Jedno wiem na pewno - dobrze znam Podhale. Mieszkam na Górnym Śląsku i często wykorzystuję okazję by móc obcować z górami. Podróże które odbywam samochodem do tej pory zawsze były wybitnie udane. Wiem że jeżdżenie czerwonymi fiatami na wycieczki to obciach, ale nie w marce tkwią szczegóły Wycieczka jest udana gdy się wie co, gdzie i jak. Z mojego miejsca zamieszkania podróż obejmuje tylko 260 kilometrów w jedną stronę. Pomijając fakt że jazda nie zawsze jest zdrowa (stres i ostre uwagi wobec innych użytkowników dróg) wycieczkę w kierunku Zakopanego warto zawsze realizować. Można dojechać do Zakopanego na wiele sposobów. Ja do miasta wjeżdżam samochodem dwoma szlakami ... jadąc albo z kierunku od Oświęcimia przez Wadowice albo od strony A4 "zakopianką". Jadąc od Mikołowa w kierunku Zakopanego drogą przez Wadowice trzeba sobie uświadomić fakt, że w porównaniu z jazdą po "zakopiance", podróż ta potrwa dłużej i będzie troszeczkę mniej komfortowa. Podążając w kierunku Zawoi bez większych kłopotów dojeżdżamy w rejon w którym ukazują nam się malownicze krajobrazy Beskidu Żywieckiego. Jadąc od Zawoi przez Krowiarki za niedługo zbliżymy się do celu naszej podróży. Najpierw jednakpojedziemy przez Chochołów. Chochołów wszyscy lubią w związku z tym my również powrócimy tutaj na krótką chwilę trochę później. Zakopane. Dlaczego przyciągają nas góry i dlaczego tak wielu chce przy nich być? Nie mam zielonego pojęcia. Ruch w kierunku stolicy polskich Tatr jest bardzo wymowny...my Tatry po polsku kochamy. Blask tego regionu olśniewa nas, działa niczym hipnoza, jesteśmy nim oczarowani. Chodzimy po Krupówkach otępiali, z maślanymi oczyma w hipnotycznym transie trzymając niedbale hot-doga co najmniej jak zakochani. Blask samego miasta jest przytłumiony sporą ilością śmiecących turystów i wszechobecną straganową tandetą rodem z Chin. Jesteśmy na miejscu zatem teraz podstawą sukcesu jest nie narzekać. Sami wybieramy to "zło". Działamy dalej gdyż to dopiero początek zabawy. Parkingi w centrum są płatne, a biorąc pod uwagę ilość zmotoryzowanych turystów można pokusić się o stwierdzenie, że parkingów w "zakopcu" nie ma praktycznie w ogóle. Dzięki małym gabarytom mojego Fiata Punto ja osobiście problemów ze znalezieniem miejsca i z zaparkowaniem nie miałem. System Dualdrive z funkcją CITY wzmacniającą siłę wspomagania układu kierowniczego mojego czerwonego samochodu pozwalał mi na swobodne kręcenie kierownicą jednym palcem w czasie postoju. Owocowało to umiejętnym wciskaniem się w takie szczeliny parkingowe, o jakich właściciele innych pojazdów mogli tylko pomarzyć. Parkingi miałem w związku z tym w jednym palcu Po szybkim zwiedzanku, szybkim obiadku (na wstępie była to pyszna rdzennie góralska potrawa - pizza na cienkim cieście) udaliśmy się w kierunku naszej kwatery w Kościelisku. Jedziemy w stronę Kościeliska do naszej bazy i do mojego centrum dowodzenia wszelakimi atrakcjami Zakopanego i Tatr. Wjeżdżamy w obszar zakopiańskiej starówki.Dominuje tutaj stara zabudowa w stylu zakopiańskim. Naszą uwagę przykuł położony po prawej stronie zabytkowy Stary Cmentarz i drewniany kościółek. Jadąc w górę nieco dalej po prawej stronie stoi Muzeum Stylu Zakopiańskiego. Po lewej stronie wyłaniają się wzgórza regli, nad którymi góruje sporej wielkości wapienna ściana Giewontu zwanego potocznie ze względu na swój układ "śpiącym rycerzem". Na prawo Gubałówka, pod którą płynie potok o podejrzanej dla mnie nazwie Cicha Woda.Wjeżdżamy do Skibówki. Po prawej Mleczarnia Podhalańskia (nie kojarzyć z klubem Go-Go), nieco dalej galeria sztuki i muzyki. O! I następna maleńka dzielnica, to są Krzeptówki.Po prawej ukazał nam się kościół Palotynów, wybudowany jako votum dziękczynne za uratowanie życia papieża Jana Pawła II w czasie zamachu z 1981 r. Po lewej funkcjonuje droga na Stare Krzeptówki - m.in. do domu, w którym mieszkał wielki góral gaduła z Podhala, Sabała. Dojeżdżamy do wsi Kościelisko. Tak. Starzy znajomi, znane miejsca - to jest to i ten klimat, cudowne powietrze (podobno Bacowa izby nie wietrzyła...nie wiem, tak tylko zasłyszałem). Polecam. Ok!Projekt "Szybki OS". Plan pobytu pod Tatrami i w Tatrach uwzględniał wszystkie atrakcje które są dostępne rzeszom. Ja zawsze dorzucam coś extra, bonusik, gratis miromaxa jak zwykłem mówić. Zatemmała runda po wsi jeszcze nikomu nie zaszkodziła pomyślałem i zabrałem się do dzieła zarysowując plany kolejnej wycieczki... W słoneczny poranek dnia trzeciego wdrażam swoje szatańskie pomysły w życie. Pakuję co trzeba i ruszamy w drogę. Projekt wycieczki jest dosyć stabilny, ale wiadomo że licho nigdy nie śpi. Powiedziałem tylko ogólnie moim słuchaczom co autor (czyli ja) ma na myśli i ruszyliśmy z kopyta do góry. Coś odpadło z Fiata!! Żart. Nic nie odpadło, hehe...Szybko byliśmy w osiedlu Gronik. Z lewej strony minęliśmy wylot Doliny Małej Łąki, po chwili z prawej mignął wszystkim przed oczyma ośrodek szkoleniowy wojsk lotniczych. Nagle szosa skręciła w lewo i prowadząc nas przez teren TPNu szybko doszła do osiedla Nędzówka ?! Nazwa chyba od nędzy pomyślałem, ale nie ważne. Ważne jest to, że tutaj tworzył największy poeta góralski, a sam Tetmajer w tym miejscu urodził na potrzeby znanego serialu legendarnego zbója z gór, Janosika. Tam widzimyMały i Hruby Regel, a między nimi istnieje ścieżka do Jaworzynki Miętusiej (do jednego z najlepszych punktów widokowych w okolicy). "Widoki uwidziane?" Zapytałem, "to jedziemy dalej" odparłem. Gaz! Zjeżdżamy w dół, by po chwili dojechać do wylotu Doliny Kościeliskiej i szybciutko dotrzeć do Kir. Uwaga! Tu droga jest wąska pełna ludzi i zwierząt.Przed mostkiem po lewej stoi bar Harnaś, popularny wśród turystów i dorożkarzy tankujących tu paliwo potrzebne do podtrzymywania własnego poczucia humoru na wysokich obrotach. Głowa w prawo, nad potokiem stoi willa Halit.Szybko wsiadamy do auta, ruszam z kopyta, znowu coś odpadło z Fiata! Znowu zażartowałem prawda i pędzimy dalej przed siebie na zachód. Na lewo płynie strumyk z wolna aż do polany Biały Potok. Na prawo przez las odchodzi droga do campingu ("Tutaj można spokojnie forumowe zloty robić" - pomyślałem). Z lewej rozległa wspomniana polana Biały Potok na której kwitną super kwiatki i inne cuda na kiju. Radośnie wszyscy rozweseleni własnym towarzystwem podążamy przed siebie.Dojeżdżamy do zajazdu,kurcze ale nazwa ... "Józef"! Zajazd reklamujący się tym, że łysi klienci mają tu 10 procent zniżki. Pomyślałem o niektórych forumowiczach AŚ w tym i o sobie ... trochę posmutniałem ... ale nie ważne ... Po dużej koka-koli kto chciał mógłw pobliżu wejść do mało uczęszczanej Doliny Lejowej. Pomknęliśmy dalej. Szosa skręciła nieznacznie w kierunku północno-zachodnim, a po chwili nagle jak ręką odjął opuściliśmy teren Kościeliska ijuż kierujemy się w stronę Witowa.Po lewej stronie mijamy fajną polankęz kozami, nad którą piętrzy się wapienny masyw Kominiarskiego Wierchu, a nad tym wierchem widać jeszcze inne, lepsze bo większe tzw. Czerwone Wierchy. Śmigamy dalej. Na południe odchodzi szosa prowadząca w głąb Doliny Chochołowskiej w której płynie potok Siwa Woda. Potok Siwa Woda łączy się w tym miejscu z Kirową Wodą i tworzy mix który daje początek Czarnemu Dunajcowi. Przejechawszy przez most, mijamy wypasioną polanę z barankami, Pod Jaworki. Po lewej stronie wyniosłe zalesione wzgórza Hurchociego Wierchu i Magury Witowskiej. Bez namysłu kazałem wyciekowej braci patrzeć w prawo na Mietłówkę i Brzanówkę i wtem! ... usłyszałem jak komuś kość w karku strzeliła. Płacz i zgrzytanie zębów. Tragedia, ale ja mam ogień w rurze i nie zwracam uwagi na jęki z tylnej kanapy. Jedziemy dalej. Wjeżdżamy do Kojsówka - w prawo ‘czarny szlak' na Gubałówkę i do Zakopanego. Kto chciał, w tej chwili tutaj mógł wyjść z auta i iść z powrotem pieszo! "Komu się nie podoba moja wycieczka?" zapytałem, "musu nie było nie ma i nie będzie!" rzekłem. Cisza. Grzeję dalej...Zwalniam. Szosa skręciła na północ i wybiegła z lasu,a my majestatycznie niczym książęta zajeżdżamy do kolejnej wsi, do Witowa.Po lewej stronie widzimy siedzibę Wspólnoty Leśnej po prawej sklepik. Wieś jest jedną długą ulicą, którą to teraz pykamy około 40 km/h . "Łał, ładnie tu" westchnąłem do siebie głośno by podnieść morale uczestników wycieczki i dodałem gazu, aż wszystkim okulary pospadały. Wyjeżdżamy z Witowa i zbliżamy się do Chochołowa. "Coś szybko" pomyślałem sobie, ale to nic. W prawy skos odchodzi na południowy wschód droga do Dzianisza. Suniemy niczym saniami po śniegu. Kurcze, a to upalne lato przecież. Super. Zbliżamy się do Chochołowa!! Tak. Chochołów to piękna wieś, i w sumie to żal by mi było ją ot tak przejechać. Ku uciesze wszystkich przystanąłem na sekundkę. Okazało się że jest to najbardziej stylowa wieś Podhala?! Jej drewniana zabudowa, mimo licznych już niestylowych uzupełnień i przybudówek, ściąga turystów podobno z całego świata. Ja popatrzyłem na lewo i prawo i nikogo nie widziałem...nie ważne. Mimo to serdecznie polecam. W centrum Chochołowa po prawej stronie od wschodu patrząc wznosi się wzgórze Cyrhlica,w lewo patzrąc ... a w lewo odchodzi droga do przejścia granicznego Chochołów-Sucha Góra. Ciekawym zabytkiem wartym obejrzenia jest "Chałupa z jednej jedli" (myślałem, że z jednej miski w niej jedli, ale nie)... Chałupa to słynny dom Anny Styrculi, ze ścianą frontową wybudowaną przed przeszło stu laty z jednego klocka ogromnego pnia jodłowego (jedla!). Jedziemy powoli przez najstarszą, drewnianą można by rzec zabitą dechami stylową wieś. Po prawej drewniana studnia, po lewej drewniany płotek... a w placu drewniana kura i jej drewniany gospodarz.Główna szosa prowadzi dalej na północ do Czarnego Dunajca. Kilka fotek, lody wylizane, przyspieszam. Minąwszy przystanek PKS i ośrodek zdrowia w centrum wsi po lewej stronie skręcam w prawo, na wschód, opuszczając tym samym bajeczny Chochołów. Szosa stromo wspina się pod górę. Chciałem przypomnieć, że mój Fiat Punto ma tylko 60 koni mechanicznych, szedł wspaniale,zegary wskazywały prawidłowe optymalne parametry (w związku z tym pomyślałem co ci koledzy na forum chcą od aut tej marki, ale nie ważne)...Teraz kazałem wszystkim patrzeć na prawo gdzie właśnie ukazał się ładny widok na pasmo Tatr Zachodnich. Wyjeżdżamy z Chochołowa, i tutaj pora nasmutną historię W tej smerfnej wiosce przytrafiła mi się szpetna przygoda. Wjeżdżając na parking nie zauważyłem, że tył samochodu nie zmieścił się w regulaminowych rozmiarach wjazdu zaopatrzonego we wgłębienie odprowadzające wodę z ulicy do rowu. Na moje nieszczęście prawą stroną pojazdu wjechałem głębiej aniżeli lewą. Obciążenie auta spowodowało, że zarysowałem sobie pod spodem zderzak tylni (do wglądu na spocie). Ok! Nie marudzimy, jedziemy dalej. Śmigamy przez Ciche i Ratułów. W Ratułowie rozciąga się kolejnywyjątkowo śliczny widok na łańcuch Tatr. Na południe odchodzi droga do Nowego Bystrego, my jednak grzejemy prosto. Szosa wspina się znowu dość stromo pod górę i po chwili dojeżdżamy do skrzyżowania: w lewo, na północ droga prowadzi do niewielkiej wioski Bustryk. Jedziemy nią kilkaset metrów do kolejnego skrzyżowania i po chwili Jesteśmy w Zębie... nazwa wydała mi się być wybitnie stomatologiczna i w mig pomyślałem o willachstomatologów panujących w tym rejonie. Ok, ogień w rurę bo powoli, ale sukcesywnie zaczynał mnie pożerać głód. Droga przez Ząb tnie prosto, w stronę głównego grzbietu Gubałówki, w prawo odchodzi droga do wsi Nowe Bystre, my skręcamy w lewo, by prowadzącą stromo w dół szosą dotrzeć do wioski Suche ("a czemu suche?" głośno pomyślałem). Dojeżdżamy do mostu na Białym Dunajcu. Kilkaset metrów wyżej powstaje mix dla Białego Dunajca z rzeki Zakopianki i Porońca ... Przejeżdżamy przez most i skręcając w prawo, docieramy do pożal się Boże "zakopianki" która to dokładnie w tym miejscu przecina wieś Poronin. "Zakopianką" dojeżdżamy do przejazdu kolejowego, gdzie skręcamy w lewo. Za moment droga rozdziela się: w lewo odchodzi ulica Piłsudskiego, na południe prowadzi szosa do Bukowiny. Na rozstaju dróg puściłem sprzęgło i ... poszeeedł! Pędzę w stronę Bukowiny. W Bukowinie warto trafić na sabałowe bajania przy napoju sponsorowanym przez Wielki Browar. Impreza jest cykliczna i odbywa się w sierpniu. Myśmy w tym roku nie trafili, "Ciekawe dlaczego?" zapytałem w tłumie - "ale za rok będzie lepiej" zripostowałem siebie samego. Jedziemy dalej. Mijamy mało ważne przysiółki Poronina jakąś Jesionkówkę i jakąś Majerczykówkę, by dojechać do jakichś Kośnych Hamrów. W tym miejscu odchodzi w prawo szosa, prowadząca do Małego Cichego i Murzasichla. Nie myśląc za długo podążyłem na wprost, wznosząc się coraz to bardziej pod górę. Dojeżdżamy do Stasikówka. Na Klinie skręcam w prawo i łagodnie wznosząc się stokami Wysokiego Wierchu jedziemy w stronę i tutaj uwaga, uwaga ... w stronę samiućkich Tater! Przepustnice i wtryskiwacze w silniku Fiata pracowały idealnie! Kazałem wszystkim rozglądać się na boki. "Cudnie?" zapytałem... Widok przesłaniają co chwilę przepiękne lasy, porastające stoki wzgórz. Wiedziałem, że warto było tutaj pojechać. Duma mnie rozpychała że tak ładnie mogłem pokazać to wszystko... Nie czas na zadumę bo niebawem w lewo, stromo w dół jest droga do miejscowości Brzegi nad rzeką Białką. Po kilku zakrętach szosa wybiega na rozległą polanę Głodówka. Postojowa zatoczka zachęca do zatrzymania samochodu i ostudzenia napalonego jazdą silnika (silnika 1.2 8V!). Piękny widok! Świadom uroku tego miejsca puszczam stosunkowo wcześniej utwór z filmu "StarWars" który jak żaden inny nadaje okolicznościom odpowiedniego kolorytu dramatyzmu i powagi... Kosmiczny film, kosmiczne widoki. Wow! Tutaj czekał na nas najpiękniejszy obrazek Tatr w rzucie od strony północnej. Widok z Głodówki jest imponujący i obejmuje prawie wszystkie najważniejsze szczyty Tatr. W centralnym miejscu panoramy króluje najwyższy szczyt, szczyt szczytów, Gierlach. Dobrze widać wzgórki okalające Morskie Oko, a także sam Giewont. Giewont inny niż ten który znaliśmy z widokówek i z centrum Zakopanego. Jest śliczna pogoda, a głód zasysa mnie już na całego.Z Głodówki daję czadu na południe, między drzewami wysokiego lasu. Po chwili przekraczamy granicę TPNu dojeżdżamy do skrzyżowania dróg na Wierchporońcu. Tutaj skręciłem w prawo na grzbiet Wierchporońca. Niebawem z zakola szosy odchodzi w lewo oznakowany szlak na Wiktorówki i Łysą Polanę. W prawo od szosy prowadzi leśna droga do miejscowości Małe Ciche. Słuchamy muzyki i rozmawiamy o przeżyciach z Głodówki, tzn. każdy po kolei opowiadał mi co widział... Mijamy polanę Palenica Pańszczykowa i po kilku kilometrach docieramy do niewielkiego parkingu, z którego w lewo, w stronę Tatr, odchodzi najmniej ciekawa, nie znakowana droga na Halę Gąsienicową.GDDKiA ma tutaj wielkie pole (polanę) do popisu - odparłem "Lepiej uciekajmy stąd" - gaz ..1...2...3! Podjeżdżamy do Brzezin, skąd w prawo prowadzi droga do Murzasichla. Szosa zbiega w dół i po kilku zakrętach mijamy tablicę, informującą o przekroczeniu granicy Zakopanego. Z Cyrhli zjeżdżamy jeszcze bardziej stromo w dół do Jaszczurówki, a minąwszy Witkiewiczowską kaplicę, dojeżdżamy do osiedla Bory. Hamulce Punta sprawdziły się nawet w tak ekstremalnych warunkach! Po lewej stronie coraz bliższy staje się masyw Nosala. Po prawej pojawił się na sekundę jakiś fajny stylowy budynek... Dojeżdżamy na Bystre, a dalej w dół do ronda, skąd rozchodzą się ulice Chałubińskiego, Bronisława Czecha i al. Przewodników Tatrzańskich. Ulicą Chałubińskiego pojechaliśmy do centrum Zakopanego.Wieczorem wszystkich którzy nie byli, a chcą to przeżyć zapraszam do "Sopy" na zapiekanego oscypka, pysznego grzońca i na wspólne muzykowanie z górolami przy ognisku. Męczący dzień w takiej atmosferze, tylko w Zakopanem
Jest taka oto jedyna wycieczka
Uwielbiam podróżować po Polsce. Zdaję sobie sprawę z tego że nie wszędzie byłem i nie wszystko zwiedziłem.