Kiedyś z takiej polityki słynęły firmy produkujące luksusowe auta. Jeśli w salonie Ferrari pojawił się klient, który wydawał się „niegodny” jazdy ekskluzywnym modelem tej firmy, sprzedawca mógł odprawić go z kwitkiem. Wygląda na to, że do szacownego grona wybrednych producentów chcą dołączyć kolejne marki, i to niekoniecznie takie, które kojarzą się z luksusem – jak choćby Subaru. Pisaliśmy niedawno o zastrzeżeniach użytkowników co do trwałości sprzęgieł w autach tej marki, wyposażonych w silniki Diesla.
Doniesienia o problemach z tym podzespołem dotarły nie tylko do nas, sprawą zajęli się również dziennikarze stacji TVN Turbo. Pod presją mediów oraz niezadowolonych kierowców importer Subaru postanowił podjąć odpowiednie działania. Jednym z nich ma być wyłuskiwanie przez sprzedawców podczas jazd próbnych kierowców, którzy mogliby zbyt niedelikatnie obsługiwać auta. W razie stwierdzenia, że klient jest potencjalnie niebezpieczny dla auta, mają „zrezygnować ze sprzedaży”. Nie chodzi o modele sportowe, ale o rodzinne kombi z silnikiem Diesla! Kupili niewłaściwe auto - To i tak uczciwsze postawienie sprawy niż w przypadku firmy Opel. Do naszej redakcji docierają kolejne doniesienia od czytelników, którzy kupili auta z silnikami Diesla wyposażonymi w filtry cząstek stałych DPF. Dopiero w przypadku awarii dowiadują się, że te auta nie nadają się do jazdy po mieście! Szkoda, że nikt ich wcześniej o tym nie poinformował.
Ople z DPF-em: nie do jazdy w mieście - Co może oznaczać uzasadnienie odmowy naprawy gwarancyjnej brzmiące: „sposób użytkowania auta pozostawia wiele do życzenia”? Czy kierowca jeździł zwykłą osobówką w ciężkim terenie? A może używał jej do rajdów i przez setki tysięcy kilometrów nie wymieniałoleju? Ależ skąd! Chodzi tu o auto, które było użytkowane do jazdy... po mieście.Co w tym złego? Okazuje się, że „nowoczesne” diesle wyposażone w filtry cząstek stałych nie znoszą takiej eksploatacji, raz na jakiś czas potrzebują co najmniej kilkudziesięciu kilometrów „wybiegu” ze stałą prędkością, po to, żeby filtr mógł się „przepalić”.
Jeśli kierowca o tym nie pamięta, zniszczy silnik. Oczywiście, kosztów nie pokryje gwarancja, bo „sposób użytkowania auta pozostawia wiele do życzenia”. Rolę alibi odgrywa instrukcja obsługi, która opisuje, jakie warunki niezbędne są do prawidłowej pracy filtra. Dlaczego więc w salonach, na autach wyposażonych w to proekologiczne rozwiązanie, nie ma tabliczek z ostrzeżeniami: „Nie nadaje się do jazdy po mieście”, albo „Tylko dla mieszkańców wsi oraz posiadaczy działek poza miastem”? Słyszeliśmy już o przypadkach, kiedy bezczelni doradcy serwisowi radzili niezadowolonym klientom, żeby zostawić sobie felerne auto do jazdy w dalsze trasy, a do poruszania się po mieście dokupić sobie np. Opla Corsę z silnikiem benzynowym.
List od Czytelniczki - „Mam nieustanne problemy z moim Oplem Zafirą – pod koniec lutego br. samochód znowu trafił na lawecie do serwisu. Okazało się, że stan oleju silnikowego jest dwukrotnie podwyższony. Auto przebywało w serwisie 3 dni. ASO nic nie zrobiła. Doradca serwisowy poinformował mnie, że należy wymienić olej w silniku i wydał mi niesprawne auto! Myślę, że postąpił tak, gdyż przekazałam swoją sprawę prawnikowi. Zafira jest jeszcze na gwarancji i stoi obecnie w garażu, bo nie można nią jeździć (grozi to uszkodzeniem silnika). Czekam na ekspertyzę rzeczoznawcy samochodowego, który ma stwierdzić, czy auto nadaje się do dalszej eksploatacji. Diler nie potrafi naprawić pojazdu. Mam nadzieję, że z Waszą pomocą Opel skutecznie zreperuje Zafirę. Nie po to przecież kupiłam nowy samochód, by teraz stał w garażu”.Joanna Bała
Odpowiedź firmy Opel: Klientka kupiła Zafirę wyposażoną w silnik Diesla i filtr cząstek stałych. Sposób użytkowania samochodu nie pozwala na pełne wypalenie się filtra, co skutkuje częstymi wizytami w serwisie. W tej sprawie ASO prowadzi korespondencję z kancelarią prawną klientki, która domaga się usprawnienia auta, podczas gdy sposób użytkowania Zafiry pozostawia wiele do życzenia – auto jeździ na krótkich odcinkach, w wyniku czego filtr DPF nie ma warunków do wypalenia cząsteczek stałych w trakcie jazdy. Instrukcja obsługi opisuje, jak użytkować samochód. Pani Joanna kupiła Zafirę, która nie nadaje się do takiego sposobu eksploatacji.Przemysław Byszewski (PR Manager GM Polska)
strona 2
Subaru diesel: tylko w delikatne ręce
Problemy z trwałością sprzęgła w dieslach Subaru? Zdaniem polskiego importera aut tej marki winę ponoszą kierowcy „niekompatybilni” z dopracowaną i solidną konstrukcją. Okazuje się, że ta „niekompatybilność” dotyka nawet kierowców z kilkudziesięcioletnim stażem. Ponieważ problem stał się głośny – zainteresowały się nim media, a poszkodowani użytkownicy głośno protestowali np. na forach internetowych, sprawy nie dało się zamieść pod dywan. Importer podjął działania.
Teoretycznie w takiej sytuacji najrozsądniejszym rozwiązaniem byloby zastosowanie mocniejszych sprzęgieł. Tyle że zmiana konstrukcji auta i ewentualna akcja naprawcza kosztowałaby krocie. Wybrano tańszą opcję: odsiewanie potencjalnie ryzykownych klientów zanim jeszcze zdążą kupić auto (czyt. obok fragmenty listu prezesa Subaru Import Polska), zmianę instrukcji obsługi, zastosowanie oprogramowania zmniejszającego osiągi silnika w pewnym zakresie obrotów oraz szkolenia dla kierowców, którzy już jeżdżą Subaru z silnikiem Boxer Diesel.
Pozytywnym aspektem całej sprawy jest przynajmniej to, że importer postanowił zwracać koszty poniesione na przedterminową wymianę sprzęgła, jeśli właściciele aut wezmą udział w szkoleniu i pozwolą na elektroniczne osłabienie auta. Do tej pory „niekompatybilni” pechowcy, niezależnie od przebieguswoich samochodów, za wymianę spalonego sprzęgła musieli z własnej kieszeni zapłacić ok. 6 tys. zł! Producentom przekonanym o doskonałości swoich wyrobów radzimy przypomnieć sobie hasło lansowane przed laty przez Hondę: „Firstman, then machine” – najpierw człowiek, potem maszyna.
Fragmenty e-maila przesłanego przez Witolda Rogalskiego, prezesa Subaru Import Polska, po programie „Turbo Kamera” w TVN Turbo:„(...) zobligowaliśmy naszych autoryzowanych partnerów do zwrócenia już podczas jazd próbnych szczególnej uwagi na sposób obsługi samochodu przez potencjalnych nabywców. W przypadku stwierdzenia problemów mają zrezygnować ze sprzedaży lub przeprowadzić we własnym zakresie krótkie szkolenie mające na celu stwierdzenie, czy istnieje ryzyko niewłaściwej eksploatacji.” „(...)Niezależnie od braku refundacji przez FHI (producenta auta – przyp. red.) tym klientom, którzy dokonali już wymiany sprzęgła przy niskich przebiegach na skutek jego przegrzania na zlecenie płatne, a którzy zdecydują się na skorzystanie z oferowanego szkolenia oraz zainstalowanie <łagodniejszego> oprogramowania, zwrócimy poniesione koszty (...).Tym, którzy będą (błędnie) uważali, że jest to reakcja na <nagonkę medialną>, i tak nie będę w stanie takiej interpretacji wyperswadować, więc nawet nie będę próbował. Ponieważ nasi partnerzy jeszcze nie otrzymali instrukcji, uprzejmie proszę o powstrzymanie się przed <bombardowaniem> ich pytaniami”.
strona 3
Wszechobecna korozja a Ford proponuje „odpicowanie” auta- Auto wcale nie musi być popowodziowe, żeby sprawiało problemy, o których piszemy na początku tego numeru (str. 4, „Auta wymyte z wartości”). Do naszej redakcji zgłosił się czytelnik, którego samochód (bezwypadkowy, kupiony rok temu jako nowy w salonie) koroduje zarówno na powierzchni blach, jak i w najgłębszych zakamarkach karoserii. Rdzewieją w nim nawet podzespoły mechaniczne.
Skoro auto nie zostało zalane w czasie powodzi, to co może być powodem tak intensywnego rdzewienia? Zdaniem zapytanych przez nas fachowców egzemplarz ten mógł ucierpieć podczas transportu morskiego. Jeśli auto nie było odpowiednio zabezpieczone, słona woda mogła dostać się niemal wszędzie, powodując korozję. Jeżeli rzeczywiście tak jest, to zaproponowane rozwiązanie jedynie na krótko zatuszuje skalę problemów. Czyżby Ford proponował „odpicowanie” auta i znalezienie na nie naiwnego kupca?
List od Czytelnika: „Mam problem z korodującym Fordem Rangerem. Samochód kupiłem rok temu, jego przebieg to 33 tys. km. W samochodzie nie ma w zasadzie ani jednego elementu metalowego, który nie byłby zaatakowany przez korozję. Diler Germaz proponuje lakierowanie niektórych elementów, na co zgadza się importer – Ford Polska. Mam nadzieję, że Ranger nie jest autem popowodziowym”. Jeremi Heigelmann
Odpowiedź firmy Ford:Nasz dział obsługi klientów skontaktował się już z panem Heigelmannem i wyjaśnił sprawę. Usterki w samochodzie zostały ponownie poddane analizie inżyniera ds. blacharsko-lakierniczych Ford Polska. Zalecony sposób naprawy, jak również użycie konkretnych materiałów są zgodne z technologią producenta przewidzianą dla tego rodzaju usterek. Miejsca występowania korozji zostaną zatem oczyszczone, zabezpieczone odpowiednimi środkami, a następnie polakierowane. Jednocześnie informujemy, że naprawa może być wykonana jedynie zgodnie z technologią producenta.Andrzej Gołębiowski, Ford Polska