Logo
Blog: Hybrydy górą?

Blog: Hybrydy górą?

Autor R. Frankowski Piotr
R. Frankowski Piotr

Czy nam się to podoba, czy nie, samochody o napędzie hybrydowym to rzeczywistość. Wszyscy o nich mówią, z większym lub mniejszym zrozumieniem tematu, Amerykanie na ich punkcie zupełnie zwariowali, jak zwykle ślepo podążając za niekompletną informacją. Niekompletną, bo samochody hybrydowe wcale nie są takim ideałem, jak się nam wydaje.

Blog: Hybrydy górą?
GM;
Blog: Hybrydy górą?

Miałem ostatnio rzadką okazję jeździć w niewielkim odstępie czasu po polskich drogach Toyotą Prius i Hondą Civic Hybrid. Przez zupełny przypadek każdym z tych aut pokonałem taki sam dystans kilku tysięcy kilometrów, po tych samych trasach i z takim samym obciążeniem. Moje doświadczenie potwierdziło to, o czym wcześniej wiedziałem tylko w teorii: samochody o napędzie hybrydowym pod względem wydajności energetycznej sens mają w zasadzie tylko w ruchu miejskim, najlepiej typu stop-and-go, oraz podczas mało agresywnej jazdy pozamiejskiej z niewielką prędkością - czyli w takich warunkach, w jakich hybrydy jeżdżą w USA.

Jeżeli w pełni obciążonym samochodem wyjedziemy w długą, pozamiejską trasę, na dodatek w terenie pofalowanym lub górskim, biedna hybryda nie ma szans doładować akumulatorów. Konsekwencją tego stanu jest brak możliwości użycia silnika elektrycznego do wspomagania pracy silnika spalinowego i samochód staje się mocno ślamazarny. I w Hondzie, gdzie zastosowano szeregowy napęd hybrydowy, i w Toyocie, gdzie dwa silniki współpracują za pośrednictwem niezwykle przemyślnej przekładni, silnik spalinowy jest rozmyślnie mniejszy, niż normalnie trafiłby pod maskę auta takiej wielkości.

Silnik, który pracuje zazwyczaj w ściśle określonym zakresie obrotów, może mieć wiele elementów znacznie delikatniejszych, niż stosuje się w silnikach aut o napędzie czysto spalinowym. Jeśli z takim silnikiem musimy jechać ze stale wciśniętym pedałem gazu, a silnik pracuje w mało optymalnym zakresie,  hybryda przestaje być oszczędna - w porównywalnych warunkach Toyota zaczyna spalać ponad 9 litrów benzyny na setkę, a Honda dziesięć. Fakt, w mieście można każdą z nich tak jeździć, że pali tyle, co motocykl. Ale co z tego, jeśli obydwie czasem wydają dźwięki, które spodobają się głównie mechanikom, naprawiającym lodówki lub odkurzacze, ale na pewno nie samochody. No i te małe bagażniki - zewnętrzne gabaryty Priusa są podobne do rozmiarów aut segmentu D, ale bagażnik to tam jest taki jak w Yarisie.

Choć podziwiam odwagę Toyoty, która zdecydowała się na prawdziwą produkcję seryjną hybrydowych Toyot i Lexusów (może mało opłacalną czysto finansowo, ale rewelacyjnie działającą na psychikę klientów), determinację Forda, który na licencji Toyoty stworzył napęd dla hybrydowego Forda Escape i Mercury Marinera, upór Hondy, która coraz lepiej dopracowuje swój system IMA, to widzę w hybrydach parę poważnych mankamentów.

Po pierwsze kwestia odsprzedaży. Jak będzie wyglądać wartość odsprzedażna samochodów, których długodystansowe zachowanie nie jest znane? W których zamontowano kosztowne akumulatory z pięcioletnią gwarancją? Ile trzeba będzie płacić za wymianę tych baterii? Czy ludzie nie będą bali się kupować aut, których utrata wartości z powodu dziwnej konstrukcji pozostaje tajemnicą?

Przy produkcji tych samochodów, do których prawie na pewno każdy producent sporo dopłaca, zużywa się o wiele więcej energii, niż przy produkcji zwyczajnych aut. Co się będzie działo z zużytymi akumulatorami, jeśli świat przesiądzie się na hybrydy - czy będziemy je musieli topić w oceanach, bo przetwarzanie akumulatorów litowych jest kłopotliwe? Gdzie ta ekologia?

Wątpliwości tej natury sprawiają, że przychylnie patrzę na poglądy szefa koncernu Renault-Nissan, Carlosa Ghosna, który uważa, że hybrydy mają niewielki sens praktyczny. Każda firma tak naprawdę umie zrobić takie auto, tylko po co? Już wiele lat temu jeździłem prototypem hybrydowego Citroena o nazwie Xsara Dynactive, i co z tego? Kierownictwo PSA uznało, że produkcja samochodów z ujemnym zyskiem to grzech niewybaczalny. Ogromnej, bogatej Toyocie produkcja niedochodowych samochodów nie zaszkodzi, ale inne firmy mogłyby zniknąć z motoryzacyjnej mapy świata. Póki co, supernowoczesne silniki benzynowe i diesla trzymają się mocno. I tak raczej pozostanie przez kilka najbliższych lat. Tym razem rewolucjoniści są dalecy od wygranej, ancien regime ma się całkiem nieźle.

Autor R. Frankowski Piotr
R. Frankowski Piotr
Powiązane tematy: