Łączna długość odcinków specjalnych to zaledwie 80 km, czyli sześciokrotnie mniej niż np. na Baja Poland. Kierowcy muszą zachować pełną koncentrację, bo nie ma możliwości odrobienia nawet złapanego “kapcia”. Początek zmaganiom dał piątkowy prolog, który prowadził kamienistym, prostym nasypem. Sobotnie odcinki to jazda pośród pól a także górskimi, szutrowymi szlakami.
Rajd wygrał Zdenek Porizek, ale nie startował on w klasyfikacji RMPST (ma węgierską licencję, a zawodnicy z tego kraju nie mogą być klasyfikowani w polskiej “lidze”). Adam Małysz przyjechał na drugim miejscu ze stratą blisko minuty, czym przypieczętował zdobycie tytułu mistrza Polski w klasyfikacji generalnej sezonu 2012 oraz w grupie T1. Niejako “przy okazji” takie same tytuły zdobył w mistrzostwach Czech. Zadanie ułatwił Małyszowi główny konkurent – Włodzimierz Grajek, który już na początku imprezy niegroźnie opuścił trasę tracąc cenne minuty. Kolejne miejsca przypadły starym wyjadaczom – Dariuszowi i Małgorzacie Żyłom oraz nowicjuszom z Teamu KRD (Martin Kaczmarski i Bartłomiej Boba). Taka sama kolejność (Małysz, Żyła, Kaczmarski) obowiązuje też w klasyfikacji sezonu 2012. Gratulacje dla zwycięzców, szczególnie Małysza oraz Kaczmarskiego, dla którego “pudło” w pierwszym sezonie startów jest doskonałym rezultatem.
Adam Małysz: "Nie przypuszczałem, że nasz postęp w nauce rajdowania aż tak bardzo pójdzie do przodu – mistrzostwo Polski to rewelacyjna nagroda za cały sezon. Myślałem, że będę potrzebował nawet 5 i więcej lat, żeby moje starty w rajdach terenowych zaczęły przynosić efekty w postaci dobrych wyników. To, że udało się wcześniej, bardzo mnie cieszy. Oczywiście to efekt wielu czynników. Widzę ile kilometrów pokonaliśmy w terenie przez ostatnie półtorej roku, zarówno na rajdach, jak i podczas treniengów. W osiągnięciu sukcesów na pewno bardzo ważny jest pilot. Gdyby Rafał nie nastawiał mnie odpowiednio, po początkowych niepowodzeniach – dachowaniach, urwanych kołach, usterkach – być może przyszłoby załamanie. Ale wiedziałem, że muszę dać sobie czas, że tak musi być, bo inaczej nie nauczę się jeździć szybko, nie złapię odpowiedniego rytmu. Bardzo ważny jest też oczywiście samochód, nasz sprawuje się rewelacyjnie. Teraz skupimy się na przygotowaniach do Dakaru".
Martin Kaczmarski: "Ten rajd, podobnie jak niemal wszystkie starty w sezonie, udało nam się przejechać całkowicie bezawaryjnie – trzeba było wymienić… tylko tylną żarówkę. Takim autem jak Bowler raczej nie dałoby się tu wygrać, ale przyjechaliśmy tu nie po zwycięstwo, a po naukę – zarówno obsługi auta, zgrania poszczególnych członków ekipy. Uczy się też Bartek, który wcześniej nie pilotował kierowców cross country, oczywiście uczę się też i ja. Sezon 2012 to była bardzo ważna i bezcenna lekcja! Jesteśmy niesamowicie zadowoleni z wyniku całego sezonu. To efekt naprawdę dużego nakładu pracy całego teamu, któremu bardzo dziękuję".