W tym roku dziury pojawiające w jezdniach podczas roztopów są gorsze niż zwykle. Postanowiłem sprawdzić faktyczny stan łódzkich nawierzchni i sfotografować kilka miejsc w drodze do pracy. Oto galeria, która przedstawia skalę problemu. Jest bardzo źle.
Ja chyba po prostu się przyzwyczaiłem do stanu łódzkich dróg. Są koszmarnie dziurawe, a ilość i jakość remontów zdaje się mieć mizerny wpływ na poprawę ogólnej sytuacji. Prawdę mówiąc, to bardzo często jeżdżę na pamięć. Zapamiętywanie dziur, które mogą w mgnieniu oka zniszczyć samochód, to taka "łódzka supermoc". Jednak w tym roku nawet ta wiedza tajemna stała się bezużyteczna. Dlaczego? Ilość nowych kraterów jest zatrważająca.
Kiedyś wmawiałem sobie, że fatalny stan nawierzchni to efekt tego, że poprzedni ustrój zostawił zaniedbane miasto. Ale od tamtych zmian minęło już ponad 30 lat, a sytuacja jest nadal tragiczna. Najsmutniejsze jest to, że wiele z tych nowych dziur pojawia się w miejscach, które były stosunkowo niedawno pokrywane świeżym asfaltem. Oznacza to, że część z nowo powstających jezdni jest kiepskiej jakości. W tym miejscu rodzi się pytanie. Jak ma dojść do poprawy sytuacji, jeżeli wykonywane poprawki mają jedynie charakter krótkotrwały? Kratery z roku na rok powracają, a do tego pojawiają się nowe. Tomasz Andrzejewski z łódzkiego Zarządu Dróg i Transportu przyznał w wywiadzie dla TVP3 Łódź, że dziury są łatane w sposób doraźny. Oznacza to, że newralgiczne miejsca nie są naprawiane, a jedynie zabezpieczane.
Z materiału łódzkiej telewizji dowiadujemy się również, że zdaniem mieszkańców w najgorszym stanie są ulice oddalone od centrum. W takim razie musi być tam bardzo źle, bo załączone zdjęcia pochodzą ze ścisłego śródmieścia. Są to ulice: Brzeźna, Radwańska, Żwirki, Gdańska, Żeromskiego, Andrzeja Struga i Zielona. Pamiętajmy też, że jest dopiero początek roku i zima może wyrządzić jeszcze wiele zniszczeń.