Gabriele Tarquini, który w wieku 47 lat ma zapał początkującego zawodnika, jest siódmym Włochem z tytułem mistrza świata. 18 lat temu podobny tytuł uzyskał Teo Fabi, a wcześniej Nino Farina, Alberto Ascari, Mauro Baldi, Roberto Ravaglia i Massimo Biasion. Tarquini jest też rekordzistą pod innym względem. Jako 47-latek jest najstarszym zdobywcą tytułu mistrzowskiego w historii sportu samochodowego i pokonał w tej kategorii nawet Juana Manuela Fangio.

Gabriele jest nie tylko bardzo szybkim i jeżdżącym intuicyjnie kierowcą, który potrafi wykorzystać każdy moment wyścigu dla swoich potrzeb i zmusić samochód do ujawnienia pełnego potencjału, ale także ma doskonały kontakt z ludźmi. Dzięki empatii i serdeczności okazywanej wszystkim wokoło doskonale znajduje się w każdej sytuacji w zespole. Tarquini związał się z Setem w 2006 roku. Cieszył się już wtedy znakomitą renomą jako kierowca ścigający się w tak prestiżowych zawodach, jak brytyjskie, niemieckie i oczywiście włoskie mistrzostwa samochodów turystycznych. Wcześniej przez kilka lat jeździł w Formule 1, ale wtedy nigdy nie otrzymał samochodu dorównującego poziomem jego umiejętnościom jazdy.

Za kierownicą Seata Leona WTCC odniósł pierwsze zwycięstwo w Istambule, wyprzedzając kolegę z zespołu Petera Tertinga na ostatnim łuku. W ogólnej klasyfikacji mistrzostw zajął wówczas piąte miejsce.

Drugie zwycięstwo z Seatem nadeszło w 2007 roku w Zandvoort. Tarquini odniósł je w typowym dla siebie stylu i wtedy też okazało się, jak wiele ten zawodnik może dać zespołowi. Temperatura była niższa niż się spodziewano, a Gabriele wiedział, że opony w jego samochodzie nie będą zużywały się tak szybko. Doszedł do wniosku, że wystarczy odpierać ataki rywali przez kilka pierwszych okrążeń i poczekać, aż to oni zetrą sobie opony i w drugiej części wyścigu dadzą mu spokój.

Gabriele postępował podobnie w trakcie całej swojej kariery. Ma niezwykłą zdolność wykorzystania każdej okazji na torze - zwłaszcza takiej, której we właściwym momencie nie umieli rozpoznać rywale. Jego intuicja pozwala mu wykorzystać zarówno słabości innych zawodników, jak i cały własny potencjał. Inżynierowie współpracujący z Tarquinim zawsze podkreślają jego umiejętność dostrzegania szans tam, gdzie pozornie ich nie ma, oraz ich maksymalnego wykorzystania.

W 2008 roku został wicemistrzem WTCC za kolegą z zespołu Yvanem Mullerem, po zwycięstwach na tak zróżnicowanych torach, jak Kurytyba, Brno i Monza. Ważny jest także wkład tego zawodnika w zdobycie przez Seata mistrzowstwa w klasyfikacji producentów WTCC. Zakończony właśnie sezon to ukoronowanie kariery Tarquiniego - mistrza świata, który ma na koncie zwycięstwa w Kurytybie, Porto i Imola, a także pięć pole positions (w tym trzy pod rząd), co stanowi rekord sezonu.

Tarquini jako kierowca jest bardzo dokładny i przywiązuje wagę do szczegółów. Jego nieodłączny inżynier toru Giancarlo Bruno przypomina sobie, jak pewnego razu, po uzyskaniu słabego czasu w kwalifikacjach, Tarquini przyjechał do boksu zdenerwowany, bo radio było niesprawne. Mimo presji czasu kazał usunąć usterkę, bo nie znosił, kiedy coś nie działało tak jak powinno. Z naprawionym radiem wrócił na tor i… wywalczył pole position!

Gabriele Tarquini jest zagorzałym fanem i kibicem Milanu. Kiedy jego ulubiona drużyna gra mecz, robi wszystko, aby go obejrzeć, niezależnie od miejsca na świecie, w którym się znajduje.

Ostatnio jednak najważniejsza nie jest już piłka nożna, ale 4-letnia Giulia i 3-letni Matteo - dzieci, które ma z żoną Beatrice i których imiona wypisał sobie na kasku używanym w każdym wyścigu.