- Mieszkaniec Mannheim odzyskał swoje skradzione BMW, ale został aresztowany pod zarzutem kradzieży własnego auta
- Samochód został skradziony, a następnie sprzedany z fałszywymi dokumentami, co doprowadziło do sporu
- Auto ma teraz dwóch właścicieli, jeden z nich je ukradł, a sprawą zajmie się sąd
- Właściciel ukradli auto w Rumunii. Potem pojechało znów do Niemiec
- Skradzione BMW ma dwóch obcych prawowitych właścicieli. Paradoks i absurd jednocześnie
- Właściciel, któremu skradziono BMW, został zatrzymany za... kradzież swojego auta
- Odzyskał skradzione auto na własną rękę. Teraz będzie tłumaczył się w sądzie
Jak podaje Auto Bild, pod koniec kwietnia 2025 r. młody mężczyzna z Mannheim przeżył to, czego obawia się każdy właściciel samochodu: jego BMW zniknęło bez śladu podczas wizyty w Rumunii. Kradzież auta za granicą to wyjątkowo trudna sytuacja – różne standardy policyjne, przestępczość zorganizowana i brak możliwości szybkiej reakcji sprawiają, że szanse na odzyskanie pojazdu są minimalne.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoWłaściciel ukradli auto w Rumunii. Potem pojechało znów do Niemiec
Mimo wszystko właściciel zgłosił sprawę policji i poinformował ubezpieczyciela, choć nadzieje na pozytywny finał były nikłe. Jedynym światełkiem w tunelu okazał się system GPS zamontowany w aucie, który po kilku dniach wskazał lokalizację pojazdu. BMW wróciło do Niemiec, ale znajdowało się w... Dortmundzie.
27-latek nie zastanawiał się długo. Zdecydował, że mając kluczyk, sam odzyska swoje auto. Po dotarciu do Dortmundu bez problemu podszedł do swojego BMW, otworzył je za pomocą kluczyka, uruchomił silnik i ruszył w drogę powrotną do Mannheim. W teorii wszystko skończyło się happy endem, ale do czasu.
- Przeczytaj także: Polacy nie wierzą, że to działa. Kto zna ten przepis, nie boi się radarów w Niemczech
Skradzione BMW ma dwóch obcych prawowitych właścicieli. Paradoks i absurd jednocześnie
Jak się okazało, w Dortmundzie mieszkał 38-letni mężczyzna, który wcześniej kupił skradzione auto i również uważał się za prawowitego właściciela tego samego BMW. Samochód nabył legalnie, dysponował umową kupna-sprzedaży i był przekonany, że transakcja była w pełni zgodna z prawem. Kiedy auto nagle zniknęło, zrobił dokładnie to, co wcześniej prawowity właściciel — zgłosił sprawę na policji.
Właściciel, któremu skradziono BMW, został zatrzymany za... kradzież swojego auta
Policjanci z Dortmundu, znów korzystając z danych GPS, szybko namierzyli auto w Mannheim, czyli pod domem wcześniejszego właściciela. Ku zaskoczeniu 27-latka, został on aresztowany pod zarzutem kradzieży samochodu, który – jak twierdził – był jego własnością. To jednak nie koniec tej skomplikowanej historii.
Śledczy szybko zauważyli, że obaj mężczyźni mają solidne podstawy, by rościć sobie prawa do BMW. Wszystko wskazuje na to, że auto padło ofiarą międzynarodowej kradzieży samochodów. Prawdopodobnie zostało skradzione w Rumunii, a następnie sprzedane w Niemczech z fałszywymi dokumentami. W efekcie zarówno pierwotny właściciel, jak i nowy nabywca stali się ofiarami przestępców.
- Przeczytaj także: Szok, że dopiero teraz to się zmienia. Kupujący auta nie muszą pilnować kalendarza
Odzyskał skradzione auto na własną rękę. Teraz będzie tłumaczył się w sądzie
Z prawnego punktu widzenia sprawa nie jest jednoznaczna. Choć 27-letni mężczyzna technicznie rzecz biorąc, nie mógł ukraść własnego samochodu, to jego samodzielne działanie bez udziału policji może zostać zakwalifikowane jako nieuprawniona ingerencja i może ponieść konsekwencje odzyskania własnego samochodu. Ostateczne rozstrzygnięcie tej sprawy będzie należało do sądu.
BMW z 2017 r., którego wartość szacuje się na ok. 12 000 euro (ok. 50 000 zł), stało się osią sporu, który pokazuje, jak skomplikowane mogą być kwestie własności w przypadku międzynarodowych kradzieży. Czy właściciel z Mannheim postąpił słusznie, działając na własną rękę? Jedno jest pewne – ta historia to przestroga, by w takich sytuacjach zawsze angażować odpowiednie służby.