Osoby, które kilka lat temu kupowały nowy samochód, za fabryczną nawigację, wkomponowaną w deskę rozdzielczą, dopłacały od kilku do kilkunastu tysięcy złotych. Urządzenia te już dawno nie spełniają swojej funkcji, a są poważnym problemem. Dziś za nawigację też sporo się dopłaca, do wyjątków należą samochody klasy premium, w których system ten zwykle należy do pakietu innych zamówionych elementów. A jeśli trzeba dopłacić, to raczej w tysiącach niż setkach.
W zamian dostajemy sprzęt, który nawet w fabrycznie nowym samochodzie nie zna dróg oddanych do użytku w ostatnich miesiącach. Nie brakuje i takich, które mają mapy sprzed 2-3 lat. O ile w Niemczech nie jest to problem, bo drogi się raczej modernizuje, niż rozbudowuje, o tyle w Polsce taki sprzęt jest bezużyteczny i trzeba go zaktualizować. Prawdziwą frustrację przeżywają jednak właściciele kilkuletnich aut, zwłaszcza tych, których nawigacje można zaktualizować jedynie za pomocą płyty DVD. Po pierwsze, zazwyczaj najbardziej aktualne mapy są i drogie, i nie pierwszej świeżości. Po drugie, procedura aktualizacji niektórych sprzętów jest na tyle kłopotliwa, że serwisy nie chcą się w ogóle do tego brać: operacja trwa do kilku godzin i w tym czasie silnik ma pracować.
Po trzecie, wraz ze starzeniem się niektórych platform producenci wycofują się z nich. Przykład? Blaupunkt serii DX, który był montowany w autach jeszcze w 2010 roku, a już od dłuższego czasu (najnowsza edycja map: 2013-14) jest kompletnie pozbawiony wsparcia programowego. Kilkuletni sprzęt lubi się psuć (typowa usterka m.in. w Jeepach), a jeśli służy także do sterowania radiem, klimatyzacją i innymi funkcjami auta, to nie można ot tak go zostawić: naprawy nie zawsze są możliwe, zaś części zamienne (wyłącznie w postaci nowej stacji multimedialnej) kosztują nie mniej niż w chwili debiutu.
Obecnie sprzedawane urządzenia można łatwo aktualizować za pomocą kart SD, coraz częściej w cenie mają aktualizacje na 3-5 lat – to plus. Niestety, nie są tak aktualne i wygodne w użyciu, jak programy nawigacyjne na komórkę – nie ma nawet porównania! Również platformy do łączenia smartfona z systemem multimedialnym, z wyjątkiem łącza Bluetooth, działają byle jak i nie ma pewności, czy to, za co płacisz dziś kupę pieniędzy, za 2 lata nie nada się tylko do muzeum. Systemy nawigacyjno-telematyczne starzeją się tak szybko, że jest to ostatnia rzecz, na którą, kupując nowe auto, warto wydać pieniądze.
Naszym zdaniem
Jeśli widzisz nowe auto warte 300-400 tys. zł z telefonem przyklejonym do szyby, nie śmiej się: jego właściciel właśnie się przekonał, że to, co wydał na nawigację, to stracone pieniądze.