• Zarządca drogi ma obowiązek utrzymywać drogę w takim stanie, aby jazda po niej była bezpieczna i nie powodowała uszkodzeń samochodów i innych pojazdów
  • Ustawienie znaków ostrzegających o złym stanie drogi nie zwalnia automatycznie zarządcy drogi od odpowiedzialności za szkody
  • Zarządca drogi odpowiada za jej stan na zasadzie winy, przy czym winą jest m.in. zaniechanie niezbędnych remontów
  • Zarządca drogi odpowiada także za szkody spowodowane przez przedmioty, np. gałęzie zalegające na jezdni. Nie jest tak jednak w każdym przypadku
  • Więcej takich tekstów znajdziesz na stronie głównej Onetu

Jeśli wysiadasz i widzisz, że w kole nie ma powietrza, bo przed chwilą przejechałeś przez ubytek w nawierzchni, możesz być pewien: jesteś "do tyłu" o co najmniej kilkaset złotych, a bywa, że jest to kwota liczona w tysiącach. Opony, z której gwałtownie zeszło powietrze po wjechaniu w dziurę, zazwyczaj nie da się naprawić. Jest ryzyko, że uszkodzona jest też felga, a wypadałoby dla pewności skontrolować geometrię zawieszenia w aucie.

A może jechałeś rowerem i trafiając na dziurę, wywróciłeś się i złamałeś rękę? W obu przypadkach masz szansę na odszkodowanie pokrywające wszystkie koszty związane z tym zdarzeniem: naprawy, transport itp. oraz na zadośćuczynienie (wyrównanie szkody niemajątkowej – np. w związku z uszkodzeniem ciała). Jednak na "przepraszam" i propozycję dobrowolnego pokrycia strat przez zarządcę drogi liczyć nie można – o pieniądze trzeba się upomnieć. W zależności od wysokości strat i tego, czy zarządca drogi jest ubezpieczony, uzyskanie pieniędzy jest albo bardzo łatwe, albo wymaga nieco więcej wysiłku. Wbrew pozorom niewielkie odszkodowanie uzyskać jest często trudniej, niż gdy chodzi o większą kwotę. Już tłumaczę.

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo

Czy zarządca tej drogi jest ubezpieczony? To wiele ułatwia!

Bardzo wielu zarządców dróg ubezpiecza się w zakresie odpowiedzialności cywilnej. W takim przypadku swoje roszczenia możemy, a nawet powinniśmy kierować bezpośrednio do ubezpieczyciela zarządcy. Jeśli zgłosimy się do zarządcy drogi, to on poda nam dane ubezpieczyciela i zapewne uzna, że to już nie jego problem – co najwyżej (powinien to zrobić) wykona swój obowiązek polegający na naprawie drogi. To – z punktu widzenia poszkodowanego – najwygodniejszy sposób dochodzenia odszkodowania i zadośćuczynienia: procedura wygląda tak samo, jak likwidowanie zwykłej szkody komunikacyjnej. Przy większych szkodach umawiamy się z rzeczoznawcą ubezpieczyciela na oględziny auta, przy mniejszych często wystarczy zdjęcie i oświadczenie poszkodowanego. Potem – jeśli zgadzamy się w kwestii wysokości odszkodowania – dostajemy przelew.

Niestety, że zdecydowana większość umów OC zarządcy drogi przewiduje minimalną wysokość roszczenia, która kwalifikuje szkodę do likwidacji z polisy OC. To może być 500 zł, 1000 zł czy nawet 2000 zł. Oznacza to, że jeśli nasza szkoda jest niższa od tego progu, to ubezpieczyciel odeśle nas do zarządcy drogi, a procedura się komplikuje: trzeba wrócić z roszczeniem bezpośrednio do zarządcy drogi i negocjować z wyznaczonym pracownikiem. Bywa, że bez pozwu sądowego nic nie załatwimy.

Dziura w drodze i usterka: nie panikuj, zabezpiecz ślady!

Jeśli wpadłeś w dziurę i uszkodziłeś koło, a następnie odjechałeś, nie przekreśla to prawa do odszkodowania, ale – w przypadku, gdy zarządca drogi unika odpowiedzialności – nieco utrudnia sprawę od strony dowodowej. Warto zrobić kilka zdjęć pokazujących przyczynę usterki oraz miejsce zdarzenia. Masz nagranie z kamery pokładowej? Doskonale! Czy zawiadamiać policję? Jeśli uszkodzenie drogi realnie zagraża bezpieczeństwu innych użytkowników, warto to zrobić, a także poczekać na przyjazd patrolu, który sporządzi notatkę. Ma to sens, bo choć wezwanie policji nie zawsze jest obowiązkiem, to jednak notatka policyjna to dowód, którego zwykle się nie podważa.

Dziura w drodze: kto w Polsce jest za nią odpowiedzialny?

Za utrzymanie dróg w stanie, który pozwala na bezpieczne przemieszczanie się, odpowiadają ich zarządcy. W Polsce zgodnie za poszczególne rodzaje dróg odpowiadają:

  • za drogi krajowe: GDDKiA (Generalny Dyrektor Dróg Krajowych i Autostrad);
  • drogi wojewódzkie: zarządy województw;
  • drogi powiatowe: zarząd powiatu;
  • drogi gminne: wójt (burmistrz, prezydent miasta).

W miastach takich jak Warszawa zarządców dróg jest wielu, np. za "ekspresówki" prowadzące przez miasto odpowiada GDDKiA. Przez miasto prowadzą też drogi wojewódzkie, krajowe i powiatowe (odpowiada za nie Zarząd Dróg Miejskich – wykaz takich dróg jest dostępny na stronach zarządców), a także drogi gminne, którymi opiekują się odpowiednie jednostki w urzędach dzielnic. Są jeszcze drogi wewnętrzne, które mają swoich zarządców, np. wspólnoty mieszkaniowe.

Dziura w drodze i odszkodowanie: najpierw ustal, kto odpowiada!

To na pozór dość skomplikowane, jednak w praktyce proste. W mniejszych miejscowościach o status drogi i odpowiedzialnego można spytać choćby w urzędzie gminy, w przypadku miast w urzędzie miasta albo dzielnicy, dane na temat zarządców dróg dostępne są też w Internecie. Aby nasze żądanie trafiło od razu do właściwego adresata, warto ustalić, jaki konkretnie wydział w urzędzie zajmuje się drogami, a konkretnie drogą, na której doszło do nieszczęścia.

Był znak na drodze: zarządca nie odpowiada za szkodę?

To tak nie działa, o czym przed sądem przekonał się już niejeden zarządca drogi. Nie wystarczy postawienie znaku ostrzegawczego i ograniczenia prędkości, aby nie odpowiadać za stan drogi! Z drugiej strony, jeśli na drodze jest ograniczenie do 40 km/h, to ktoś, kto uszkodził auto, jadąc 100 km/h, nie może liczyć na to, że dostanie jakieś pieniądze. Przy ustalaniu, czy zarządca drogi jest winien, będzie istotne stwierdzenie: czy przy prędkości zgodnej z ograniczeniem na danym odcinku mogło dojść do uszkodzenia samochodu?

W tym miejscu warto zauważyć, że niektórzy zarządcy dróg, zwłaszcza w miejscowościach górskich, wykazują się czasem wybitną wręcz kreatywnością: gdy droga jest zniszczona, zamykają ją, stawiając znak np. "zakaz ruchu w obu kierunkach", ale fizycznie jej nie zagradzają. Wiadomo, że mieszkańcy korzystają z drogi, aby nie nadkładać wielu kilometrów, a przestrzegania zakazu nikt nie wymaga. W takim wypadku mieszkańcy korzystają jednak z drogi na własną odpowiedzialność i na własne ryzyko. Ktokolwiek uszkodzi pojazd za znakiem "zakaz ruchu w obu kierunkach", nie może liczyć na odszkodowanie czy zadośćuczynienie.

Konar na drodze: zarządca drogi też odpowiada?

Foto: Auto Świat

Do niebezpiecznych zdarzeń dochodzi czasem na skutek gałęzi i konarów, które spadają na jezdnię. Tu ważna uwaga: zarządca drogi odpowiada na zasadzie winy, gdzie winą jest nie tylko działanie, ale i zaniechanie. Jeśli konar spadł na drogę w wyniku wichury i do nieszczęścia doszło w trakcie jej trwania albo krótko po nie można mówić o winie, raczej to siła wyższa. Jeśli jednak droga nie była uprzątnięta np. przez tydzień po wichurze albo konar spadł na drogę z powodu uschnięcia, wina zarządcy drogi jest dość oczywista. Odpowiada on bowiem nie tylko za stan nawierzchni, ale i za bezpośrednie otoczenie drogi, w tym zieleń przydrożną, oznakowanie itp.

Wiemy, kto odpowiada za dziurę, wiemy, że zawinił: co robić krok po kroku?

  • Oceniamy swoje straty na podstawie prywatnych szacunków, wyceny warsztatu, ceny części w sklepie, rachunku za naprawę lub holowanie itp.
  • Wiedząc, gdzie zgłosić się z roszczeniem, piszemy pismo albo – jeśli rozliczać nas będzie ubezpieczyciel zarządcy drogi – może wystarczyć zgłoszenie telefoniczne.
  • Jeśli rozlicza nas ubezpieczyciel, możemy pominąć punkt pierwszy, ale przedstawienie rachunków jest jak najbardziej na miejscu. W wielu wypadkach ostateczna wysokość odszkodowania powstaje w wyniku negocjacji, odwołań od wyceny szkody itp.
  • Uwaga na zadośćuczynienie w przypadku szkód "osobowych": zadośćuczynienia trzeba zażądać, by je otrzymać, a rozbieżności pomiędzy możliwą do uzyskania a wstępnie oferowaną kwotą mogą być duże.
  • Inkasujemy pieniądze, a jeśli nie doszło do żadnej ugody, mamy prawo złożyć pozew do sądu.
  • Oczekiwanie na wyznaczenie terminu w sądzie może trwać długo, ale złożenie pozwu nie wyklucza naprawy samochodu i korzystania z niego, tak jak wyleczenie złamanej ręki nie wyklucza żądania zadośćuczynienia! Warto to zrobić – niewielka inwestycja za jakiś czas przyniesie realną "premię".