Podstawowym urządzeniem jest radar, który ostrzega kierowcę przed niebezpieczeństwem kolizji z innym pojazdem lub rzeczą znajdująca się w zasięgu samochodu. Alarm dociera do kierowcy w formie dźwiękowej oraz wizualnej. Czerwona migająca lampka wspomagana jest przez głośną syrenę.

"Te rozwiązania to krok do przodu i możliwość uratowania wielu uczestników ruchu" - tłumaczy Steve Kozak - szef działu bezpieczeństwa. Wg służb monitujących stan bezpieczeństwa na drogach w USA, gdyby wszystkie samochody były wyposażone w ten system to rocznie udałoby się uratować około 7000 osób.

Dodatkowo w nowym Fordzie zainstalowano dużo innych systemów elektronicznych poprawiających bezpieczeństwo podróżujących. Od zestawu głośnomówiącego połączonego z nawigacją po fotel z masażem w celu zrelaksowania kierowcy w długiej podróży. Dodatkową opcją jest testowany już wcześniej system elektronicznej "obroży" dla młodych kierowców. Rodzice mogą stale monitorować poczynania swoich dzieci oraz ingerować w ich zamiary. Po wcześniejszym zaprogramowaniu samochód odpalany przez młodego kierowcę w trybie MyKey prędkość samochodu zostaje automatycznie ograniczona do 130 km/h. Jeszcze bardziej irytujące może być powiadomienie dźwiękowe po przekroczeniu 60 km/h. Dodatkowo prócz głośnego gongu system nie uruchomi silnika do momentu zapięcia pasów przez kierowcę i pasażerów.

Jeden z amerykańskich dziennikarzy motoryzacyjnych stwierdził jednak, że zbyt duża liczba systemów bezpieczeństwa może uśpić czujność kierowcy, choć ogólna ocena innowacji w nowym Taurusie pozostaje pozytywna.

Ford wykorzystuje również postęp cywilizacyjny w obszarze informacji i reklamy swoich produktów. O nowych możliwościach samochodów Forda dowiemy się już z Facebooka oraz Twittera.