Auto Świat Wiadomości Aktualności Ukraińcy zdobyli rosyjskiego drona. To, co znaleźli w środku wprawiło ich w zdumienie

Ukraińcy zdobyli rosyjskiego drona. To, co znaleźli w środku wprawiło ich w zdumienie

Ukraińcy przejęli rosyjskiego drona, który najwyraźniej nie został zestrzelony, lecz w miarę bezpiecznie wylądował na polu. Dzięki temu został zachowany w dobrym stanie i mógł zostać dokładnie zbadany. Okazało się, że ma on wiele wspólnego z polskim fotoradarem Zurad – wykorzystano w nim podobne technologie!

dron
Gorodenkoff/Twitter/Defence View / Shutterstock
dron
  • Rozebrany na części przez Ukraińców dron dużo mówi o poziomie rosyjskiej myśli technicznej
  • Niektóre podstawowe podzespoły przechwyconego urządzenia mógłby kupić każdy w dowolnym sklepie z elektroniką użytkową
  • Kwestie bezpieczeństwa i niezawodności konstrukcji rosyjscy inżynierowie musieli odłożyć na bok. Miało być tanio i bez oficjalnego angażowania zachodnich technologii
  • Niektóre pomysły zastosowane w rosyjskim dronie zwiadowczym wykorzystała polska firma Zurad w swoich fotoradarach – to jeden z powodów nieprawdopodobnych wyników niektórych pomiarów prędkości
  • Atak Rosji na Ukrainę — tu znajdziesz najnowsze informacje

Okazuje się, że każdy uzdolniony modelarz może zbudować wojskowego drona. A skąd części? Tych najbardziej precyzyjnych podzespołów niezbędnych w dronie obserwacyjnym nie da się wprawdzie samodzielnie ulepić w przydomowym garażu, ale można je kupić… w każdym sklepie z elektroniką użytkową. Pokazują to Ukraińcy w krótkim filmie z "sekcji zwłok” rosyjskiego bezzałogowego statku powietrznego. No ale co on ma wspólnego z polskim fotoradarem?

Aparat fotograficzny ze sklepu w rosyjskim dronie wojskowym

Okazuje się, że najbardziej zaawansowany technologicznie podzespół rosyjskiego drona – moduł do rejestracji obrazu – to nic innego jak zwykły aparat fotograficzny – zupełnie "cywilna" lustrzanka marki Canon. Podczas "sekcji zwłok" Ukraińcy wyjęli z drona aparat, który umocowany został do obudowy za pomocą solidnych pasków z rzepami. Aby ktoś podczas obsługi bezzałogowca czegoś przypadkowo nie przestawił i nie popsuł, elementy sterujące aparatu po ustawieniu ich w optymalnej – zdaniem konstruktorów – pozycji, zostały zwyczajnie zablokowane przy pomocy kleju. Pokrętła przyklejonego na cyjanoakryl nie przestawisz przez przypadek – prędzej urwiesz!

Aparat fotograficzny ze sklepu także w polskim fotoradarze

O ile Rosjanie preferują markę Canon, a może po prostu taki aparat można było kupić w pobliskim sklepie z częściami do dronów, to polscy inżynierowie zaangażowani w konstruowanie fotoradaru Fotorapid CM zdecydowali się na użycie aparatu fotograficznego marki Nikon.

Wzmianki o użyciu optyki marki Nikon znajdziemy nawet w instrukcji Fotorapida CM, ale wiedza o wykorzystaniu całego body półprofesjonalnego aparatu "ze sklepu" w fotoradarze do rejestrowania wykroczeń kierowców przez dłuższy czas zastrzeżona była dla wąskiego grona osób. Otóż obudowa fotoradaru jest zaplombowana, a zerwanie plomb oznacza konieczność ponownego "zdobywania papierów" na konkretny egzemplarz urządzenia. Nie można więc tak po prostu sobie do niego zajrzeć. My mieliśmy sposobność wykonać "wizję lokalną": w środku do stalowej obudowy fotoradaru umocowano najprawdziwszy, niemodyfikowany w żaden sposób zwykły aparat fotograficzny NIkon D300. W odróżnieniu od aparatu w rosyjskim dronie, w Nikonie zainstalowanym w polskim fotoradarze nikt jednak nie blokował pokręteł za pomocą kleju.

Fotoradar Fotorapid CM w wersji mobilnej ze zdjętą obudową – w środku aparat Nikon D300. Takie same aparaty działają w polskich fotoradarach Zurad zamontowanych na przydrożnych słupach
Fotoradar Fotorapid CM w wersji mobilnej ze zdjętą obudową – w środku aparat Nikon D300. Takie same aparaty działają w polskich fotoradarach Zurad zamontowanych na przydrożnych słupachŻródło: Auto Świat

Fotoradary typu Fotorapid CM Zurad produkował przez wiele lat, ale na początklu produkcji nie zrobiono przezornie zapasów aparatów fotograficznych. Więc gdy Nikon wycofał model D200, zastąpiono go w fotoradarze Nikonem D300, a potem D300S. I niezależnie od zastosowanych części Fotorapid CM "jechał" na tym samym zatwierdzeniu typu – nikt się najwyraźniej formalnościami nie przejmował. Na marginesie: Fotorapidy CM wyposażone w cywilne lustrzanki robią zdjęcia kierowcom do dziś.

Aparat fotograficzny ze sklepu w dronie obserwacyjnym: czy to źle?

Skoro coś działa, to znaczy, że się sprawdza, a skoro jest taniej... Zastosowanie zwykłej lustrzanki Canona z pewnością jest tańsze niż użycie specjalnego aparatu wyprodukowanego na potrzeby wojskowe, a nie należy wykluczyć, że Rosjanie po prostu z powodu sankcji nie mają dostępu do odpowiednich urządzeń oferowanych przez zachodnie koncerny. Tyle że oszczędności mają swoją cenę, a tą ceną są po prostu usterki i dalekie od optymalnego działanie urządzeń. Otóż zwykły aparat fotograficzny nie jest przystosowany do pracy w skrajnych temperaturach (w zimnie i w gorącu), może źle znosić drgania. Jak to działało w rosyjskim dronie latającym na dużych wysokościach, tego się zapewne nie dowiemy, ale w przypadku polskich fotoradarów nie ma wątpliwości, że nie są przypadkiem zdjęcia autobusów czy ciężarówek mknących rzekomo z prędkością np. 120 km/h przez miasto. Z oskarżenia o takie przekroczenie prędkości kierowca ciężarówki łatwo się wybroni, ale kierowca osobówki w przypadku błędu tego rodzaju jest niemal bez szans... Otóż (pomijając przypadki odbijania się mikrofal emitowanych przez głowicę radarową od innych aut i przedmiotów wokół drogi) półprofesjonalne lustrzanki mają swoje humory" potrafią się zawiesić, wykonać zdjęcie z opóźnieniem, itp. Jeśli radar zmierzy prędkość osobówki, a tuż za nim przejedzie znacznie wolniej autobus i wtedy dopiero nastąpi "pstryk", nieszczęście gotowe.

Rosyjski dron: a zbiornik paliwa zrobimy z butelki PET!

Ciekawostką jest też zbiornik na paliwo w przechwyconym dronie: wykonano go z najzwyklejszej plastikowej butelki, a jedynie do plastikowego korka umocowano łańcuszek, aby się nie zgubił. Otwór w plastikowym korku dodatkowo służy za odpowietrzenie.

Nie powinno więc dziwić, że Rosjanie tracą drony nie tylko przez zestrzelenie – statki powietrzne tego typu można zapewne znaleźć po prostu na polu.

Autor Maciej Brzeziński
Maciej Brzeziński
Dziennikarz AutoŚwiat.pl
Pokaż listę wszystkich publikacji