kilometrów dzieli nas jeszcze od ostatecznego celu naszej podróży,Lizbony. Nareszcie wyruszamy i rozpoczynamy drugi etap podróży. Przed nami 430 kilometrów od szwedzkiej miejscowości Gaevle. Podróż przez monotonię, ponieważ tuż za granicą miasteczka Umea rozpościera się tundra. Mech, wszechobecna zieleń, ciemne tafle jezior, źródła wodne i grzęzawiska. Taki krajobraz towarzyszy nam w podróży europejską trasą E4. Po dziesięciu minutach widok staje się coraz bardziej rozmyty i niewyraźny - ogarnia nas mgła. Taka aura nie robi na HydroGen3 większego wrażenia, lecz podróż nie staje się przez nią bardziej różnorodna i przyjemniejsza. Ograniczona widoczność, w którą stronę by nie spojrzeć, a Zafira wydaje monotonny pomruk jak kolejka metra i mknie do przodu. "To tak, jakbyś jechał automatem - naciskasz na pedał hamulca, zmieniasz ustawienie z pozycji P i nadajesz kierunek jazdy przyciskiem góra-dół. Oto cała filozofia" - wyjaśniają współpasażerowie z General Motors, panowie Andreas Voigt oraz Uwe Mertin. Po 166 kilometrach nasza uwaga skupia się na czymś innym niż jazda. Przerwa na tankowanie. Według wskaźnika pokonywanego dystansu mieliśmy jeszcze wystarczająco paliwa, aby pokonać 40 kilometrów. Tutaj znaleźliśmy jednak dogodne miejsce do tankowania niezwykle wrażliwego na temperaturę gazu, który w 1937 roku zamienił w popiół Zeppelin Hindenburg. Długie przygotowaniaZanim cysterna firmy Linde będzie gotowa do zatankowania naszej Zafiry, mija kolejne 15 do 20 minut. Kiedy pistolet do tankowania w końcu zostaje zamocowany we wlewie Zafiry, jej zbiornik napełnia się po4-6 minutach. Później wyruszamy ponownie w samotną podróż przez mglisty pejzaż Skandynawii. Przy kolejnym tankowaniu w miejscowości Hammering pojawia się mały problem. Opel przyjmuje przy napełnianiu baku jedynie 70 proc. płynnego gazu. Znajdujące się w zbiorniku Zafiry opary wodoru wprowadzają w błąd czujniki cysterny i nie pozwalają na zatankowanie auta do pełna według wyznaczonych standardów. Z pewnym opóźnieniem rozpoczynamy kolejny etap podróży, który kończy się w Gaevle. Żadnej usterki na trasie, aż do końca, a tam wysiada... hamulec ręczny naszego HydroGen3. Nie do wiary, że zamiast problemów z supernowoczesnym napędem zawiódł bardzo prosty mechanizm. Czwarty dzień. Pogoda staje się coraz bardziej przyjazna, a wraz z nią także i krajobraz. Nasz HydroGen3 chodzi jak zegarek. Docieramy do norweskiej granicy w Orje. Jedynie tablica informacyjna i budka pogranicznika podobna do kiosku z gazetami są oznakami, że właśnie opuszczamy Szwecję. Po około godzinie docieramy do Oslo, celu większego etapu naszej wyprawy o dystansie ponad 2 tys. kilometrów. Porządne osiągnięcie dla auta próbnego.
Tankowanie z problemami
Auto napędzane wodorem bez problemów przejechało przez północną Skandynawię, jeśli nie liczyć małego zasięgu (180 km). Czy tak będzie nadal? Ponad 9 tys.