Na polskich drogach robi się coraz bezpieczniej, nawet pijanych kierowców łapie się coraz mniej. Mimo olbrzymich zmian na lepsze pod względem bezpieczeństwa w ruchu drogowym jesteśmy na szarym końcu europejskich statystyk. Lekarstwem na wciąż nie najlepszą sytuację mają być – jak zwykle – ostrzejsze niż dotychczas kary.
Poważne zmiany czekają nas już wkrótce, prawdopodobnie w połowie maja, kiedy w życie wejdzie podpisana przez prezydenta na początku kwietnia nowelizacja przepisów dotyczących karania kierowców za niektóre wykroczenia i przestępstwa drogowe. Co się zmieni?
Za znaczne przekroczenie prędkości trzeba się będzie pożegnać z prawem jazdy na trzy miesiące
Największe emocje wzbudzają nowe uprawnienia policji – funkcjonariusz w razie stwierdzenia przekroczenia prędkości o więcej niż 50 km/h w terenie zabudowanym będzie mógł od ręki zatrzymać prawo jazdy kierowcy na 3 miesiące.
Do tej pory policjanci też mogli to robić w razie stwierdzenia poważnych wykroczeń, ale ich decyzję weryfikował sąd, który w większości przypadków zwracał prawka kierowcom. Teraz oczywiście też będzie można odwołać się od decyzji policjanta – znając jednak nasz wymiar sprawiedliwości, zanim sąd sprawę rozpatrzy, kara minie.
Po tragicznych wypadkach, których ofiarami były osoby przewożone w przeładowanych busach, wprowadzono też przepis pozwalający na zatrzymanie prawa jazdy na 3 miesiące w przypadku stwierdzenia, że autem podróżuje o co najmniej trzy osoby więcej, niż jest w nim miejsc. W obu tych przypadkach funkcjonariusze będą mogli konfiskować prawa jazdy również obcokrajowcom!
Po zatrzymaniu dokumentu policjant wystawi pokwitowanie uprawniające do prowadzenia auta przez 24 godziny. A co, jeśli kierowca po zatrzymaniu mu prawa jazdy i tak postanowi siąść za kierownicą? Jeżeli policja przyłapie go na tym, zakaz prowadzenia zostanie przedłużony o kolejne trzy miesiące, a jeśli wpadnie po raz drugi – straci uprawnienia!
Surowsze kary za jazdę po pijanemu
Nietrzeźwi sprawcy przestępstw przeciwko bezpieczeństwu komunikacji (czyli np. wypadków) będą karani zakazem prowadzenia pojazdów na co najmniej trzy lata – tak samo traktowani będą ci, którzy uciekną z miejsca wypadku. Jeśli to kolejna wpadka pijanego kierowcy, zakaz będzie orzekany dożywotnio.
Po 10 latach obowiązywania zakazu może on zostać złagodzony – jeśli zgodzi się na to sąd, sprawca będzie mógł prowadzić pojazdy wyposażone w tzw. blokadę alkoholową, czyli immobilizer unieruchamiający auto w razie wykrycia alkoholu w powietrzu wydychanym przez osobę siedzącą za kierownicą.
Na zaostrzeniu przepisów skorzystają ofiary wypadków spowodowanych przez nietrzeźwych kierowców. Sprawca będzie musiał wypłacić im nawiązkę w wysokości co najmniej 10 000 złotych – o dokładnej kwocie zadecyduje sąd. Dotychczas powszechnym problemem było to, że za kierownicą siadali bez oporów również ci, którzy już wcześniej stracili uprawnienia do prowadzenia pojazdów (nie mylić z zatrzymaniem prawa jazdy!) – od połowy maja będzie to przestępstwem, zagrożonym karą grzywny lub nawet pozbawienia wolności do dwóch lat!
Drożej, ale bez punktów karnych?
Na tym jednak nie koniec zmian – posłowie (niestety) są bardziej pracowici, niż nam się wydaje. W Sejmie trwają prace nad tzw. ustawą fotoradarową, której główne założenia są takie, że w przypadku przekroczenia prędkości zarejestrowanego przez fotoradar karę domyślnie będzie musiał zapłacić... właściciel auta, a służby nawet nie podejmą próby sprawdzenia, kto siedział za kierownicą.
W takiej sytuacji nie będzie to jednak mandat (ten można nałożyć tylko wobec sprawcy wykroczenia), lecz kara administracyjna. Odpadnie więc możliwość odmowy przyjęcia kary, jak w przypadku mandatu – w dużym uproszczeniu: najpierw trzeba będzie zapłacić, a później ewentualnie udowodnić, że kara została nałożona niesłusznie lub niezgodnie z prawem.
Dla wielu kierowców dobrą wiadomością jest jednak to, że w przypadku kary administracyjnej nie może być mowy o punktach karnych czy też zatrzymaniu prawa jazdy – kara będzie tylko finansowa. Prędkość stanie się przyjemnością dla bogatych. Oczywiście, właściciel auta będzie mógł przerzucić karę na kierującego, pod warunkiem że go wskaże, a ten się nie wyprze.
Za takimi zmianami opowiadają się przedstawiciele Inspekcji Transportu Drogowego – nakładanie kar administracyjnych jest znacznie prostsze niż wystawianie mandatów karnych, jeśli więc zmiany w przepisach wejdą w życie, fotoradary zaczną przynosić takie wpływy do budżetu, jakie pierwotnie zakładano.
Wielu prawników zwraca jednak uwagę na to, że jeśli zmiany zostaną uchwalone, to za ten sam czyn – czyli przekroczenie dopuszczalnej prędkości – sprawcy mogą grozić skrajnie różne kary, w zależności od tego, w jaki sposób wykroczenie zostało zarejestrowane. Jeśli zdjęcie zrobi fotoradar – stracisz tylko pieniądze; jeśli prędkość zmierzy policjant – nie dość, że zapłacisz, to jeszcze dostaniesz punkty karne, a gdy przekroczysz prędkość o więcej niż 50 km/h – na co najmniej 3 miesiące stracisz też prawo jazdy.
To tak, jakby złodziejowi groziły różne kary w zależności od tego, czy złapie go policjant, czy strażnik miejski. Takie rozbieżności mogą się nie spodobać Trybunałowi Konstytucyjnemu.
Fotoradarów będzie znacznie więcej
GITD nie czeka na nowe przepisy i już teraz rozbudowuje sieć fotoradarów. Do końca czerwca na drogach ma się pojawić 100 nowych mierników stacjonarnych, przy drogach stanie też 20 rejestratorów przejazdu na czerwonym świetle. Wkrótce też w 29 lokalizacjach pojawią się urządzenia do odcinkowego pomiaru prędkości.
Ostre kary nie zawsze są skuteczne
Wprowadzone zmiany poprawią nieco sytuację, bo przynajmniej niektórzy kierowcy w obawie przed karami zaczną ostrożniej jeździć. Na pewno nie pomogą jednak w walce z szaleńcami i kierowcami alkoholikami, których przepisy wcale nie interesują. Im wyższe i bardziej dolegliwe kary, tym więcej chętnych do dawania łapówek policjantom – a z asertywnością kiepsko opłacanych funkcjonariuszy bywa już teraz różnie.