Czasy, gdy koreańscy producenci lekceważeni byli jako nieporadni naśladowcy Japończyków i Europejczyków, bezpowrotnie minęły, o czym świadczą zwłaszcza ostatnie dokonania Hyundaia i siostrzanej Kii. Nawet do niedawna mało efektowna stylistyka bardzo się zmieniła i samochody z Korei nie muszą już bać się porównań.
Sprzedawany od 2007 r. w Ameryce pod nazwą Veracruz Hyundai ix55 wkracza do Europy. Technicznie bazuje na przedłużonej i rozwiniętej płycie mniejszego Santa Fe, spokrewnionego z limuzyną Grandeur. Dlatego jego przeznaczeniem stała się przede wszystkim jazda po drogach, czym różni się od terenowego poprzednika Terracana.
Inaczej niż Veracruz, którego napędza 3,8-litrowy silnik benzynowy, ix55 oferowany jest z dieslem V6 i dobrze do niego dopasowanym 6-biegowym „automatem”. Zawieszenie jest w porównaniu z Santa Fe – ocenianym przez dynamicznych kierowców jako za miękkie – nieco sztywniejsze, ale na szczęście nie przesadnie.
Testowe auto na 18-calowych kołach umiejętnie neutralizuje nierówności, dając się przy tym bezpiecznie i zwinnie prowadzić. O sportowej jeździe nie ma jednak mowy – 2,2-tonowe auto raczej pewnie sunie przed siebie niż nerwowo objeżdża przeszkody.
Ten styl pasuje do obszernego, wygodnego wnętrza. Z podłogi części bagażowej wyczarować można dwa siedzenia, nadające się nawet dla (niewysokich) dorosłych. I to jest jego przewaga nad 5-osobową konkurencją. Więcej o wyposażeniu i cenie ix55 w części Rynek (str. I).