Napęd na wszystkie koła ma uczynić z modeli Ferrari auta odporne na różne warunki pogodowe. Do tej pory, napędzana jedynie tylna oś w trudnych warunkach pogodowych (deszcz, śnieg) sprawiała, iż auto traciło większość ze swojego sportowego charakteru. Teraz ma się to zmienić.

System napędu na cztery koła w Ferrari zacznie działać, w momencie gdy ogromna rzesza czujników wykryje nieprawidłowości w tylnej osi. Czyli krótko mówiąc, gdy tylne koła stracą przyczepność, zaczną się ślizgać, wówczas załączany zostanie także na przednią oś. O tym, ile momentu trafi na przednie koła, a ile pozostanie na tylnych, zdecydują właśnie owe czujniki, na podstawie różnych uzyskanych danych - prędkości, przyspieszenia wzdłużnego i poprzecznego auta, kąta skrętu kierownicy, a także od siły naciśnięcia pedału gazu.

Według wstępnych informacji, system ten będzie mógł być montowany zarówno w modelach z silnikiem położonym w środku, jak i z przodu. Jednak nie wiadomo nic więcej na temat, które modele zostaną wyposażone w ten nowoczesny system, czy może wszystkie. Raczej wątpliwe jednak, by Ferrari poszło w ślady Lamborghini, które również zapowiedziało, iż prowadzi zaawansowane prace nad napędem na 4 koła, który ma zostać użyty w nowym modelu sportowo-rejreacyjnym, czyli popularnym SUV-ie. Bardzo możliwe, iż nieco później system ten zostanie także użyty w samochodach marki Maserati i Alfa Romeo.

Jednak, by przeciwnicy tak radykalnych zmian nie byli zbyt głęboko urażeni, to poza tym, iż nikt ich nie zmusi przecież do zakupu tej dodatkowej opcji, to również będą mogli skorzystać z wyłącznika, który na stałe wyłączy napęd na cztery koła. I pozostanie im przyjemność jazdy wyłącznie z napędem na tylną oś.