W tym roku wystartowało 25 samochodów, ponad 80 motocykli i tylko 2 ciężarówki. Dla wielu zawodników start w Egipcie miał szczególne znaczenie, bo trasa rajdu miejscami pokrywała się z sekcjami maratonu Paryż-Kair (ogólnie znanego pod nazwą Dakar). Z tego też względu znaleźli się tam Polacy z ekipy Orlen Team: Łukasz Komornicki z Rafałem Martonem w Mitsubishi Pajero T2 D (diesel), a na dwóch KTM pojechali motocykliści Marek Dąbrowski i Jacek Czachor. Wszyscy dotarli do mety, ale bez przygód - również tych mniej bezpiecznych - się nie obyło. Komornicki zaczynał od czwartego miejsca w klasyfikacji samochodów, ale już w połowie rajdu awansował na pozycję lidera. Pod nieobecność Andrei Mayer, która swoje Mitsubishi rozbiła już w 2. etapie rajdu, Komornicki nie miał właściwie konkurentów. Polakowi nie mógł zagrozić ani Giorgio Beccaris (zwycięzca pierwszego Rally of Egipt z roku 1998), ani utytułowany Yves Loubet, niegdyś kierowca fabryczny Lancii. Komornicki jechał świetnie, ale rajdu nie wygrał. Zawiniła technika. Na piątym odcinku specjalnym podczas pokonywania wydm w samochodzie Polaków rozsypał się mechanizm różnicowy w przedniej osi. Na podjazdach Mitsubishi zakopywało się po osie. Awarię naprawiono, ale Polacy za spóźnienie otrzymali aż 21 godzin kary, co automatycznie zepchnęło ich na 10 miejsce. Próby poprawienia czasu się nie powiodły, bo zawieszenie Pajero rozpadło się na dobre na przedostatnim etapie rajdu. Załoga Orlenu wymieniła ukręcony wahacz na 15 km przed metą odcinka, ale o odrabianiu strat nie było już mowy. Ostatecznie Komornicki z Martonem zajęli 10 miejsce, zamiast pucharów zbierając pochwały Jackie'ego Ickxa. Rajd, zdominowany przez załogi włoskie i francuskie (także amatorskie), wygrał... Węgier Szalay Balazs w Chevrolecie Blazerze-Corvette. Z piaskami, skałami i fesh-fesh (białym niczym śnieg wapiennym pyłem) dobrze poradzili sobie nasi motocykliści. Marek Dąbrowski jechał w gronie zawodników z fabrycznego zespołu KTM i w rajdzie był ostatecznie siódmy. Czachor miał kłopoty techniczne, a w końcówce imprezy zaliczył także groźną wywrotkę. Szczęśliwie skończyło się jednak tylko na potłuczeniach i 11. pozycji wśród motocykli. W kategorii jednośladów rajd wygrał Francuz Richard Sainct (KTM).
Pustynne szaleństwo
Rajd Egiptu nie jest zaliczany do pucharu świata w cross-country. Imprezie patronuje jednak słynny mistrz kierownicy Jackie Ickx - wielokrotny zwycięzca wyścigów F1, Le Mans oraz pustynnego maratonu Paryż-Dakar i dlatego na brak frekwencji nikt tu nie narzeka.