mogą liczyć na sponsorów.

To szczęście ma Maciek Steinhof, mistrz Europy w wyścigach samochodowych. Zawodowo ściga się od 6 lat, ale pierwsze szlify na torach zdobywał jeszcze przed zdaniem prawa jazdy. On tylko jeździ, ale już nie wyobraża sobie bez tego życia.

- Odkąd pamiętam kochałem samochody i marzyłem aby się nimi ścigać. Wyścigi samochodowe są jednym z najpiękniejszych sportów, zawierają wszystkie aspekty rywalizacji i dają sporą dawkę adrenaliny, która dla mojego życia jest niezbędna. Jestem człowiekiem który spędza większość czasu za kółkiem. Jak nie na torze wyścigowym, to w drodze na niego.

Samochód, to jego najlepszy partner. On, jak i cała rzesza zawodowców, nie ma czasu, by w samochodzie robić cokolwiek więcej poza jazdą. Cały czas coś zmieniają w konfiguracji, testują, myślą nad strategią i przeciwnikami. Na torze czy trasie, wystarczy chwila, by nieuwagę przypłacić życiem.

Seksmaszyna

Tak duża koncentracja na jeździe powinna dotyczyć wszystkich kierowców, ale rzeczywistość jest zgoła odmienna. Zwyczajnych, niezawodowych kierowców ogranicza tylko wyobraźnia w wykorzystaniu przestrzeni swojego samochodu. Do najbardziej ekstremalnych można zaliczyć Malwinę, choć nie jest odosobniona. Ona i jej chłopak muszą się sporo nagimnastykować, by realizować swoje marzenia. Bynajmniej nie chodzi o pieniądze, ale o brak wspólnego mieszkania.

Z Piotrkiem jest od dwóch lat i cały czas mieszkają z rodzicami. Nie mogą nawet wspólnie spędzać nocy w mieszkaniu. Dlatego pod pretekstem wspólnych imprez, Malwina bierze swojego Fiata 500, którego dostała od rodziców na urodziny i jadą w plener - konsumować swoją miłość.

- Na pewno nie jest łatwo młodym, z konserwatywnej rodziny, pogodzić własną żądzę i wymagania rodziców. Tym bardziej nie jest łatwo "robić to" w pięćsetce. Ale przecież nie będziemy "białą parą" do ślubu. A żeby płacić za hotel, zawsze wtedy kiedy chcemy się kochać, to nas jeszcze nie stać - mówi Malwina.

- Gdy mamy ochotę, to zabieramy się do pobliskiego lasu lub na obrzeża miasta, gdzie są ładne widoki. Herbata w termosie, żeby było  cieplej i przyjemniej. Po chwili rozmów składamy w miarę możliwości fotele i się realizujemy. Dużo łatwiej byłoby w aucie mojego taty (Saab 9-3), ale jak się nie ma co się lubi… - dodaje z zawstydzeniem.

Malwina należy do grupy niespełna połowy kierowców, którzy biorą swój samochód za obiekt pożądania. Według badań psychologów z Uniwersytetu Wrocławskiego, aż 43 proc. ankietowanych kierowców przyznało się do uprawiania seksu w samochodzie.

Zamieszkać w aucie

Osoby o znacznie szerszych zdolnościach do wykorzystania przestrzeni samochodowej, to przedstawiciele handlowi. Auta traktują jak swój drugi dom, a ci "najzdolniejsi" stosują zasadę "wolność Tomku w swoim domku" i nie liczą się z innymi użytkownikami. Dlatego ta grupa zawodowa jest najbardziej znienawidzona na polskich drogach. Wszędzie się spieszą, wymuszają pierwszeństwo, nie używają kierunkowskazów.

Patrząc z zewnątrz, to typowi "piraci drogowi". Nie dotyczy to każdego, ale znaczącej części. Żeby poznać przyczyny takiego zachowania i zobaczyć co handlowcy robią za kółkiem, pojechaliśmy na kilka godzin do pracy z Danielem. Od 5 lat jest przedstawicielem handlowym w firmie sprzedającej wyposażenie biurowe dla firm.

W jednej ręce hot-dog kupiony na stacji, na podstawce kawa. Fotel pasażera zajmuje tablet, a zamiast radia z głośników ciągłe rozmowy z klientami lub managerem.

- Ciągła pogoń za klientem, za celami do zrealizowania. Nie ma czasu na większe zastanawianie się na drodze. Auto (Skoda Oktavia), jest narzędziem pracy. Prawie w nim mieszkam, a przy okazji muszę zrobić swoje. - Mówi Daniel, kończąc rozmowę telefoniczną.

- W samochodzie mam swoją garderobę. Zawsze trzy czyste koszule i marynarka. Na wypadek poplamienia lub przepocenia. Nie mogę cały dzień chodzić w jednych ciuchach, bo ostatni kontrahent w dniu mógłby się do mnie zrazić. Jeśli trzeba, wracam na dwadzieścia minut do pracy, żeby się wykąpać. Później przyciskam, żeby nadrobić i zdążyć na kolejne spotkanie - kwituje pisząc SMS.

Wszystko dzieje się błyskawicznie. Kolejne telefony, obiad, sprawdzanie zamówień na iPadzie - stale jadąc. Na maile odpisuje w korku lub czerwonych światłach. Kiedy jest możliwość nie oszczędza firmowej Skody. Gdyby wprowadzić system monitorujący bezpieczną jazdę, tylko za wymuszanie pierwszeństwa i przekraczanie prędkości, Daniel musiałby co trzeci dzień na nowo zdawać prawo jazdy. Wszystko przez iluzoryczne skupianie się na drodze.

Auto do wszystkiego

Koncerny samochodowe robią absolutnie wszystko, by poprawić komfort jazdy. Nowe systemy stabilizujące jazdę, automatyczne parkowanie czy tempomat, to gadżety dzięki którym możemy się przez chwilę zrelaksować i odstresować. Ale ten czas powinniśmy wykorzystać rozsądnie. Przecież są o wiele lepsze miejsca, niż samochód, do malowania się, śpiewania, jedzenia, spania… a nawet uprawiania seksu.