Zima to dla większości klasyków okres całkowitej bezczynności – choć właściwie i przez resztę roku duża liczba tych aut się nie przepracowuje. Większość rzeczywiście cennych (lub po prostu szanowanych przez właścicieli) pojazdów pauzuje od października lub listopada przez sześć kolejnych miesięcy w oczekiwaniu na pierwsze wiosenne wyjazdy.
Jeśli auto ma stać miesiącami, nie wystarczy po prostu odstawić go do ciepłego garażu – potrzebne są staranne przygotowania. Im więcej czasu i wysiłku poświęcicie na to jesienią, tym mniej pracy będzie czekało was wiosną. Tyle teorii, a jak jest w praktyce? No cóż, dobre chęci i ambitne plany często są weryfikowane przez brak czasu lub środków. Wielu właścicieli starszych aut nie wie też o tym, ile ryzykują, gdy na zbyt długo odstawiają nieprzygotowane auto.
W czasie postoju w najróżniejszych miejscach karoserii może pojawić się rdza, a we wnętrzu rozwinie się pleśń. Głęboko rozładowany akumulator nawet po naładowaniu może już nie nadawać się do użytku, a opony potrafią się trwale odkształcić. Usunięcie takich uszkodzeń jest z reguły naprawdę drogie, a przy tym nie zawsze możliwe!
Połową sukcesu w przypadku składowania klasyka jest znalezienie dla niego odpowiedniego miejsca: suchego, ciemnego garażu z dobrą wentylacją i możliwie stałą temperaturą. Druga połowa zależy od nakładu pracy, którą poświęcicie na przygotowanie samochodu. Poniżej prezentujemy trzy sposoby zadbania o klasyka przed rozpoczęciem przerwy zimowej:
- dla minimalistów, którzy mają czas tylko na podstawowe zabiegi pielęgnacyjne przy aucie;
- dla pasjonatów, którzy chcą naprawdę zadbać o swój samochód i mają na to czas i pieniądze;
- dla perfekcjonistów, czyli tych, dla których pieniądze nie grają roli, a tylko to, co najlepsze, jest dla nich wystarczająco dobre.
Minimalne przygotowanie auta do dłuższego postoju
Przed ostatnią przejażdżką w sezonie nawet prawdziwy minimalista powinien sprawdzić poziom płynów eksploatacyjnych i w razie potrzeby je uzupełnić. Później dobrze byłoby, gdyby umył starannie auto – w ostateczności nawet w myjni automatycznej, ale koniecznie z programem obejmującym też mycie podwozia.
Później należy takim samochodem pojeździć przynajmniej do czasu, aż nadwozie dokładnie wyschnie, a silnik się nagrzeje. Nawet jeśli nie jest jeszcze zimno, warto włączyć ogrzewanie. Jeżeli olej jest w miarę świeży, wymianę można odłożyć do wiosny. Później, tuż przed samym odstawieniem auta, warto wybrać się na stację benzynową, zatankować pod korek paliwem premium i napompować koła nieco powyżej ciśnienia zalecanego przez producenta. Warto też pamiętać o wymontowaniu akumulatora i doładowywaniu go.
Jak pasjonat przygotowuje auto do dłuższego postoju?
Pasjonat zabiera się do przygotowania auta do zimowania z odpowiednim wyprzedzeniem. Zaczyna od sprawdzenia, czy na karoserii nie pojawiły się ślady rdzy lub ubytki lakieru. Jeśli tak, usuwa je przed odstawieniem pojazdu. Przed przerwą zimową sprawdza i – jeśli to konieczne – wymienia płyny eksploatacyjne. Wie, że świeży olej nie zawiera agresywnych produktów spalania, które mogłyby przez kilka zimowych miesięcy wyrządzić spustoszenie w silniku, a w świeżym chłodziwie jest więcej aktywnych dodatków ograniczających korozję i odkładanie się kamienia piecowego, które z czasem po prostu się zużywają.
Na otworku odpowietrzającym w zbiorniku płynu hamulcowego przykleja taśmę, która zapobiega przedostawaniu się wilgoci do wnętrza układu.
Jeśli miejsce postojowe nie jest ogrzewane, spuszcza letni płyn ze spryskiwaczy i wlewa zimowy.
Pasjonat podczas mycia auta troszczy się nie tylko o to, żeby karoseria dobrze wyglądała – czyści też podwozie, nadkola, wnęki, podciągi, podszybie oraz wszystkie inne miejsca, w których może się gromadzić mokry brud. Starannie myje też felgi i usuwa z nich pozostałości pyłu hamulcowego.
Jeśli ma do czynienia z kabrioletem, dach myje przy użyciu specjalnego środka, a następnie, po wysuszeniu, starannie impregnuje.
Oczywiście, po myciu dokładnie czyści nie tylko sam dach, lecz także wszystkie zakamarki karoserii i wnętrza. Podczas wizyty na stacji benzynowej wlewa paliwo zarówno do baku, jak i do kanistra. Po co? Żeby po dojechaniu do garażu zalać zbiornik dokładnie pod sam korek. Wcześniej jednak dolewa do paliwa tzw. stabilizatora, czyli preparatu wydłużającego jego trwałość. Na samym tankowaniu też nie oszczędza – wybiera paliwa klasy premium, a szerokim łukiem omija dystrybutory, w których znajduje się paliwo zawierające niestabilne z natury biododatki.
Pasjonat pamięta też o akumulatorze – co najmniej podłącza go do ładowarki z funkcją ładowania podtrzymującego.
Staranny użytkownik nie domyka też drzwi, pozwala im jedynie „zaskoczyć na pierwszy ząbek”. Dzięki temu zakonserwowane przedtem gruntownie uszczelki nie odgniotą się. W kabriolecie nie napina do końca poszycia dachu, żeby materiał się nie porozciągał, a konstrukcja nośna nie była przesadnie obciążona. Jeśli auto ma zamknięte nadwozie, nie domyka też szyb, żeby wnętrze mogło się nieco wietrzyć.
Opony pompuje nieco mocniej niż do jazdy, ewentualnie wkłada pod koła specjalne podkładki, które sprawiają, że nacisk rozkłada się na większą powierzchnię bieżnika.
Nasączone olejem szmaty zabezpieczają zarówno dolot powietrza do silnika, jak i jego wydech. Na kierownicy umieszcza też kartkę z ostrzeżeniem, żeby je wyjąć przed próbą uruchomienia silnika.
Na koniec pozostaje jeszcze przykrycie auta miękką, lekką, a przede wszystkim oddychającą i czystą plandeką.
Jak perfekcjonista przygotowuje auto do dłuższego postoju?
Perfekcjonista nigdy nie uznaje półśrodków. Podobnie jak pasjonat, zaczyna od skontrolowania płynów eksploatacyjnych. Dokładne wyczyszczenie auta powierza jednak specjalistom od detailingu. Zleca jego dokładne mycie nie tylko na zewnątrz i wewnątrz, lecz także pod maską, po to, żeby jego ukochany samochód naprawdę czysty trafił do garażu. Na myciu oczywiście się nie kończy – po nim przychodzi pora na politurę z woskiem do lakieru. Wszystkie elementy z tworzyw sztucznych oraz z gumy konserwuje przy użyciu specjalistycznych preparatów, to samo czeka chromy, elementy gumowe oraz skórzaną tapicerkę.
Przed postojem auto perfekcjonisty musi być zatankowane pod sam korek – oczywiście, paliwem z dodatkiem stabilizatora.
Nasz perfekcjonista nie tylko zatyka dolot i wydech nasączonymi olejem szmatami, lecz także wykręca świece zapłonowe i wtryskuje do cylindrów olej penetrujący, który ma zakonserwować ich gładzie i pierścienie tłokowe. Oczywiście, później świece wracają na swoje miejsce, żeby do cylindrów nie dostawała się wilgoć.
Wymontowany akumulator jest utrzymywany w należytej formie dzięki prostownikowi z funkcją ładowania podtrzymującego – o takich podstawowych rzeczach perfekcjonista przecież nie zapomina.
Drzwi i klapy pozostają tylko lekko przymknięte, dzięki czemu przez kilka miesięcy nie odgniotą się uszczelki. Żeby pióra wycieraczek nie odgniotły się lub nie przywarły do szyby, perfekcjonista umieszcza pod ich ramionami podkładki, np. z cienkiego styropianu albo tektury.
Podkładki pod oponami lub delikatne podniesienie auta (nie całkowicie, za osie, a nie za progi!) to sposoby na uniknięcie odkształceń ogumienia. Oczywiście, do perfekcyjnego przechowywania potrzebne jest też odpowiednie miejsce. Jeśli użytkowany przez perfekcjonistę garaż nie zapewnia optymalnych warunków dla samochodu, to jeszcze nic straconego. Jeżeli nie pomagają osuszacze (chemiczne lub elektryczne), pojazd można przecież zapakować do specjalnej nadmuchiwanej kapsuły, w której właściwe ciśnienie gwarantuje dmuchawa (np. CarCapsule), lub do napompowanego „balonu” z osuszaczem (np. Coverbag).
Nasza opinia
Przygotowanie auta do dłuższego postoju metodą „pasjonacką” to złoty środek. Wszystkie niezbędne prace uda się z reguły wykonać w ciągu jednego dnia, a ich koszt jest przewidywalny i zazwyczaj łatwy do zaakceptowania. Tego samego nie można już powiedzieć o sposobach dla perfekcjonistów – tak duże nakłady opłacają się tylko w przypadku wyjątkowo cennych aut.