Nie, to nie jest martwe prawo. Od co najmniej dwóch sezonów policja wodna regularnie patroluje akweny z alkomatami i coraz większą uwagę przywiązuje do stanu trzeźwości pływających po nich motorowodniaków. Zadanie mają dość proste, bo w Polsce nadal pokutuje przekonanie, że żeglowanie i zabawy na skuterach wodnych można traktować z przymrużeniem oka i łączyć je z kilkoma „piwkami”. W końcu to wakacje, urlop, relaks.

Innego zdania byli ustawodawcy, którzy zarówno w kodeksie wykroczeń, jak i kodeksie karnym wyznaczyli surowe kary za prowadzenie łodzi motorowych lub innych pływających pojazdów mechanicznych w stanie wskazującym na spożycie alkoholu albo innych środków odurzających.

W kodeksie wykroczeń, w §1 art. 87 czytamy: „Kto, znajdując się w stanie po użyciu alkoholu lub podobnie działającego środka, prowadzi pojazd mechaniczny w ruchu lądowym, WODNYM lub powietrznym, podlega karze aresztu albo grzywny nie niższej niż 50 złotych”. W praktyce może skończyć się to mandatem w wysokości 500 zł, a nawet kilku tysięcy złotych, jeżeli policjant zdecyduje się na skierowanie sprawy do sądu.

To jednak nie koniec konsekwencji pływania motorówkami na „podwójnym gazie” – paragraf 3 wyżej wymienionego artykułu precyzuje, że: „w razie popełnienia wykroczenia określonego w § 1 orzeka się zakaz prowadzenia pojazdów”.

Jeśli badanie trzeźwości wykaże, że macie ponad 0,5 promila alkoholu we krwi, podlegać już będziecie przepisom kodeksu karnego, według których za prowadzenie w stanie nietrzeźwości pojazdów mechanicznych na wodzie, grozi kara ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do dwóch lat.

Kara może znacznie surowsza (do pięciu lat pozbawienia wolności), jeżeli przyłapany na podwójnym gazie motorowodniak był wcześniej prawomocnie skazany za prowadzenie pojazdu mechanicznego w stanie nietrzeźwości lub pod wpływem środka odurzającego.