• Planowane przepisy dające pierwszeństwo pieszym zbliżającym się do przejścia nie weszły w życie
  • Obecnie piesi mają pierwszeństwo dopiero wtedy, kiedy już są na przejściu, ale to nie znaczy, że kierowca nie ma prawa zwolnić przed przejściem
  • Przepisy wymagają od kierujących zachowania przed przejściami szczególnej ostrożności

Tego typu materiałów w mediach pojawia się mnóstwo, często jako uzupełnienie do filmików przedstawiających mniej lub bardziej spektakularne wypadki. Tak też jest i w tym przypadku. To się klika! Ludzie uwielbiają takie rzeczy oglądać, zresztą nie tylko w internecie – kiedy na drodze dojdzie do wypadku, gapiów nigdy nie brakuje, samozwańczych ekspertów od ruchu drogowego też zawsze mamy pod dostatkiem – z chętnymi do udzielania pomocy jest już gorzej

Tu jednak autor (a może autorka, bo choć nikt się pod tym konkretnym artykułem nie podpisał, to przecież to „kobieca strona motoryzacji”) podzielił się z czytelnikami swoimi przemyśleniami na temat zaistniałej sytuacji. Trzeba przyznać, że są one dosyć oryginalne, o ile oczywiście aspirujemy do kręgu cywilizacji zachodniej.

Co widać na nagraniu?

Nagranie pochodzi z kamerki samochodowej, w pierwszych sekundach widać płynny ruch na jednej z legnickich arterii – widoczność jest świetna, droga równa, deszcz nie pada, po dwa szerokie pasy w każdą stronę. Drogowa sielanka! Pojazd z kamerką jedzie lewym pasem, zbliża się do skrzyżowania przy którym znajduje się centrum handlowe i prowadzące do niego przejście dla pieszych. Prawym pasem porusza się motocykl. Na prawym pasie, w sporej odległości przed motocyklem jedzie srebrny Volkswagen. Auto opuszcza skrzyżowanie i zatrzymuje się przed przejściem dla pieszych, na które w tym samym momencie wchodzą osoby.

W chwili, kiedy srebrne auto staje przed przejściem, motocykl dopiero wjeżdża na skrzyżowanie! Po ok. 4 sekundach od zatrzymania auta przed pasami widzimy motocyklistę wpadającego „ślizgiem” na stojące od dłuższej chwili na przejściu auto. 4 sekundy w ruchu drogowym to mnóstwo czasu! Przez te sekundy piesi niemal pokonali połowę szerokości ulicy. Gdyby kierowca Volkswagena nie wykonał manewru, kamerka prawdopodobnie uchwyciłaby to, jak z potężnym impetem wyrzucane są w powietrze są ciała dwójki młodych ludzi przechodzących przez jezdnię. Co w swoim świecie równoległym widzi autor(ka) tekstu będącego komentarzem do tekstu?

Uczestnicy ruchu jadą podobnym tempem, ci na lewym pasie trochę szybciej, niż prawym. Ogólnie jest spokojnie, zagrożeń brak. Aż nagle pewien starszy pan w srebrnym Volkswagenie postanawia zatrzymać się przed przejściem dla pieszych, chociaż to on ma pierwszeństwo.

Oczywiście, później autor(ka) przyznaje, że z formalnego punktu widzenia wina raczej leży po stronie motocyklisty, ale... uznaje ten film jako argument przeciwko wprowadzeniu pierwszeństwa dla pieszych wchodzących na przejście, bo przecież przybędzie takich kierowców, jak ten w Volkswagenie, którzy na widok pieszego na chodniku będą gwałtownie hamować, bez zwracania uwagi na to, czy inni kierujący też mieli szansę go dostrzec i zdążą zareagować.

Co na to przepisy?

Nasz komentarz? Według obecnie obowiązujących przepisów rzeczywiście pieszy ma pierwszeństwo przed samochodem dopiero w momencie, kiedy już na przejście dla pieszych wejdzie – określa to art. 26 kodeksu drogowego. Ten sam artykuł mówi też o tym, że zbliżając się do przejścia dla pieszych kierujący pojazdem ma obowiązek zachować szczególną ostrożność. Ta szczególna ostrożność może się przejawiać właśnie tym, że kiedy widzi ludzi zbliżających się energicznie do przejścia i zamierzających z niego skorzystać, zwalnia.

To, że ktoś miał pierwszeństwo, nie upoważnia go do tego, żeby rozjechać osobę wymuszającą pierwszeństwo. Jest też orzecznictwo sądów wskazujące, że zwolnienie przed przejściem dla pieszych może być poprawnym zachowaniem, mimo wciąż obowiązującego przepisu o tym, że to auto ma pierwszeństwo przed pieszymi zbliżającymi się do przejścia.

Autor(ka) artykułu najwyraźniej też nie ma świadomości tego, że Kodeks Drogowy nie jest jedynym źródłem norm określających poprawnie zachowanie na drogach. W tym przypadku zapisy kodeksu są doprecyzowane przez Rozporządzenie Ministrów Infrastruktury oraz Spraw Wewnętrznych i Administracji z dnia 31 lipca 2002 r. w sprawie znaków i sygnałów drogowych. Art. 47 tego aktu prawnego opisuje znaczenie znaku D-6 (przejście dla pieszych).

W punkcie czwartym tego przepisu czytamy: Kierujący pojazdem zbliżający się do miejsca oznaczonego znakiem D-6, D-6a albo D-6b jest obowiązany zmniejszyć prędkość tak, aby nie narazić na niebezpieczeństwo pieszych lub rowerzystów znajdujących się w tych miejscach lub na nie wchodzących lub wjeżdżających.

Gdyby kierujący Volkswagenem w tym miejscu nie zwolnił, a doszłoby do wypadku, prokurator mógłby mu zrobić z tego zarzut! Kierowca motocykla miał za to obowiązek utrzymywania takiego odstępu, który umożliwiłby mu zatrzymanie pojazdu przed pojazdem, który przepuszczał pieszych.

Jak to się robi w cywilizowanym świecie?

Polacy podróżujący po Skandynawii czy po krajach Europy Zachodniej wciąż często dziwią się, jak ostrożnie wobec pieszych zachowują się tamtejsi kierowcy. Pod tym względem wciąż znajdujemy się kulturowo między Wschodem a Zachodem. Na wschodzie pieszy czuje się na przejściu niczym jak cel na strzelnicy – przemyka chyłkiem, unikając aut, których kierowcy traktują pieszych jako uczestników ruchu niższej kategorii. Na Zachodzie pieszy z reguły ma zaufanie do kierowców, którzy troszczą się o jego bezpieczeństwo jako niechronionego uczestnika ruchu.

W Polsce piesi nie muszą się bać aż tak jak dalej na Wschodzie, ale też wciąż mamy kierowców, którzy na widok pieszych przyspieszają, żeby tylko ci nie zdążyli przed nimi wejść na ulicę i policjantów, którzy potrafią ukarać kierowcę za to, że na przejściu przepuścił pieszego – bo tak też można zinterpretować obowiązujące przepisy.

W tym konkretnym przypadku czas, który minął od zatrzymania auta przed przejściem do momentu kolizji z motocyklem jest tak długi, że tu akurat wątpliwości nie ma – można zastosować oklepaną formułkę o niedostosowaniu prędkości do warunków panujących na drodze albo po prostu uznać, że kierujący jednośladem albo się zagapił, albo zareagował zbyt gwałtownie, przez co stracił panowanie nad pojazdem. Kierujący motocyklem zbliżając się do przejścia powinien być przygotowany do tego, że będzie musiał hamować. Całe szczęście, że tym razem skończyło się raczej na drobnych obrażeniach i zniszczonym sprzęcie.