• Jeśli ktoś kupuje samochód zarejestrowany w Polsce i wyposażony w tablice rejestracyjne z aktualnym wzorem, to może je zachować
  • Nie ma znaczenia, w którym regionie kraju auto było dotychczas zarejestrowane – następuje powolne odejście od "rejonizacji" numerów rejestracyjnych
  • W pewnych sytuacjach urzędnik może jednak nie zgodzić się na zachowanie dotychczasowych tablic rejestracyjnych
  • Więcej takich tekstów znajdziesz na stronie głównej Onet.pl

Obowiązek zwrotu starych tablic rejestracyjnych przy rejestracji używanego samochodu został zniesiony pod koniec stycznia 2022 r. Tym samym (częściowo) zachwiana została "rejonizacja" numerów rejestracyjnych: wprawdzie wydziały komunikacji wydają nowe tablice z wyróżnikiem swojego powiatu, ale jeśli kupiliśmy auto np. w Bielsku-Białej, a mieszkamy w Warszawie, to nie ma przeszkód, by przy rejestracji auta w stolicy zachować "bielskie" numery rejestracyjne z wyróżnikiem "SB". Są jednak dwa warunki:

  • po pierwsze, dotychczasowe polskie tablice rejestracyjne muszą mieć aktualny, "unijny" wzór – z gwiazdkami na niebieskim tle;
  • po drugie, muszą być "utrzymane w należytym stanie i czytelne".

I właśnie ten drugi warunek – podlegający indywidualnej ocenie – bywa powodem odmowy ze strony urzędnika.

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo:

"Tablice są nieczytelne i uszkodzone – ja panu ich nie zostawię" – miała powiedzieć urzędniczka do kolegi po fachu, który poszedł zarejestrować kupiony właśnie samochód i wolał zachować stare tablice niż kupować za 80 zł nowe. Rzecz w tym, że – jak pokazuje "poszkodowany" na blogu – tablice były z całą pewnością czytelne i w dobrym stanie. Nie były nowe, ale z pewnością wystarczająco dobre. Tablice zostały zaakceptowane dopiero, gdy... właściciel auta zażądał pisemnej decyzji o odmowie zarejestrowania pojazdu. "Abym, mógł się odwołać".

Ile zaoszczędzisz, zachowując stare tablice?

Dwie nowe tablice samochodowe, dowód rejestracyjny, pozwolenie czasowe, nalepka legalizacyjna oraz opłata ewidencyjna kosztują razem 161 zł i 50 gr. Jeśli zachowany dotychczasowe numery rejestracyjne, kwota pozostawiona w urzędzie spada do 81 zł – a więc płacimy tylko połowę "pełnej" stawki. A teraz uwaga: jeśli nie jest potrzebne wydawanie pozwolenia czasowego (warunki to: wniosek o zachowanie dotychczasowych numerów rejestracyjnych, możliwość potwierdzenia "od ręki" w bazie CEPiK danych pojazdu oraz miejsce w dotychczasowym dowodzie rejestracyjnym na adnotację urzędu), kwota płacona w wydziale komunikacji spada do 67 zł.

Zamiast 161 zł i 50 gr płacimy 67 zł, a więc oszczędzamy 94 zł i 50 groszy.

Jest różnica?

Komu nie pasuje pozostawianie starych tablic rejestracyjnych?

Szereg zmian deregulacyjnych, w tym likwidacja kart pojazdu, naklejek na szybę, a także możliwość zachowania dotychczasowych numerów rejestracyjnych (na wniosek – jeśli nie będziemy wnioskować o ich zachowanie, zostaną wymienione "z automatu"), to zmniejszenie dochodu powiatów. Organy rejestrujące samochody zamawiają tablice rejestracyjne u producentów i "sprzedają" je ze swoją marżą. Cena za wydanie dwóch zwykłych samochodowych tablic rejestracyjnych jest urzędowo ustalona na 80 zł, niemniej producentów tablic rejestracyjnych jest w Polsce na tyle dużo, że konkurencja jest realna i kwota, jaką zamawiający za nie płacą, jest wyraźnie niższa od kwoty, jaką płacą kierowcy. Oczywiście "zarobek" ten jest uzasadniony, ponieważ powiat musi utrzymać urzędników, lokal, archiwa, itp. Niemniej zmniejszenie dochodów, które wynika z zachowywania przez właścicieli aut dotychczasowych numerów, nie budzi u kierowników urzędów entuzjazmu. Nie należy wykluczyć, że niektórzy urzędnicy mają polecenie: "jeśli jest powód, by nie zgodzić się na zachowanie tablic, to się nie zgadzamy". Może więc zdarzyć się i tak, że powodem odmowy jest... zwykłe zabrudzenie tablic. Brudne – czyli nieczytelne. Urzędnik myć ich nie będzie, dlatego lepiej samodzielnie zadbać o to, by prezentowały się "należycie".

Samorządy: zarobimy na kierowcach mniej, a koszty wcale nie spadną

Już na etapie konsultowania projektów deregulacyjnych samorządy protestowały przeciwko ograniczaniu ich wpływów. Np. Urząd Miasta Krakowa przewidywał "znaczne zmniejszenie dochodów powiatów ziemskich i miast na prawach powiatu bez zmniejszenia zadań rejestracji pojazdów i wydawania praw jazdy"; "brak karty pojazdu, nalepki kontrolnej oraz w większości przypadków zniesienie obowiązku rejestracji czasowej nieznacznie zmniejszy czas jednostkowy rejestracji pojazdu (o ok. jedną minutę, tj. trzy proc.), natomiast projekt nakłada na starostów nowe zadania: czasowego wycofania z ruchu samochodów osobowych, archiwizacja teczek pojazdów oznaczonych tablicami rejestracyjnymi z wyróżnikami innych starostw (konieczne będzie dostosowanie archiwów), wysyłanie dokumentów i tablic rejestracyjnych do właścicieli pojazdów lub dealerów. Te nowe zadania pochłoną więcej czasu niż ewentualne oszczędności wyliczone poprzednio" – cyt. za "Serwis samorządowy PAP".

A zatem nie dziwmy się, że urzędnik szuka dziury w całym, ale też nie dajmy się zbyć. Jeśli tablice, jakie podajemy do oceny i oznakowania nalepką kontrolną, są w porządku, to nie ma powodu, by kupować nowe.

Prawo o ruchu drogowym mówi: