Auta znane jako D22 (początkowo Pickup, potem NP300) podzielić możemy na trzy grupy: z pierwszej fazy produkcji (do liftingu w 2001 r.), drugiej (po zmianach do końca produkcji w 2006 r.) oraz jako wznowione NP300 (od 2008 r.). Każda z nich charakteryzuje się czymś zupełnie innym. Cofnijmy się do początku produkcji D22, czyli do 1998 r.
Auto zadebiutowało jako klasyczny pikap z trzema rodzajami kabin. Pod maską pojawił się turbodiesel 2.5 o mocy 104 KM. Wersja bez turbo i intercoolera (83 KM) przeznaczona była tylko dla aut napędzanych na jedną oś. Oferowano również (odmiany 2WD i 4WD) benzynowy silnik 2.4 12V. Auta były poprawne „aż do bólu” – nie psuły się, nie wyróżniały niczym szczególnym. Akceptowalne podstawowe wyposażenie (tradycyjnie najlepsza była Navara z aluminiowymi felgami itp.), dobra jakość montażu, niezła dynamika – to wszystko szybko zjednało mu wielu zwolenników.
Powiew świeżości przyniosła modernizacja z 2001 r. Nowy turbodiesel miał 16-zaworową głowicę i wtrysk bezpośredni, dzięki czemu oferował bardzo atrakcyjne (przynajmniej 9 lat temu) osiągi, przy spalaniu niższym od poprzednika. Wystarcza średnio 10-11 l na „setkę”. Z ówczesnych konkurentów mniej oleju napędowego zużywa tylko Hilux D-4D, ale ten nie jest w stanie rywalizować pod względem dynamiki. Poprawiono też wyposażenie, Navary z końca produkcji mają tapicerkę z alcantary i automatyczną klimatyzację. Aby poprawić komfort podróży ta topowa odmiana otrzymała też delikatniejsze resory piórowe na tylnej osi.
Niestety pojawia się też jedno „ale” – awarie silników. Z tego co udało nam się ustalić nieoficjalnie, serwisy autoryzowane dysponują listą około 1300 numerów VIN aut sprzedanych w Polsce, które mogą być dotknięte problemem. Okazuje się, że to… praktycznie wszystkie Pickupy z tych lat sprzedane w naszym kraju! Nissan przedłużył gwarancję na silnik do 150 tys. km lub 5 lat, więc część egzemplarzy ciągle może się jeszcze „załapać” na darmową naprawę (najczęściej kończy się na wymianie całego motoru). Warunkiem jest jednak regularne serwisowanie auta w ASO, o czym niestety spora część użytkowników dowiedziała się po czasie.
Nissan zakwalifikował usterkę do grupy III – „interweniować tylko w razie awarii”. Problem teoretycznie nie jest duży – to panewki wykonane z niewłaściwego materiału. Podobno jeśli przestrzega się zaleceń producenta (wymiana oleju co 10 tys. km, w ciężkich warunkach częściej), to jest szansa uniknąć awarii. Ale z licznych dyskusji prowadzonych na forach internetowych wynika, że niekoniecznie.
Szansę daje też wschłuchiwanie się w odgłosy pracy, ale i to nie gwarantuje, że zdążymy w odpowiednim momencie wyłączyć motor. Jeśli wymienimy same panewki, na naprawę wystarczy około 1500 zł. Jeśli nie zdążymy, to koszty okazują się poważne – korbowód uszkadza blok („wychodzi bokiem”) i niemal cały silnik jest do wymiany. Według cen ASO taka operacja jest nieopłacalna (minimum 35 tys. zł), pozostaje więc poszukiwanie używanego silnika.
Naprawdę szkoda, bo poza opisaną dolegliwością Pickup z tych lat to bardzo dobre auto, z listą usterek ograniczoną do drobiazgów w zawieszeniu i zacinającej się zmieniarki CD. Warto jeszcze poświęcić chwilę modelowi NP300. Po wprowadzeniu na rynek z dużym sukcesem Navary (już nie jako wersji wyposażeniowej, a nowego modelu) okazało się, że to wręcz za dobre (!) auto, doskonale spisujące się w roli pojazdu rekreacyjnego, ale niechętnie wybierane do pracy w terenie. Reaktywowano więc starego Pickupa – od 2008 r. można nabyć model NP300, który przeszedł niewielkie zmiany: m.in. silnik – ponoć już bez wady – otrzymał wtrysk common rail, a skrzynia Double Caba jest nieco dłuższa.
Pickup – jak sama nazwa wskazuje – jest typowym przedstawicielem gatunku lekkich, terenowych półciężarówek, reprezentując niemal wszystkie zalety i wady tych aut. Nie należy liczyć na komfort jazdy czy precyzję prowadzenia na poziomie auta osobowego czy nawet delikatnego SUV-a. Jeśli najczęściej podróżujemy z pustą paką, warto wrzucić tam na stałe 200 czy 300 kg. Zimą, czy też na mokrej nawierzchni samochód staje się niebezpiecznie podsterowny – tył chętnie wyprzedza przednią część, co jest szczególnie odczuwalne w mocniejszych, 133-konnych wersjach. Oczywiście, gdy nawierzchnia jest pokryta lodem czy śniegiem, możemy z czystym sumieniem załączyć napęd 4x4, ale pamiętajmy, że to najprostszy układ ze sztywno dołączaną osią przednią. Na rynku dominują auta z europejskiej sieci sprzedaży (z silnikiem 2.5 TD), czasem możemy natknąć się na „dziwolągi” – np. z silnikiem wysokoprężnym 2.7 lub nawet 3.0.
Wybierając konkretny egzemplarz, zwróćmy uwagę na wykończenie. Podstawowe mają wąskie, „ciężarowe” opony, ubogą tapicerkę i są wyraźnie głośniejsze. Do rodzinnego wykorzystania znacznie lepiej nada się Navara. Pickup bardzo dobrze spisuje się w terenie. Zwraca uwagę właściwa praca zawieszenia, imponujący prześwit (w niektórych wersjach nawet 240 mm) czy też poprawne ukształtowanie karoserii. Przydatność D22 do pracy czy rekreacji off-roadowej można bardzo łatwo poprawić, chociażby montując osłony (podwozia + przednia Asfir za 2500 zł), snorkel (około 1200 zł) czy blokadę tylnego dyferencjału (ARB za 3200 zł). Bez kłopotu kupimy również zestawy do pikapów (wykładziny, nadbudowy itp.)
Podsumowanie - Gdyby nie wpadka z silnikiem, Pickup byłby wprost idealnym wyborem. Dobra dynamika, niezłe parametry terenowe, akceptowalny poziom wyposażenia – do pracy to w zupełności wystarczy. A tak musimy się zdecydować na leciwą już wersję z początku produkcji (mniej dynamiczną) lub przeprowadzić śledztwo na temat historii danego egzemplarza. Najlepiej, jeśli ma silnik po wymianie w ASO, wtedy ryzyko jest praktycznie żadne. Gorzej gdy został byle jak, tanio naprawiony.
Pamiętajmy, żeby podczas oględzin nie poprzestać na jednostce napędowej – co prawda Pickup okazał się bardzo trwałą konstrukcją, to jednak egzemplarze silnie eksploatowane w terenie, ciągające przyczepy czy z dużymi przebiegami nie będą w idealnej kondycji. Mimo kłopotów Pickup to auto zdecydowanie warte rozważenia!