Demonstranci, którzy tłumnie pojawili się przed centrum targowym we Frankfurcie, w którym odbywa się salon samochodowy, żądali „czystego powietrza dla wszystkich”, podczas gdy wielki, czarny, nadmuchiwany samochód dryfował nad ich głowami.

„Naszym przesłaniem dla producentów samochodów jest: przestańcie sprzedawać SUV-y” - powiedział Juergen Resch, dyrektor Deutsche Umwelthilfe, grupy środowiskowej, która wniosła pozwy przeciwko niemieckim miastom, w których zanieczyszczenie tlenkiem azotu przekroczyło dopuszczalne normy. Z kolei ekspert ds. Transportu w Greenpeace i jeden z organizatorów wydarzenia, Marion Tiemann, ostrzegała, że „przemysł motoryzacyjny zarabia na niszczeniu środowiska”, a świat jest w trakcie kryzysu klimatycznego.

Trudno się z tym nie zgodzić, ale w otoczeniu salonu, który był wręcz przeładowany premierami pojazdów elektrycznych, wydają się co najmniej nietrafione. Także ciągłe uderzanie w Volkswagena, który ostatnimi czasy zaliczył kilka spektakularnych „ekologicznych” wpadek, nie ma sensu, bo właśnie we Frankfurcie niemiecki koncern zaprezentował swojego przełomowego elektryka ID.3 oraz koncepty kolejnych modeli elektrycznych z rodziny ID.

Co prawda to nie pierwsze auto elektryczne na rynku, ale mimo tego model ten ma być równie przełomowy dla marki i Niemiec (największego rynku motoryzacyjnego na starym kontynencie), jak kiedyś Volkswagen Garbus. Wszystko rozbija się o cenę – ID.3 ma być pierwszym przystępnym cenowo, funkcjonalnym autem elektrycznym. Samochód ten ma kosztować tyle, co dobrze wyposażony, kompaktowy Golf z silnikiem diesla. Oczywiście czas pokaże, jak będzie w rzeczywistości, ale trzeba przyznać, że Volkswagen w końcu wykonał poważny krok w kierunku ograniczenia emisji CO2 swojej floty.

Salon był tylko pretekstem

To wszystko jednak za mało dla demonstrujących. Organizatorzy protestu jasno dali do zrozumienia, że chcą bardziej radykalnych ruchów, m.in. ograniczenia liczby samochodów na drogach, niektórzy wzywają nawet do całkowitego zakazu produkowania i kupowania SUV-ów oraz innych dużych pojazdów w miastach.

W tym drugim przypadku, hasła są bezpośrednim nawiązaniem do ostatniego śmiertelnego wypadku w Berlinie z udziałem SUV-a Porsche - auto wjechało w grupę pieszych. Wypadek skłonił lokalnego polityka do wezwania do wprowadzenia zakazu wjazdu do miast „pojazdów podobnych do czołgów”.

Niektórzy protestujący we Frankfurcie wezwali rząd niemiecki do pójścia dalej i wyrzucenia wszystkich samochodów z centrów miast. Chcieliby również, aby Niemcy zainwestowały miliardy euro w sieć kolejową i planowały ostateczne zakończenie produkcji silników spalinowych, podobnie jak w przypadku decyzji kraju o rezygnacji z produkcji energii z węgla do 2038 r. Wygląda na to, że hasła padają na podatny grunt. Niemcy dali wyraźny znak, że chcą zmiany podejścia do przeciwdziałania zmianom klimatu. Rekordowe fale upałów, kurcząca się rzeka Ren i seria potężnych burz, podkręciły mocno debatę klimatyczną w Niemczech i wyniosły ekologiczną partię na drugie miejsce w ostatnich wyborach.

Protest nieprzypadkowo odbył się teraz. Wygląda na to, że organizatorom chodziło bardziej o wywarcie nacisku na kanclerz Niemiec Angelę Merkel, która zwołuje właśnie gabinet klimatyczny. Celem spotkania jest ograniczenie emisji z niemieckiego sektora ciepłownictwa i transportu. Do tej pory Niemcy zobowiązały się do ograniczenia emisji dwutlenku węgla o 55 procent do 2030 r. W porównaniu do poziomów z 1990 r. Ale do końca tego roku kraj zmniejszy produkcję CO2 tylko o 30 procent, a emisje z transportu będą stale rosły.

Samochodami niemiecka gospodarka stoi

Problem w tym, że cios w niemieckich producentów jest poważnym ciosem w niemiecką gospodarkę. Około 5 procent niemieckiej produkcji gospodarczej zależy od firm samochodowych. Według stowarzyszenia producentów samochodów VDA, około 820 tys. osób pracuje przy produkcji samochodów lub części samochodowych.

„Dobrze byśmy zrobili jako społeczeństwo, aby nie demonizować jednego z wiodących niemieckich przemysłów” - powiedział w wywiadzie Axel Schmidt, szef działu badań motoryzacyjnych w firmie konsultingowej Accenture.

Co prawda wielka trójka Niemieckich producentów: Volkswagen, Daimler i BMW zakładają, że za 10 lat około połowa ich samochodów będzie pozbawiona emisji, ale organizacje proekologiczne chcą więcej. Oczekuje się, że producenci motoryzacyjni zainwestują około 40 miliardów euro w badania i rozwój alternatywnych napędów w ciągu najbliższych trzech lat. Pozostają jedynie wątpliwości, czy firmy, obciążone wypłatą odszkodowań i grzywien, będą jeszcze w stanie inwestować w nowe technologie: autonomicznej jazdy, ale również w te, które zmniejszają zanieczyszczenie powietrza.