- Obecnie za litr benzyny można kupić prawie 2,5 l autogazu
- Turbo, bezpośredni wtrysk benzyny – to już dla zasilania gazowego nie jest problemem. Nie znaczy to jednak, że nie ma innych barier
- Nieprzekraczalną barierę dla firm gazowych wciąż stanowi podwójny wtrysk benzyny
Bezpośredni wtrysk benzyny to rozwiązanie dziś już niemal standardowe – silniki z pośrednim wtryskiem należą do mniejszości. Przez długi czas auta z bezpośrednim wtryskiem były właściwie „niegazowalne”, w ciągu kilku lat od upowszechnienia się tych konstrukcji wiele się jednak zmieniło. Sam bezpośredni wtrysk benzyny – wbrew częstym opiniom – nie jest dla monterów LPG problemem.
Bezpośredni wtrysk benzyny wymaga jedynie zastosowania dość wyrafinowanego sterowania instalacją gazową, precyzyjnego działania i zwykle zastosowania dotrysku benzyny. Dotrysk benzyny polega na tym, że silnik oprócz gazu spala trochę benzyny, której przepływ zapobiega usterkom wtryskiwaczy i wyręcza lub uzupełnia pracę instalacji w chwili, gdy wtryskiwacze LPG „nie nadążają”. Auto zatem oprócz gazu zużywa pewną ilość benzyny. Ile – to zależy od warunków jazdy i samej instalacji.
Można przyjąć, że dopóki silnik potrzebuje 1-3 l benzyny na 100 km, zużywając jednocześnie 8-9 l LPG, wszystko jest w porządku. Jeżeli spalanie benzyny rośnie do 5-6 l/100 km, to albo instalacja jest źle skonfigurowana, albo kierowca powinien po konsultacji z mechanikiem zmienić styl jazdy.
Zaleta tej konfiguracji jest taka, że silnik poprawnie zaadaptowany do LPG pracuje na gazie tak, że nie sposób po jego zachowaniu stwierdzić, na którym paliwie jedzie w danej chwili. Inna sprawa, że rozsądek nakazuje, by z samochodu z instalacją LPG nie wyciskać 100 proc. osiągów ze względu na wysokie zużycie benzyny w skrajnych warunkach i z konieczności dbania o katalizator oraz sam silnik, który i bez zasilania gazowego jest bardzo wysilony termicznie.
Producenci instalacji z górnej półki mają w ofercie systemy gazowe do silników z bezpośrednim wtryskiem benzyny, które obywają się bez jej zużywania. Gaz jest podawany do silnika w fazie ciekłej za pomocą fabrycznych wtryskiwaczy, normalnie podających benzynę. To, co stoi na przeszkodzie w inwestowaniu w tego rodzaju instalację, to ekonomia: wobec ceny instalacji na poziomie 8-10 tys. zł trzeba dużo jeździć, żeby na nią zarobić. Zwykła instalacja (od ok. 3,5 tys. zł) jest mniej wyrafinowana, a zaczyna zarabiać wcześniej i też działa.
Problemy nie do przejścia
Nieprzekraczalną barierę dla firm gazowych wciąż stanowi podwójny wtrysk benzyny, występujący m.in. w niektórych wersjach silników Grupy VW (TSI, TFSI). Polega on na tym, że w 4-cylindrowej jednostce pracują równolegle 2 układy wtryskowe: pośredni i bezpośredni, wykorzystujące równocześnie 8 wtryskiwaczy.
Inna bariera to zastosowanie w silniku benzynowym wtryskiwaczy piezoelektrycznych. „Piezoelektryki” występują w wielu modelach BMW (większość „świeżych” aut), Mercedesa i innych. Kolejna rzecz to silniki, które teoretycznie nadają się do montażu instalacji LPG, są jednak na tyle wysilone i mają same z sobą tyle problemów, że jakakolwiek ingerencja w nie jest ryzykowna.
Czy twoje auto nadaje się do montażu instalacji LPG?
Jakkolwiek silniki z pośrednim wtryskiem benzyny wciąż są najlepszym materiałem do adaptacji na gaz (m.in. motory MPI w Grupie VW, wybrane jednostki Opla), to jednak obecność bezpośredniego wtrysku benzyny nie jest kłopotem.
Tyle że w tym samym silniku w różnych okresach stosowano inne rozwiązania, a zdarza się i tak, że równolegle, w różnych seriach jednostek, występują np. wtryskiwacze elektromagnetyczne i piezoelektryczne. Żeby się dowiedzieć, czy dane auto jest „gazowalne”, wystarczy odwiedzić dobry warsztat. Warto się upewnić, czy w danym modelu instalacji występuje oprogramowanie przeznaczone do naszego silnika – jego brak nie uniemożliwia, lecz utrudnia montaż. W takim przypadku montaż instalacji warto zlecić w przyfabrycznym warsztacie – wcale nie kosztuje więcej niż w normalnym.