2002 (wtorek) Poznań - BerlinOddaliśmy indeksy do dziekanatu, spakowaliśmy co mieliśmy, wsiedliśmy w nasze małe autko i ruszyliśmy z Poznania w świat... godzinę przebijaliśmy się przez miasto gdy okazało się, ze zapomnieliśmy jednej z walizek... Gdzie jechaliśmy? Na ile? Tego nie wiedział nikt... chcieliśmy jak najszybciej wyjechać z polski, do Świecka było najbliżej więc ruszyliśmy po raz drugi. Na ile jedziemy zleżało od tego na ile wystarczy nam pieniędzy.Wieczorem dotarliśmy do Berlina, pochodziliśmy po centrum, zjedliśmy słodkie bułki, zaczęło padać i stwierdziliśmy, że ruszamy dalej....17.07.2002 Lubeck Hansa ParkNoc spędziliśmy na autostradzie wyznając zasadę gorzej spisz lepiej jesz Raniutko dotarliśmy do Hansa Parku i tam cały dzień niczym małe dzieci oddawaliśmy się przyjemnościom: skakania, wystrzeliwania w powietrze, opadania, zmian położenia ciała we wszystkich możliwych kierunkach. Maksymalnie wybujani około 20-stej padaliśmy z nóg, wsiedliśmy a w auto i ruszyliśmy w stronę Hamburga - niewiedząc po co18.07.2002 HamburgLeje ciągle leje, przemoknięci, zmarznięci siedzimy w samochodzie...szybka decyzja - ruszamy do Amsterdamu. Dziś nasza zasada uległa zmianie: Gorzej śpisz+ gorzej jesz = dłużej podróżujesz.19.07. 2002 AmsterdamDziś nocowaliśmy na polu namiotowym - namiot to istny raj - możesz wyprostować nogi, nie jesteś skazany na pozycję embrionalną przez całą noc - mówiąc jednym słowem luksus. Cały dzień zwiedzaliśmy miasto m.in. muzeum w domu Rembranta. Spaliśmy jak niemowlaki, jednak noc była wyjątkowo zimna. 20.07.2002 Amsterdam - ApeldoornOd rana jeszcze jedno spotkanie z Amsterdamem i muzeum Van Gogh'a (wynudziliśmy się strasznie, jakoś muzea się nas nie trzymają. Potem na myśl o zimnej nocy woleliśmy spać w aucie i wyruszyliśmy do Apeldoorn.21.07.2002 ApeldoornNie mogliśmy znaleźć "legowiska" z trudem zaparkowaliśmy w jakimś zacisznym miejscu spaliśmy 12h - sen to zdrowie. Lało cała noc, od rana zwiedzaliśmy przepiękny pałac Het Loo, niesamowite ogrody, piękne wnętrza. Zaplanowaliśmy wypad do Six Flags - park rozrywki, ale że nas plany wcale sie nie trzymają wylądowaliśmy w Delfinarium, gdzie widzieliśmy zapierające dech w piersiach pokazy delfinów. Lało tak bardzo, że wyruszyliśmy do Belgii. Antwerpen w Belgii i wielki szyld - Prawdziwe Gokarty, nie mogliśmy się oprzeć. Wyszłam przygłucha, czarna od żwiru i sadzy, ale szczęśliwa 22.07.2002 Londerzeel (obok Brukseli)Odpoczywamy na campingu, tyle nocy w samochodzie, tyle przejechanych kilometrów, że ledwo żyjemy. Rozbiliśmy namiot w namiocie aby było cieplej, siedzieliśmy calutki dzień, ale ani przez minute się nie nudziliśmy - czuliśmy się jak na Hawajach, mimo, ze lało strasznie.23.07.2002 BrukselaPo kąpieli w bieżącej wodzie na żetony pojechaliśmy obejrzeć Brukselę. Ma ona tyle starych budowli, że tydzień by trzeba je zwiedzać, ale nam się nie chciało oglądać ich od środka :) Jedynie pałac Japoński zwrócił nasza uwagę na dłużej i Atomium - choć nudne było, ale choć windę mają fajną i szybką.24.07.2002 Bruksela- Vaterloo - ParyżDwie noce w namiocie potrafią człowieka zregenerować. Zwinęliśmy nasz dobytek i ruszyliśmy do Vaterlo bo akurat zobaczyliśmy je na mapie :) Poszliśmy tam do muzeum, które okazało się nudne - jak przystało na prawdziwe muzeum. Wynudzeni ruszyliśmy do Paryża.Korki, korki i jeszcze raz korki. Straciliśmy kołpak w jakiejś wąskiej uliczce, campingu nigdzie nie widać, ludzi ciężko zrozumieć bo tylko po francusku gadają...pierwsze wrażenie: Mamy dość Paryża!!25-29.07.2002 - Versailles (Wersal) - ParyżZnaleźliśmy camping w Wersalu, tuż przy pałacowych ogrodach - piękne miejsce, spokojne, blisko do pociągu łączącego to miasto z Paryżem. Tanio i przyjemnie. Jak wychodziliśmy rano to wracaliśmy nocą ostatnim pociągiem. Całe dnie zwiedzaliśmy Paryż, parki rozrywki, zaglądaliśmy we wszelkie możliwe zakamarki tego uroczego miasta. Zakochaliśmy się w Paryżu.30.07.2002 Paryż - LondynKupiliśmy bilety na najszybszy pociąg i pojechaliśmy kanałem do Londynu. Bilety bardzo drogie, ale po to właśnie oszczędza się na spaniu i jedzeniu żeby zobaczyć jak najwięcej. Londyn zrobił na nas złe wrażenie, do dziś kojarzy nam się tylko z brudem... Metro gorsze jak nasze osobowe pociągi, nieoznakowane... po prostu kompletna porażka. Widzieliśmy wszystkie słynne budowle, co chwilę padało, teraz dopiero wiemy co znaczy angielska pogoda.31.07.-1.08.2002 ParyżOstatnie chwile w Paryżu, mieście do którego z chęcią będziemy wracać. Ostatnie zakupy, wieczorne wejście na wieżę Eiffla, romantyczny spacer nad brzegiem Sekwany. Na koniec wpadamy jeszcze do wielkiego parku wodnego, ogólnie wszystkie parki rozrywki w Paryżu i w jego okolicach są bardzo przereklamowane, natłok ludzi sprawia że nie są atrakcją tylko męczarnią.Popołudniem 1.08.2002 wyjeżdżamy w stronę Lazurowego wybrzeża, po drodze zahaczamy o przecudowny zamek Chambord, naprawdę jest wyjątkowy, urokliwy i bajeczny.2.08.2002 Cannes (18 dzień)Podroż do Cannes jest bardzo męcząca, kręta droga przez góry - takie "jelita", upał, wszystko daje się we znaki. Cały dzień w samochodzie. Nocą Cannes wygląda pięknie.3.08.2002 CannesWidzieliśmy schody gwiazd - na co dzień brudny, wytarty, w kolorze wyblakłej czerwieni dywan. W środku jest tragicznie, lepiej jest często w miejskich ośrodkach kultury. Pewnie na festiwal jakaś wróżka wszystko zmienia. Popołudnie spędziliśmy w Antibes, gdzie znajduje się miedzy innymi muzeum Picassa. Jak dla nas to nie jest żadna sztuka... Spaliśmy na jakimś parkingu.4.08.2002 Monako - WłochyDziś po trzeciej nocy w samochodzie jesteśmy wykończeni i czujemy się jak menele. Zwiedziliśmy całe Monte Carlo, warto zajrzeć do muzeum oceanograficznego, byliśmy w pałacu, oglądaliśmy pełne przepychu kasyna i hotele. Mają tam wiele, ale campingu nie uświadczy się. Zmęczeni pojechaliśmy w stronę Włoch aby w nocy móc wyprostować nogi5.08.2002 PIZAZnaleźliśmy pole namiotowe resztkami sił, dali nam skrawek ziemi kamienistej bo wszystko zajęte - prawie jak pole z masażem. Po porannym posiłku ruszyliśmy do Pizy. Jechało sie i jechało, wieża mała, przegapiliśmy ja w pierwszym momencie bo nie wystawała zza płota. Zrobiliśmy małe zakupy i wieczorkiem ruszyliśmy na Rzym.6.08.2002 - RzymOdpoczywamy, odpoczywamy i jeszcze raz odpoczywamy. Mamy bardzo urokliwy camping po Rzymem - Seven Hills, jest naprawdę wyjątkowy i woda nie jest na żetony, można się normalnie wykąpać.7.08.2002 Rzymod 7 rano na nogach, oblecieliśmy chyba z pół Rzymu, widzieliśmy tyle, że aż mętlik mamy. Padliśmy wieczorem jak zabici...8.08.2002 RzymDziś to samo, scenariusz podobny jak wczoraj. Zwiedziliśmy też Watykan i resztę Rzymskich zabytków. Wróciliśmy na camping prawie na czworakach.9.08.2008 Asyż, San Marino (25 dzień)Asyż miasteczko jakich mało, urokliwe, malutkie, wąskie uliczki, śliczne budowle, nie chciało sie go opuszczać. Popołudnie spędziliśmy w San Marino, kto raz był wróci kiedyś na pewno. Większość sklepikarzy mówi po Polsku, napisy na sklepach też po Polsku zastanawialiśmy się dlaczego... to małe miasto państwo ma bardzo tanie m.in alkohole - to wyjaśniało wszystko. Kupiliśmy pyszne likiery, na pewno po nie kiedyś wrócimy. Niestety nie było tam nigdzie pola namiotowego wiec czekała nas noc w pozycji embrionalnej...10.08.2002 WenecjaNie mogliśmy tam nie zajrzeć, bo zauroczyła nas już kiedyś. W Wenecji powłóczyliśmy się uliczkami, popływaliśmy tramwajami wodnymi, pojedliśmy pizzy i pysznych lodów. W pewnym momencie zaczęła się ulewa i "czas na nas"Wróciliśmy do autka, stwierdziliśmy, że mamy dość, pieniążków już mało więc...wyruszyliśmy w powrotną drogę11.08.2002 Austria, Czechy, Polska - domJechaliśmy praktycznie nieprzerwanie na zmianę, zatrzymywaliśmy się tylko na tankowania tak bardzo już chcieliśmy do domu. Pierwsze kroki w Poznaniu skierowaliśmy do supermarketu - jakie tu wszystko było tanie, jakie dobrePodsumowaniePrzejechaliśmy ponad 6,5 tysiąca kilometrów, w samochodzie spędziliśmy ponad 120godzin. Mieliśmy tylko papierową mapę Europy, błądziliśmy, szukaliśmy, dużo czasu zmarnowaliśmy, ale teraz już są inne czasy, taka podróż może trwać krócej i można zobaczyć jeszcze więcej. Podróż była całkowicie spontaniczna, jeśli gdzieś się nudziliśmy, jeśli padało lub nie podobało nam się to wsiadaliśmy w auto i jechaliśmy dalej w świat.
Najpiękniejsza podróż naszego życia.
16.07.