Na rywalizację z międzynarodową stawką zawodników zwykle decydowali się tylko najlepsi z najlepszych. Na „Chorwacji” nie tylko konkurenci byli mocni, ale sztuką było samo ukończenie rajdu – trwającego ponad tydzień w dzikich górach bałkańskich, gdzie jeszcze niedawno można było się natknąć na miny bądź niewypały – świadectwo okrutnych wojen. Piekielnie wymagające trasy były prawdziwą „ścieżką zdrowia” dla terenówek, które – w razie awarii – trzeba było naprawiać własnym sumptem w obozach położonych z dala od cywilizacji.
„Chorwacja” przyciągała polskich zawodników również ze względu na niezwykłą atmosferę panującą w wielojęzycznym obozie, rozbrzmiewającym hałasem agregatów, a nocą rozświetlonym światłami ognisk oraz iskier tryskających ze spawarek.
Wraz z rozwojem polskiego off-roadu zaczęliśmy coraz więcej znaczyć na Croatii Trophy, aż nadszedł 2006 r., w którym imponujące zwycięstwo odnieśli Dariusz Luberda i Szymon Polak. W rajdzie trzykrotnie w klasie quadów triumfował też Jacek Bujański (za każdym razem z innym partnerem – klasyfikacja ATV obejmuje teamy). W 2007 r. doszło niestety do zgrzytu – w wyniku kontrowersyjnej decyzji sędziów pewnego już niemal zwycięstwa pozbawieni zostali Zbigniew Popielarczyk i Maciej Tarnowski. Nic dziwnego, że rok później z Polski nie przyjechał nikt.
Magia rajdu ma jednak ogromną siłę i w tym roku (1-8 maja) na liście startowej znów pojawiły się swojsko brzmiące nazwiska. Jarosław Witas, dla którego był to już czwarty start na Bałkanach, i Jarosław Malkus przyjechali na rajd quadami i tradycyjnie już zwyciężyli klasę ATV.
– To była najlepsza „Chorwacja”, w jakiej kiedykolwiek brałem udział! – zachwycał się Jarek Witas. – Pod względem organizacyjnym rajd był bez zarzutu, obyło się bez zgrzytów, narzekań na roadbooki. Przyjechało mnóstwo zawodników najprzeróżniejszych narodowości (nawet Izraelczycy!). Trasy jak zawsze dostarczyły nam mnóstwo emocji...
„Chorwacja” słynie z wymagających przeszkód. W tym roku pogoda oszczędziła zawodników, ale bywały edycje, kiedy lało od startu aż do mety. Można sobie wyobrazić, ile aut w razie deszczu ukończyłoby tegoroczny rajd, skoro w sprzyjających warunkach do mety dotarła połowa załóg. Po drodze – oprócz kilkuset kilometrów off-roadowych tras – zaliczyli między innymi etap nocny i zespołowy Trophy Day. Na nudę nikt nie narzekał.
Wśród quadów Polacy nie mieli wielkiej konkurencji. Od sław roiło się natomiast w klasie samochodów, w której wystartowało 40 załóg. Rywalizacja trwała aż do samej mety, a losy zwycięstwa rozstrzygnęły się na ostatnim etapie. Triumfatorem została doświadczona załoga belgijska – Marc Eyckens i Jo Raemen, którzy o włos wygrali z najlepszą parą poprzedniej edycji – Thomasem Shukerem i Jasminą Moll z Niemiec.
W gronie organizatorów Croatii Trophy zaszły zmiany, które spowodowały, że impreza odzyskała należny jej prestiż. Dzięki temu – miejmy nadzieję – w przyszłym roku może znów na starcie zobaczymy polskie samochody.