Po nieudanych próbach przeprowadzenia szybkościowego rajdu Baja Gothica („blokada” „ekologów”) i przeprawowego Gothic Trophy, zaczęliśmy się obawiać o przyszłość „gotyckich” imprez organizowanych przez Violę i Andrzeja Derengowskich. Początek września rozwiał wątpliwości – maraton ma się dobrze!
Warta podkreślenia jest ciekawa formuła imprezy. Startują tu obok siebie przeprawowe monstra i szybkościowe rajdówki. Oczywiście nie rywalizują na tej samej trasie, ale w dużej mierze jest ona wspólna – momentami bardziej off-roadowa klasa Trophy zjeżdża „na bok”, gdzie zalicza trudne przeprawy. Właśnie tam odbywa się ich właściwa rywalizacja.
Na starcie, obok ubiegłorocznych zwycięzców (Robert Kufel i Hubert Odejewski) stanęli goście z zagranicy, szybki team Wilków czy Adrian Baron z Extrem 4x4. W Trophy groźną konkurencję miał stanowić… „brat” Grata 2. Prawdziwa rywalizacja rozpoczęła się już w poniedziałek. Mimo że to maraton, więc siły rozłożyć trzeba na cały tydzień, to niewielkie różnice czasowe na pierwszych próbach dały jasny sygnał: kto chce się liczyć, musi atakować! A trasy nie były łatwe i niejedna załoga długo reanimowała auto (zakładano nowe mosty i skrzynie biegów).
Długotrwałe opady deszczu spowodowały, że dla aut cross-country trasa momentami sprawiała duże kłopoty, wielu kierowców korzystało z pomocy przy pokonywaniu np. torfowiska czy rzeczki. Warto podkreślić, że mimo rywalizacji nikogo nie trzeba było prosić o pomoc – Piotr Karpiuk tak bardzo chciał zadbać o przyjaźń polsko-holenderską że podczas wyciągania auta… urwał swoje koło! Po naprawie pojechał dalej, ale pomagał jeszcze nie raz, za co zresztą dostał nagrodę Fair Play.
Trudności trasy pokonały też Bernda Jagera (VW Bus T3!), który w zbyt głębokim strumieniu stracił skrzynię biegów. Od razu na ostro wziął się do walki Adrian Baron (w jego Nissanie Patrolu „siedzi” silnik z… Audi S8), który – głównie podczas wyprzedzania – korzystał z… nitro! Takie nowatorskie podejście do ścigania się w off-roadzie ma chyba sens, bo prowadził on od startu do mety!
O drugą pozycję walczyli zaciekle Hubert Odejewski z Wojciechem Tolakiem. Warto jednak odnotować ciekawe wyniki kilku załóg w autach nieco bardziej zbliżonych do seryjnych: jedną próbę wygrał Adam Sas (Land Cruiser 90), jedną Piotr Krawczyk (Mitsubishi Pajero). Kilka dobrych rezultatów zaliczył też Jarek Fijołek (Pajero).
Podobnie walka przebiegała w klasie Trophy. Co prawda pierwszą próbę na swoje konto zapisał Roman Cybulski, jednak chwilę później do głosu doszły Graty („oryginał” Roberta Kufla i „klon” Pawła Kado), które zdominowały rywalizację. Zwycięstwa tych załóg były w pełni zasłużone – często tam gdzie większość kombinowała i piloci zaliczali długie biegi z linami od wyciągarek, „kuflowozy” przechodziły na kołach jak burza. Rodzinna załoga Cybulskich (ojciec i syn), mimo jeszcze dwóch wygranych odcinków musiała zadowolić się pewnym i zasłużonym trzecim miejscem.
Słowa uznania należą się jedynej kobiecie za kierownicą – Magdzie Gadaj. Środowy etap (z zielonym oczkiem wodnym) pokazał, że niektórzy wolą taktyczne zagrania – wiele załóg ominęło próbę, za co zainkasowali tylko pół godziny kary (na przyszłość sugerujemy większą). Team Kotelnica podjął wyzwanie, niestety silnik zgasł, unieruchamiając mechaniczną wyciągarkę. Ewakuacja auta musiała więc nastąpić do tyłu (za pomocą „elektryka”). Brawa za determinację!
Mniej oblegane były klasy quadów. W Trophy wygrał Jarek Małkus przed Henrykiem Babilcem, zaś w XC – Klaudiusz Rostowski przed Zbigniewem Bartikowskim. Motocyklista Sławek Tomczak walczył tylko z własnymi słabościami.