Pierwsze wrażenie: sylwetka Bugatti Veyrona przywodzi na myśl nie lekkoatletę (jak w przypadku Ferrari Enzo), lecz potężnego zapaśnika. Rzut oka na specyfikację samochodu i już wiemy dlaczego. Jego masa to niemal 2 tony. Do zatrzymania auta potrzeba więc odpowiednich hamulców.

Za 20-calowymi felgami kryją się wentylowane karbonowo-ceramiczne tarcze z 8-tłoczkowymi zaciskami, a ponadto Bugatti wyposażyło siłacza w hamulec aerodynamiczny – w razie nagłego hamowania (przy prędkościach powyżej 200 km/h) wysuwa się spoiler, stawiając ogromny opór aerodynamiczny. Zatrzymanie z prędkości 400 km/h trwa krócej niż 10 s!

Opony współtworzone z Michelinem są jedynymi, jakie można zastosować w tym aucie, ze względu na zawrotną prędkość maksymalną – 407 km/h. Od „zwykłego” Veyrona – którego produkcję zakończono oficjalnie w tym roku – testowana przez nas wersja Grand Sport różni się detalami.

Poza zdejmowanym szklanym panelem dachowym są to reflektory LED oraz obręcze kół o nowym wzorze. Każde ich ramię ma kształt podkowy – tak jak grill Bugatti.

Po otwarciu drzwi widzimy wysmakowane, luksusowe wnętrze

Wykończone skórą i aluminium nie przypomina kabin innych egzotycznych aut, w których królują włókna węglowe i spartański minimalizm. Owszem, deska rozdzielcza Bugatti jest prosta w formie, ale z racji szlachetnego wykończenia kojarzy się z ekskluzywnymi produktami.

Znajdziemy tu udogodnienia w postaci klimatyzacji (która rozpoznaje, czy dach został zdjęty), nawigacji satelitarnej umieszczonej w... lusterku wstecznym (pełni ono także funkcję ekranu kamery cofania) oraz zestawu audio Puccini zaprojektowanego specjalnie do Grand Sporta.

Po uruchomieniusilnika natychmiast zapominamy o gadżetach

Szesnaście cylindrów rozbrzmiewa głębokim bulgotem, kojarzącym się z muscle carami z lat 60. XX w. Tak, Veyrona uda się rozpoznać po dźwięku! Najpierw postanawiamy sprawdzić, czy przyspieszanie Bugatti naprawdę zapiera dech w piersiach. Zatrzymujemy się na długiej prostej i postanawiamy docisnąć pedał gazu do podłogi.

Dwie tony wystrzeliwują jak z procy. Nie mam pojęcia, w jakim czasie osiągnęliśmy „setkę”, ale zanim zdążyłem spojrzeć na prędkościomierz, wskazywał on już grubo ponad 160 km/h.

Producent twierdzi, że 100 km/h auto osiąga po 2,5 s – wierzę mu na słowo. Podczas tej próby mocy miałem wrażenie, że z tyłu pcha nas wielka niewidoczna łapa. Veyron zdaje się nigdy nie przestawać przyspieszać. Nieważne, czy jedzie 100, 200 czy 300 km/h, ciągle czuje się potężny zapas mocy.

strona 2

Wbrew pozorom Bugatti okazuje się przyjazne i dość łatwe w prowadzeniu

Siedzi się nisko, ale widoczność jest bardzo dobra, co wobec tych proporcji należy uznać za prawdziwy sukces projektantów. Układ kierowniczy działa z niesamowitą precyzją. Masa jest odczuwalna, lecz nie przeszkadza. Samochód jedzie jak przyklejony do jezdni. Dziwne doświadczenie – tak ciężki pojazd zachowuje się żwawo!

Veyron ma trzy tryby jazdy. Standardowy utrzymuje się do prędkości 220 km/h. TrybHandle włącza się automatycznie powyżej tej bariery: zawieszenie się obniża, a z tyłu wysuwa się spoiler pod kątem 15 stopni.

Ostatni tryb – Top Speed – przewidziany jest, zgodnie z nazwą, do najwyższych prędkości. Uruchamia się go kluczykiem w osobnej stacyjce przed startem. Od tego momentu Veyron może osiągać prędkości powyżej 400 km/h.

Silnik o mocy 1001 KM współpracuje z 7-biegową skrzynią DSG produkowaną dla Grupy Volkswagena przez firmę Ricardo. Kierowca ma do dyspozycji tryb automatyczny lub ręczne przełączanie za pomocą łopatek przy kierownicy. Zgodnie z oczekiwaniami ta 2-sprzęgłowa przekładnia zmienia biegi bardzo szybko i płynnie.

Bugatti Veyron nie jest autem, w którym zrezygnowano z wygody na rzecz obniżenia masy. Uważam je raczej za przedstawiciela pojazdów typu gran turismo, używanych do pokonywania w komfortowy i bardzo szybki sposób długich dystansów, np. między Monako a Paryżem.

Przeznaczone dla klientów, którzy cenią sobie najlepsze osiągi, ale nie chcą zrezygnować z rozmaitych przyjemności, jakich oczekuje się po wydaniu półtora miliona euro.