Starty zawodników do pierwszego etapu rozpoczęły się od godziny 7.30. Pierwsi ruszyli motocykliści, tuż za nimi quadowcy. Sardynia przywitała wczoraj słońcem i wręcz wakacyjna pogodą. Dzisiaj wręcz odwrotnie. Od samego rana padał deszcz, który sprawił, że warunki na trasie stały się jeszcze trudniejsze.

>i> „Pogoda zmienna. Raz pada deszcz, raz jest słońce. Raz jest gorąco, raz zimno. W różnych miejscach, bardzo różny klimat. Co kilka kilometrów, kilkanaście zmieniają się temperatury i wilgotność.” - powiedział na mecie Rafał Sonik.

Bardzo trudny, wręcz ekstremalny pierwszy odcinek. Nawigacyjnie, technicznie i terenowo. Przejechanie 400 kilometrów zajęło zawodnikom prawie 10 godzin. Momentami średnia prędkość wynosiła 40 km/h, a tak naprawdę nie można było jechać szybciej niż 15-20 km w bardzo wielu miejscach.

„To niesamowite jak wymagający może być teren. Oczywiście są fragmenty wolniejsze i szybsze, ale tutaj na odcinkach specjalnych bardzo rzadko zdarzało się włączyć piąty bieg.”

Przewidywania Rafała Sonika i relacje innych zawodników, którzy z respektem i szacunkiem mówili o tym rajdzie ziściły się. Rzeczywistość nie zaskoczyła, ale dzięki temu można było się przygotować do warunków panujących na trasie nie tylko sprzętowo, kondycyjnie, ale również nawigacyjnie.

„Okazuje się, że rajd Sardynii to jeden z najtrudniejszych rajdów. A to dlatego, że całe podłoże jest kamieniste, skaliste i bardzo twarde. Szczególnie dla quadów. Mamy cztery koła i musimy po bardzo wąskich ścieżkach czasem prowadzić i to prowadzić szybko. Na dodatek bardzo trudno nawigacyjnie. Parę razy zgubiłem się, jak większość zawodników, nawet tych jadących w czołówce motocykli”.

Na zawodników, jak zapowiadali organizatorzy na wczorajszym briefingu czekać miało wiele niebezpieczeństw i trudnych miejsce. Pierwsze z nich były tuż za startem odcinka specjalnego:

„Może na 6 kilometrze pierwszego odcinka specjalnego trzeba było się przeprawić brodem przez rzekę. Jednakże nie byliśmy w stanie tego zrobić bezproblemowo, gdyż przed nami w tejże rzece ugrzęzło 5-6 motocyklistów. Wystawały im same kierownice. Jedna nadzieją i ratunkiem okazały się nasze quady, którymi wyciągnęliśmy motocykle z błota.”

Jutro przed zawodnikami również bardzo długi, jak określił organizator na briefingu wręcz „maratoński” etap.