W przypadku Warty różnie traktowani będą klienci indywidualni i duże firmy. Tym pierwszym Warta nie zamierza udostępniać pełnego kosztorysu naprawy.Udział własnyOC służy pokrywaniu szkód wyrządzonych przez nas podczas jazdy samochodem. Nowy system prowadzi do tego, iż poszkodowany będzie musiał płacić za część naprawy z własnej kieszeni. Dlaczego?Do tej pory wyceną szkód mógł się zająć warsztat, do którego odstawiony był uszkodzony samochód. Pieniądze przelewane były z konta ubezpieczyciela do warsztatu. PZU i Warta uznały, że wyceny te są zawyżane i nie mają możliwości ich weryfikacji. W związku z tym oszacowań dokonywać będą ich rzeczoznawcy, a pieniądze zostaną wypłacone poszkodowanemu do ręki. Wycena opierać ma się na średnich cenach w konkretnych regionach kraju. Jak powstaje cena średnia? Np. przez dodanie ceny w warsztacie autoryzowanym i rzemieślniczym, a potem podzielenie przez dwa. Rzecz w tym, że stacje ASO obwarowane są normami wymaganymi przez producenta. Np. naprawa blacharska musi polegać na ocynkowaniu części, położeniu konkretnego podkładu i odpowiedniej ilości warstw lakieru. Warsztat rzemieślniczy nie podlega żadnym normom, więc gatunki lakierów i blach mogą być niższe. Oddając sprawiedliwość licznym nie autoryzowanym stacjom, które wykonują solidną robotę, trzeba zauważyć, że pułapka polega tu na tym, iż oba towarzystwa ubezpieczeniowe wyrzucają poza nawias stacje ASO, co zubaża konkurencję i przyczynia się do obniżenia jakości usług w warsztatach. Do tego wszystkiego obie firmy w swych wycenach zamierzają uwzględniać tylko ceny netto, bez podatku VAT! Oznacza to, że 22 proc. każdej naprawy trzeba będzie pokryć z własnych pieniędzy.Płać za gwarancjęNowy system uderza najmocniej w posiadaczy samochodów na gwarancji. Jeśli rozbiciu uległ półroczny samochód, a wycena ubezpieczyciela odbiega znacznie od wyceny stacji ASO, właściciel auta jest w przysłowiowej kropce. Musi szukać taniego nie autoryzowanego rzemieślnika, a wtedy utraci gwarancję lub wyłoży z własnej kieszeni pieniądze na pokrycie różnicy między wyceną rzeczoznawcy i ceną w autoryzowanej stacji.Pozostaje oczywiście odwołanie i walka o właściwą wycenę. Tę jednak prowadzić można tylko w oparciu o kosztorys. PZU jest nawet skłonne udostępniać go, Warta natomiast w swoich zaleceniach zdecydowanie się temu sprzeciwia. Na kosztorys liczyć mogą tylko firmy ubezpieczające się "hurtowo". Indywidualny kierowca przypominać będzie Don Kichota w walce z wiatrakami. Co gorsza, w przypadku autocasco wielu kierowców zapewne zmieni ubezpieczyciela, ale jeśli chodzi o OC... Przecież martwić będzie się nie płacący składkę, tylko poszkodowany.Raj dla złodzieiW latach 80. powszechnym widokiem były samochody stojące na cegiełkach albo wypatroszone przez złodziei karoserie. Na giełdach kwitł handel częściami zamiennymi wszelkich marek. Kiedy w latach 90. pojawili się przedstawiciele producentów samochodów i autoryzowane warsztaty, proceder ten praktycznie zanikł. Obecny krok PZU i Warty może spowodować powrót do kradzieży samochodów dla części. To zaś doprowadzi do błędnego koła, bo oszczędzające na wypłatach firmy będą miały więcej klientów z roszczeniami z tytułu autocasco. Może się w efekcie "reforma" PZU i Warcie nie opłacić. Konsekwencją będzie jednak zaostrzenie warunków i podniesienie składek AC. Dlaczego?Ubezpieczenia komunikacyjne są na ogół deficytowe. W 1999 r. wyniki okazały się tak fatalne, że coś trzeba było zrobić. Podwyższanie składki mijało się z celem, bo pojawiła się ostra konkurencja z Volkswagena, Renault zawarł pakt z Allianzem i tylko patrzeć, kiedy zawitają do nas inni zachodni ubezpieczyciele proponujący tańsze pakiety. Koszty obniżyć jednak wypadało. Zwłaszcza że PZU przeznaczone jest do prywatyzacji i dobre wyniki finansowe podbiją cenę firmy. Pakiet Warty trafił do Kulczyk Tradex. Obie firmy są udziałowcami w Autostradzie Wielkopolskiej SA, ich połączenie daje im dominującą pozycję w spółce. Dobre notowania Warty na giełdzie to dobre postrzeganie AW SA, która potrzebuje gotówki i kredytów na budowę autostrady A-2.Powód do tolerowania obecnej sytuacji mają więc politycy i biznesmeni związani z kilkoma firmami. Również z punktu widzenia rachunku ekonomicznego krok Warty i PZU jest zasadny. Tylko dlaczego mają na tym tracić ci, którzy obie firmy utrzymują rosnącymi z roku na rok składkami, w tym wypadku kierowcy? I co to za umowa ubezpieczeniowa, która wymusza płacenie z własnej kieszeni?Andrzej SiwekJacek Wróblewski
Ubezpieczeniowa matnia
Już od kwietnia PZU likwiduje, a Warta ogranicza bezgotówkowy system rozliczeń. Inaczej wyglądać ma wycena szkód.