Logo
Rajd Africa Eco Race 2010: Rajd do Dakaru

Rajd Africa Eco Race 2010: Rajd do Dakaru

Autor Robert Rybicki
Robert Rybicki

Odcinek nad jeziorem Lac Rose to marzenie chyba wszystkich off-roaderów. Choć Rajd Dakar odbył się w Ameryce, mogło się spełnić - na Africa Eco Race

Rajd Africa Eco Race 2010: Rajd do Dakaru
Zobacz galerię (4)
Auto Świat
Rajd Africa Eco Race 2010: Rajd do Dakaru

Africa Eco Race (AER) to impreza przypominająca organizacyjnie Rajd Dakar, ale chcąca odwoływać się do najstarszych idei tej imprezy – ducha przygody i współpracy oraz wzajemnej pomocy, a nie tylko rywalizacji na najwyższym poziomie. Dyrektor sportowy René Metge to osoba doskonale znana z historii Rajdu Dakar i gwarantująca odpowiednio wysoki poziom imprezy. Przewrotnie wybrano historyczny termin pokrywający się z Rajdem Dakar. Być może był to jednak błąd, bo jak na sporą, międzynarodową imprezę 27 załóg z pewnością nie satysfakcjonuje organizatorów.

W kategorii samochodów rajd odbył się pod dyktando buggy Schlessera. Ten pan w ubiegłym roku skończył 61 lat, a mimo to ciągle uciera nosa młodym. Pewnie wygrał mimo kłopotów z przegrzewającym się silnikiem. Poza topowymi rajdówkami zobaczyć tu możemy amatorskie załogi jadące np. odpowiednio zmodyfikowanym Renault Kangoo 4x4 czy seryjnym (klasa T2) Pajero.

Bardzo ciekawie zapowiadała się walka w kategorii ciężarówek. Po zwycięstwo chciała sięgnąć Elizabete Jacinto – nauczycielka z Portugalii, która w ubiegłym roku straciła w wyniku pożaru na Dakarze… potężnego MAN-a. Choć pani wygrała nawet kilka odcinków, kłopoty (wybuch opony, problemy z instalacją paliwową common rail) spowodowały, że ostatecznie wycofała się. W kategorii motocykli trudno było mówić o walce – dwaj konkurenci, którzy pozostali w grze podróżowali dzielnie służąc sobie pomocą – zarówno na trasie, jak i na biwakach.

Kategoria turystyczna to ciekawa inicjatywa organizatorów, szkoda tylko, że nie mieli oni żadnej klasyfikacji i właściwie po starcie słuch o nich zaginął. Osoby w seryjnych autach mogły podążać za rajdem, podziwiając równocześnie widoki. Dzięki pomysłowi polskich przedstawicieli AER (MT Team) powstała możliwość podróżowania tylko do Agadiru, co znacząco upraszczało sprawę i obniżało koszty takiej wycieczki.

Kilka słów należy się jeszcze trasie. Można było zapoznać się niemal ze wszystkim, co oferuje Afryka – były więc piaski, czarna, kamienista pustynia (hamada), niezliczone ścieżki wymagające nawigacyjnego kunsztu. Trafiła się również rzeka, która wielu zawodnikom sprawiła kłopoty (uszkodzone silniki) oraz deszcz!

Na koniec ciekawostka: Dakar uciekł z Afryki, Budapeszt-Bamako zatrzymało się w Maroku, a AER bezpiecznie dotarło do Dakaru. Fakt, że w Mauretanii rajd miał duże wsparcie ze strony wojska. Nadzwyczajna odwaga, zbyt mała skala zjawiska czy może brak zagrożenia? Organizatorzy zapewniają, że nawet jeśli Dakar powróci na swoje miejsce, trzecia edycja rajdu również się odbędzie.

Autor Robert Rybicki
Robert Rybicki
Powiązane tematy: