- Grupa pod wodzą 23-letniego programisty zamówiła 50 autonomicznych samochodów Waymo na ślepą ulicę w San Francisco
- Eksperyment miał na celu wskazanie słabych punktów systemu autonomicznych usług transportowych
- Firma Waymo szybko zareagowała na incydent i... zablokowała możliwość zamawiania przejazdów w całej okolicy
- Dużo czytania, a mało czasu? Sprawdź skrót artykułu
Już od kilku dekad San Francisco pełni rolę centrum innowacji technologicznych, co widać nawet na drogach. Standardem stały się choćby testy autonomicznych samochodów, które stały się codziennością na miejskich ulicach. Firma Waymo, należące do giganta technologicznego Alphabet, jest liderem w dziedzinie współdzielenia przejazdów przy wykorzystaniu autonomicznych samochodów. Wykorzystywana przez Waymo flota Jaguarów I-Pace od 2009 r. pokonała już setki milionów kilometrów, choć nie obyło się bez różnego rodzaju incydentów. Nie zmienia to faktu, że samochody Waymo uchodzą za bezpieczne i przewidywalne.
Poznaj kontekst z AI
Dlaczego 50 autonomicznych samochodów utknęło w korku?
Riley Walz, 23-letni programista, postanowił przeprowadzić nietypowy eksperyment. Ten m.in. miał na celu wskazanie słabych stron systemu autonomicznych samochodów. Walz wraz z grupą znajomych zamówili 50 samochodów Waymo. Nie byłoby w tym nic nietypowego, gdyby nie fakt, że wszystkie auta zostały skierowane na najdłuższą ślepą ulicę w San Francisco. W ten sposób, dla żartu, grupa doprowadziła do megakorka, w którym utknęło kilkadziesiąt autonomicznych samochodów.
Według relacji Walza samochody przyjechały na miejsce, ale nikt do nich nie wsiadł, i po kilku minutach auta miały odjechać. Zgodnie z zasadami system naliczył opłatę za niestawienie się zamawiających przejazd. Autor żartu wyjaśnił, że ten został zainspirowany taktyką cyberataku typu rozproszona odmowa usługi (DDoS) i podkreślił, że Waymo szybko zareagowało, wyłączając aż do rana możliwość zamawiania przejazdów w promieniu dwóch przecznic od miejsca zatoru.
Czy firmy takie jak Waymo przygotowane są na fałszywe zgłoszenia
W rozmowie z serwisem Road & Track rzecznik Waymo wyjaśnił, że system autonomicznego współdzielenia przejazdów został zaprojektowany tak, aby wykrywać i ograniczać liczbę odbiorów oraz wysiadek w jednym miejscu. Dzięki temu firma mogła zapobiec kolejnym zamówieniom z tej lokalizacji. Waymo zaznacza, że obsługa dziesiątek jednoczesnych przejazdów nie jest niczym nadzwyczajnym i zdarza się, np. w pobliżu popularnych atrakcji turystycznych, ale też podczas masowych wydarzeń, takich jak koncerty.
Waymo podkreśla, że tygodniowo realizuje setki tysięcy w pełni autonomicznych przejazdów w ponad pięciu miastach, dysponując flotą przekraczającą 2000 pojazdów. Firma stale udoskonala swoje systemy, by zapewnić równowagę pomiędzy obecnością na ulicach a komfortem użytkowników.
Autor żartu twórcą aplikacji, którą zablokowały miejskie władze
Walz przyznał w rozmowie z Road & Track, że głównym celem akcji z autonomicznymi samochodami była ciekawość i chęć zobaczenia tak dużej liczby tych aut w jednym miejscu. Dodał, że podziwia zespół Waymo za ich osiągnięcia i liczy, że firma wykorzysta to doświadczenie do dalszego doskonalenia swoich systemów, by zapobiegać podobnym, lecz potencjalnie szkodliwym incydentom.
23-letni programista już wcześniej zasłynął jednym z kontrowersyjnych projektów, który na dodatek wzbudził zainteresowanie lokalnych władz. Walz stworzył aplikację, która pokazywała w czasie rzeczywistym lokalizację funkcjonariuszy egzekwujących przepisy parkingowe w San Francisco. Aplikacja została jednak szybko zamknięta przez miejskich urzędników, a próba jej ponownego uruchomienia nie przyniosła skutku.