- Toyota zmienia plany. Zamiast jednego elektrycznego C-HR pojawi się aż 10 nowych modeli
- Firma inwestuje w nowy rodzaj baterii, czyli odmiany litowo-jonowej ze stałym elektrolitem, dzięki którym można zyskać znacznie większy zasięg przy tych samych gabarytach
- Pierwszy samochód elektryczny z nową technologią baterii Toyota pokaże jeszcze przed rozpoczęciem igrzysk olimpijskich w 2020 roku
Czasem nie warto się śpieszyć. Nietrudno było o wrażenie, że przez ostatnie kilka lat Toyota wcale nie zamierzała uczestniczyć w wyścigu producentów samochodów elektrycznych. Koncern konsekwentnie rozwijał technologię hybrydową a elektryki traktował wręcz po macoszemu. Wszystko jednak ma swój kres. Japończycy wreszcie ogłosili więcej szczegółów swojej elektrycznej strategii.
Już w przyszłym roku na rynku pojawią się „całe serie modeli elektrycznych” (cytat z materiałów prasowych). Co to oznacza? Toyota obiecuje aż 10 modeli elektrycznych. Wśród nich aż 6 będzie miało globalny charakter, co oznacza po prostu, że pojawią się na wielu światowych rynkach. Wśród zapowiedzianych nowości będą m.in. dwa SUV (duży i średni), minivan, crossover, kompakt oraz sedan klasy średniej. W ciągu najbliższych 6-7 lat Toyota zamierza sprzedać łącznie nawet 5,5 mln zelektryfikowanych pojazdów.
Większe modele (SUV i sedany z segmentów C i D) powstaną na platformie opracowywanej wspólnie z Subaru. W ramach wspólnego projektu Subaru będzie odpowiedzialne za rozwój własnego napędu na cztery koła. Toyota zaś zajmie się napędem elektrycznym, w którym z pewnością kluczową rolę odegrają akumulatory nowej generacji.
Toyota podobnie jak m.in. sojusz Renault – Nissan – Mitsubishi intensywnie pracuje nad rozwojem baterii litowo-jonowym ze stałym elektrolitem. Firma obiecuje przy tym, że pierwsze auto z nowym pakietem akumulatorów pojawi się na rynku już w przyszłym roku. Wszystko dzięki ogromnemu postępowi jakiego dokonali inżynierowie japońskiej marki.
Nowe baterie litowo- jonowe ze stałym elektrolitem wyróżniają się nawet dwa razy większą gęstością energii w porównaniu do obecnie stosowanych odmian z elektrolitem płynnym. Dla użytkownika oznacza to przede wszystkim znacznie większą pojemność baterii przy zachowaniu tych samych wymiarów. Innymi słowy można zatem liczyć na znacznie większy zasięg – nawet dwukrotnie większy bez potrzeby powiększania zespołu akumulatorów! Na tym jednak nie koniec zalet udoskonalonej techniki.
Inżynierowie przekonują, że nowy rodzaj baterii może efektywnie pracować w większym zakresie temperatur. To zaś oznacza, że w przypadku konstrukcji można oszczędzić np. na zaawansowanym i bardzo wydajnym układzie chłodzenia i podgrzewania akumulatorów (zależnie od warunków klimatycznych). Co więcej baterie ze stałym elektrolitem są również bezpieczniejsze. W przypadku np. poważnego wypadku jest mniejsze ryzyko pożaru, który jest trudny do opanowania w przypadku obecnie stosowanych akumulatorów (strażacy stosują obecnie nawet specjalne kontenery z wodą, w których topi się auta).
Oczywiście nowy rodzaj ogniw trafi nie tylko do samochodów. Niebawem pojawią się także w smartfonach wyższej klasy, co dla użytkowników będzie mieć ogromne znaczenie. Telefony nowej generacji będziemy zatem ładować raz na kilka dni, a nie codziennie jak obecnie.