Transporty z wozami strażackimi z Polski zaczęły docierać do Ukrainy już miesiąc temu. Wśród pojazdów były zarówno ciężarówki zagranicznej produkcji, jak i naszej rodzimej. Wozy, które u nas powoli odchodziły na emeryturę, dostały drugie życie. Ich służba jest bardzo odpowiedzialna i, co najważniejsze, bardzo dobrze sobie radzą.

Przykład tego, w jaki sposób nasze pojazdy są wykorzystywane, podała Państwowa Służba Ukrainy ds. Sytuacji Nadzwyczajnych, która udostępniła zdjęcia z holowania autobusów w korytarzach humanitarnych. Wśród nich były ukraińskie wozy, ale także znany z Polski Jelcz serii 400.

Korytarze humanitarne nie zawsze wiodą drogami utwardzonymi

Wozy zostały wezwane, ponieważ trzy konwoje humanitarne musiały przedzierać się przez pola we wsi Kamyanke po tym, jak na trasie Charków-Symferopol wysadzono most. Konwoje złożone były w sumie z 21 autobusów miejskich, które są niskopodłogowe. Niestety nie mogły one sobie poradzić z tak rozjechaną, błotnistą drogą, dlatego do pomocy musieli przybyć strażacy.

Trzeba wiedzieć, że korytarze humanitarne, które nazywane są przez Ukraińców "ścieżkami życia", często wiodą przez tego typu drogi, dlatego ciężki sprzęt strażacki jest tam równie potrzebny co sprzęt wojskowy. Widać jednak, że pomoc, która przybyła z Polski, jest wykorzystywana. Pojazdy, które u nas nie robiłyby wiele i zapewne za jakiś czas mogłyby trafić na złom, teraz realnie przyczyniają się do ratowania życia u naszych sąsiadów.

Cały czas pomagamy

Co więcej, pomoc cały czas trwa, w mediach społecznościowych można zobaczyć, że nasze wozy strażackie na bieżąco są przekazywane na Ukrainę.