- 24-metrowy zestaw utknął w rezerwacie przyrody
- Kierowca zignorował znaki ostrzegawcze i wjechał na wąski drewniany most
- Operacja ratunkowa wymagała rozebrania barierek i stworzenia prowizorycznego przejazdu przez tory kolejowe
- Akcja wybycia ciężarówki z pułapki trwała ponad miesiąc
- Dużo czytania, a mało czasu? Sprawdź skrót artykułu
Do zdarzenia doszło 12 września tego roku. Ciężarówka Scania z czteroosiową przyczepą, należąca do szwedzkiego przewoźnika, zmierzała na załadunek w okolicach miejscowości Floda, znajdującej się około 30 kilometrów na wschód od Goteborga. Kierowca miał dotrzeć do firmy położonej tuż przy rzecznego rezerwatu przyrody. Sprawa zaczęła się jednak komplikować, gdy wybrał niewłaściwą trasę i skierował się w stronę rzeki i wjechał w głąb rezerwatu.
Poznaj kontekst z AI
- Przeczytaj także: Niemcy zatrzymali na autostradzie polską ciężarówkę. Kierowca zapłacił 50 tys. euro kary i pojechał dalej
Jak zaczęły się problemy kierowcy 24-metrowego zestawu? Od wąskiego mostu i zakrętu
Na trasie do mostu kierowca kierujący zestawem drogowym musiał pokonać trzy niewielkie skrzyżowania, przy których ustawiono znaki informujące o poważnych ograniczeniach. Oznakowanie ostrzegało o zakazie ruchu pojazdów o masie powyżej sześciu ton lub nacisku na oś przekraczającym cztery tony. Mimo tych wyraźnych sygnałów kierowca nie zatrzymał się na żadnym ze skrzyżowań i kontynuował jazdę.
Tak wyglądają znaki, które służby ustawiły tuż przed mostem, aby na niego nie wjeżdżać tak dużymi pojazdami, jak 24-metrowy zestaw drogowy:
Scania z zestawem dotarła w końcu do wąskiego, drewnianego mostu nad rzeką Savean, za którym znajdował się ostry zakręt otoczony barierkami i drzewami. Kierowca zdecydował się na ryzykowny manewr i wjechał na most, ale (tu niespodzianka, której na pewno nikt się nie spodziewał) zestaw utknął na zakręcie. Trzyosiowe podwozie zdołało przejechać, ale czteroosiowa przyczepa, mająca ponad piętnaście metrów długości, zatrzymała się na barierach. Ale i to okazało się dopiero początkiem trudności, które czekały na kierowcę.
Największą przeszkodą okazała się dwutorowa linia kolejowa, po której kursują m.in. pociągi z kontenerami morskimi do portu w Goteborgu. Droga przez rezerwat kończyła się właśnie na tej linii, a na torach nie było przejazdu dla samochodów. Znajdowało się tam jedynie wąskie przejście dla pieszych, zabezpieczone specjalnymi barierkami.
Wycofanie pojazdu na most uznano za niemożliwe, a zawrócenie za mostem i ponowny wjazd przodem również nie wchodziło w grę. Zestaw był znacznie cięższy niż dopuszczalne parametry mostu, a nawet sama przyczepa po odpięciu przekraczałaby dwukrotnie dopuszczalną masę rzeczywistą. W związku z tym podjęto decyzję, by zestaw przecisnął się przez zakręt i dojechał do torów kolejowych.
Ciężarówkę trzeba było ratować przez tory
Na miejscu postanowiono rozebrać barierki otaczające przejście dla pieszych, a tory zabezpieczyć tymczasowymi "płytami drogowymi", tworząc prowizoryczny przejazd dla ciężarówki. Całą operację na całe szczęście udało się zaplanować tak, by zgrać ją z już zaplanowanymi pracami na kolei, co pozwoliło uniknąć dodatkowego wstrzymywania ruchu pociągów.
W tym miejscu okazało się, że kierowca ciężarówki, mimo całego zamieszania, które sprokurował swoim bardzo niefrasobliwym zachowaniem i zignorowaniem znaków drogowych, ma jednak dużo szczęścia w tym całym nieszczęściu. Pokonanie zakrętu odbyło się przy stosunkowo niewielkich stratach materialnych — uszkodzone zostały przydrożne bariery oraz "szafki", które znajdowały się pod środkową częścią przyczepy.
Znacznie bardziej złożone okazały się jednak przygotowania do przejazdu przez tory oraz oczekiwanie na zgodę kolei. Finalnie dopiero w nocy z 17 na 18 października 2025 r., czyli ponad miesiąc po wjechaniu na teren rezerwatu, na linii kolejowej przygotowano prowizoryczny przejazd, a tory oraz sąsiadującą jezdnię zablokowano. W końcu pod nadzorem służb siedmioosiowy zestaw wydostano się z pułapki, w którą "wpakował" go kierowca, kończąc tym samym trwającą tygodniami operację ratunkową.
Całość tej historii można także zobaczyć na wideo, które przygotował jeden ze szwedzkich youtuberów: