Do momentu, w którym nie wejdziemy w posiadanie samochodu typu pick-up możemy nie zdawać sobie sprawy z funkcjonalności i klimatu jaki niesie za sobą ten spopularyzowany w USA segment.
Wysoka pozycja za kierownicą podobnie jak w SUV'ie, dobre właściwości terenowe, ogromny „bagażnik” oraz twarde zawieszenie i kiepska jakość materiałów to wszystko nieodłączne elementy tego stylu podróżowania. W tym przypadku jednak nie mamy do czynienia z toporną, dostosowaną do potrzeb przeciętnego rednecka ciężarówką tylko z Mercedesem, a gwiazda na masce zobowiązuje. Ale czy na pewno?
Przyjrzyjmy się mu bliżej. Z zewnątrz jest łudząco podobny do Renault Alaskan jednak nawet gdyby zdjąć mu logo producenta z ogromnego grilla, charakterystyczne dla obecnej linii mercedesów reflektory LED zdradziłyby jego tożsamość. Mercedes X bazuje bowiem na francuskim odpowiedniku, podobnie jak w przypadku Renault Kangoo oraz Mercedesa Citana.
Jak przystało na samochód tego segmentu, pod progami znajdują się dodatkowe stopnie ułatwiające wsiadanie, a nad przestrzenią ładunkową umieszczono stalowy pałąk, do którego możemy domontować np. LED'owe listwy rozświetlające górskie bezdroża. Niezależnie od wyboru wersji wyposażenia spośród trzech dostępnych - Pure, Progressive lub Power - w standardzie znajdziemy wygodną tylną kanapę pełniącą funkcję łóżka, dodatkowe oświetlenie przestrzeni bagażowej oraz gniazdo V12. Z tyłu do ułatwienia załadunku posłuży demontowany stopień, który po usunięciu umożliwi otwarcie burty do kąta 180 st.
A jak jest we wnętrzu? Niestety, ze standardu niemieckiej limuzyny pozostał tylko znaczek, charakterystyczne nawiewy i wielofunkcyjna kierownica. Podstawowe modele będą czarne, plastikowe i smutne, natomiast jeżeli chcemy poczuć namiastkę luksusu trzeba będzie iść nieco wyżej i zdecydować się na bogatsze wyposażenie. Otrzymamy wtedy skórzaną tapicerkę oraz obicie deski rozdzielczej, drewniane elementy ozdobne oraz system multimedialny z wyświetlaczem o średnicy 8,4”.
Pod maską również bez fajerwerków, tak więc osoby oczekujące oznaczenia X500 będą zawiedzione. Na początku do oferty trafią dwie jednostki napędowe – wysokoprężna X220d o pojemności 2,3 l i mocy 163 KM oraz benzynowa X250 o mocy 190 KM. W przyszłości planowane jest wprowadzenie silników z oznaczeniem X200 – 165KM, oraz X350d i na niego stawiamy, ponieważ V6 będzie generować 258KM i 550Nm momentu obrotowego.
W zależności od wyboru za przeniesienie mocy na koła odpowiadać będzie 6-stopniowa, manualna skrzynia biegów lub 7-stopniowa automatyczna. W większości modeli napęd będzie przekazywany na tylną oś, ale opcjonalnie pojawi się również 4x4. Pytanie na ile będzie to potrzebne, ponieważ do pokonania większości bezdroży wystarczy dobra opona i prześwit, a jego jest tu całkiem sporo – 202 mm w standardzie i 222 mm kiedy zapadnie decyzja na opcjonalne zawieszenie terenowe. Głębokość brodzenia może nie jest tak imponująca jak w G klasie 6x6, ale 60 cm nie daje powodu do wstydu. Podobnie jak kąty najazdu i zjazdu odpowiednio 30,1 st i 25,9 st. Jedynie kąt rampowy mógłby być nieco większy, jednak winę za jego wartość ponosi duży rozstaw osi.
Producent mówi, że pomimo zobowiązującego logo, ciężarówka jest w pełni zdolna do pracy dzięki zastosowaniu ramy typu drabinkowego oraz solidnej tylnej osi. Zwraca również uwagę na ładowność wynoszącą 1100 kg i zdolność uciągnięcia na haku przyczepy o masie całkowitej 3500 kg.
Do omówienia pozostał jedynie wątek ceny. W Europie Mercedes klasy X trafi do salonów w listopadzie tego roku, a ceny w Niemczech rozpoczną się od 37 294 euro. To dużo biorąc pod uwagę ceny konkurencji, oferowane możliwości terenowe, wykończenie w wersji podstawowej i fakt, że niezależnie od naszego wyboru nie otrzymamy jakości wnętrza na poziomie G-klasy. Z drugiej strony zobaczymy co czas pokaże, może pojawi się X AMG? Nie wiadomo. Tym czasem zapraszamy do komentowania i odpowiedzi na pytanie czy ten samochód zasługuje na miejsce w waszym Top Garage?