Propagatorzy biopaliw przekonują o ich zaletach. Jako alternatywa dla ropy naftowej lub tylko dodatek do "tradycyjnych" paliw - zwiększają bezpieczeństwo energetyczne i tworzą nowe miejsca pracy. Są też dobrym sposobem na ograniczanie emisji dwutlenku węgla. Niestety, dotychczasowy model rozwoju sektora biopaliw nie spełnia większości oczekiwań, a także powoduje liczne problemy społeczne i ekologiczne.

Obietnice bez pokrycia

Wątpliwa okazała się rola biopaliw w zwiększaniu niezależności energetycznej. Podstawowym problemem jest wysoka terenochłonność upraw. Według planów Unii Europejskiej, za 12 lat udział biopaliw na jej obszarze ma sięgnąć 10%. Należałoby wówczas pod uprawę roślin energetycznych przeznaczyć 15% najlepszych gruntów ornych. Alternatywę stanowi import, czyli... kolejne uzależnienie się od krajów zewnętrznych.Masowe przetwarzanie płodów rolnych na produkty niespożywcze, w wielu krajach stymulowane dopłatami, jest jedną z przyczyn wzrostu cen i już powoduje lokalne kryzysy żywnościowe. Jeffrey A. McNeely pisze na portalu BBC News, że "zboże potrzebne do wyprodukowania ilości etanolu równej objętości baku Range Rovera wystarczy do wyżywienia jednej osoby przez rok. Zakładając, że samochód jest tankowany co dwa tygodnie, ilość potrzebnego zboża w skali roku równa się tej, którą można wyżywić głodującą afrykańską wioskę".

Również korzyści w ochronie środowiska są dyskusyjne. Autorzy raportu "Agrofuels, towards a reality check in nine key areas" brytyjskiej organizacji Biofuelwatch, przekonują, że jednym ze skutków produkcji biopaliw może być... przyspieszanie zmian klimatycznych. Sektor biopaliw bazuje na znacznej emisji gazów cieplarnianych, m.in. z powodu niszczenia naturalnej roślinności, np. wycinania lasów pod uprawy (zwłaszcza w krajach tropikalnych), zużywa też znaczne ilości paliw kopalnych podczas produkcji. "Jeśli [do Europy] będzie importowany etanol z USA, będzie on najprawdopodobniej uzyskiwany z kukurydzy. Przy jej produkcji używa się paliw kopalnych na każdym etapie, od nawożenia i zbioru, poprzez przetwórstwo, po transport. Uprawa kukurydzy wymaga prawdopodobnie zużycia energii w ilości przekraczającej o 30% tę, jaką można uzyskać z paliwa stanowiącego produkt końcowy. Pozostawia przy tym zniszczoną glebę i zanieczyszczoną wodę" - pisze McNeely.

Biopaliwa stały się też kolejną okazją dla wielkich korporacji, m.in. paliwowych, do dalszej ekspansji i zgarnięcia publicznych dotacji. Na wytwarzaniu paliw z roślin korzystają także producenci genetycznie modyfikowanych odmian. Stosowanie GMO w produkcji żywności napotyka na opór społeczny, lecz uzyskanie społecznej akceptacji dla ich wykorzystania do produkcji paliwa wydaje się łatwiejsze. Jednak nie zniknie szereg zagrożeń związanych z manipulowaniem genami.

Nie takie straszne, jak je malują

Wszystko to jednak tylko część prawdy o biopaliwach. Mają one na tyle poważne zalety, że całkowity odwrót od nich byłby krótkowzroczny. W ich obronie należy przywołać potencjał gospodarczego ożywienia wsi oraz sektora małych i średnich przedsiębiorstw. Prof. dr hab. Jan Kuś, kierownik Zakładu Systemów i Ekonomiki Produkcji Roślinnej IUNG w Puławach, przytacza szacunki z różnych krajów UE: na każdy 1000 ton biopaliw płynnych przypada 12-14 nowych miejsc pracy. W polskich warunkach - niższy stopień zmechanizowania prac i spora ilość niezagospodarowanych gruntów - współczynnik ten mógłby być jeszcze większy. Krajowe Zrzeszenie Producentów Rzepaku podkreśla, że podczas produkcji paliw z tej rośliny powstaje produkt uboczny - śruta rzepakowa. Dlatego rozwój sektora biopaliw umożliwia poprawienie krajowego bilansu białka roślinnego (zmniejszenie zależności od importu śruty sojowej) i spadek cen pasz, co poprawi opłacalność hodowli zwierząt i produkcji mleka. Zwiększenie zasiewów rzepaku, kosztem dominujących w Polsce zbóż, byłoby korzystne także dla gleby, gdyż przyniosłoby poprawę gospodarki płodozmianowej.

Biopaliwa mają też atuty ekologiczne. Badania wykazały, że cząstki stałe zawarte w spalinach z biopaliw roślinnych są znacznie mniej szkodliwe niż ze spalin "normalnego" oleju napędowego. Podczas stosowania paliw roślinnych powstaje o wiele mniejsza ilość toksycznych związków, m.in. tlenków węgla oraz niespalonych węglowodorów.

Warto także wspomnieć o wpływie na silniki. Zanim wprowadzono obowiązek dodawania do paliw komponentów roślinnych, lobbyści sektora naftowego przekonywali o bardzo negatywnym wpływie nawet niewielkich domieszek biopaliw, zwłaszcza na starsze pojazdy. Specjalistyczne testy nie potwierdziły histerycznych prognoz, którymi epatowała zwłaszcza "Gazeta Wyborcza" i "Wprost". W przypadku mieszanek oleju napędowego i składników roślinnych, w ogóle nie należy się martwić o auto. - "Z prowadzonych przeze mnie prac nad silnikami Diesla wynika, że pod wpływem biokomponentów ich żywotność się nie zmniejsza, a awaryjność nie zwiększa. Okazuje się, że jest wręcz przeciwnie: trwałość aparatury wtryskowej i silników zasilanych biopaliwami zgodnymi z normą jest większa, gdyż ich podstawowe cechy, jak smarowność, są kilkaset razy lepsze niż współcześnie produkowanych olejów napędowych" - mówi płk dr inż. Mieczysław Struś z Wyższej Oficerskiej Szkoły Wojsk Lądowych we Wrocławiu, który opracował mieszankę paliwową pod nazwą BIOXDIESEL, zawierającą 30% składników pochodzenia roślinnego. Testy wykazały, że tego rodzaju paliwo nie tylko nie ustępuje w niczym paliwom tradycyjnym, ale wręcz stanowi optymalny napęd. Jego stosowanie nie wymaga żadnych zmian konstrukcyjnych ani regulacyjnych, nawet w przypadku mniej nowoczesnych silników.

Polskie paliwo, polskie zyski, polskie etaty

Co zatem zrobić, by wykorzystać potencjał tkwiący w biopaliwach i zminimalizować związane z nimi zagrożenia? Absolutnie podstawową kwestią powinno być takie kształtowanie polityki państwa, by bardziej opłacało się produkować paliwo z roślin krajowych niż import. Efektem będzie nie tylko zwiększenie bezpieczeństwa energetycznego oraz rozwój krajowych technologii. - "Wzrost produkcji biopaliw spowoduje znaczące zmniejszenie wypływu pieniędzy na zewnątrz. Już przy ich udziale w paliwach stosowanych w transporcie na poziomie 5,75% - który Polska zobowiązała się osiągnąć w 2010 r. - wchodzi w grę ok. 6 miliardów zł rocznie" - twierdzi dr Struś.

Z tej perspektywy cieszy, że duże polskie koncerny inwestują w sektor biopaliw. Jednak na szczególną uwagę zasługują inne możliwości. Przykładem może być koncepcja Centrum Paliwowo-Energetyczno-Chemicznego, w których przerabiane byłyby powstające w danej okolicy surowce rolne. Na centrum składałaby się m.in. gorzelnia produkująca bioetanol, biogazownia i wytwórnia roślinnych komponentów do paliw. Produkcja biopaliw w takim systemie pozwala zminimalizować uciążliwe skutki dla otoczenia przy maksymalnym wykorzystaniu surowców. Powstają w nim bowiem także komponenty do pasz, produkty chemiczne (np. nawozy potasowe) oraz nadwyżki energii, które mogą być sprzedane.

Jeden z autorów koncepcji, dr Andrzej Vogt z Wydziału Chemii Uniwersytetu Wrocławskiego, przekonuje, że kilkadziesiąt takich centrów pozwoliłoby na zauważalne złagodzenie problemów energetycznych, a jednocześnie ożywiłoby rolnicze gminy. - "Takie centra to wymierne korzyści finansowe, ale nie tylko. Ta koncepcja cieszy się »błogosławieństwem« rządu, gdyż może pomóc zapewnić bezpieczeństwo regionalne kraju" - mówi dr Vogt. Przywołuje niedawną awarię prądu, która dotknęła Szczecin i miasta w promieniu stu kilometrów. Nie doszłoby do niej, gdyby system zaopatrzenia w energię był bardziej rozproszony. Specjalista informuje, że już niedługo rozpocznie się budowa kilku takich centrów (m.in. w Namysłowie i okolicach Łomży) - przygotowania są zaawansowane, a inwestorzy mają zagwarantowane odpowiednie środki.

Tego rodzaju przedsięwzięcia są dość kosztowne. Ale biopaliwa mogłyby powstawać na jeszcze mniejszą skalę. - "Budowa sieci produkcji biopaliw nie tylko przez ogromnych producentów, jak PKN Orlen, ale także w małych lokalnych wytwórniach, spowoduje powstanie nowych zawodów, związanych z pozyskiwaniem surowca, przetwórstwem, dystrybucją. Łącznie w związku z produkcją biopaliw płynnych i biogazu mogłoby powstać 100 tys. miejsc pracy" - szacuje dr Struś.

Jednym z ciekawszych pomysłów jest zakładanie gminnych wytwórni taniego paliwa rolniczego. Przymiarki do takiej inwestycji trwają w podlaskich Sokołach. Rolnicy dostarczać będą rzepak, który za niewielką opłatą przerobiony zostanie na paliwo i tzw. makuchy. - "Odwiedził mnie wójt Sokół i był mocno zaskoczony, że to taka prosta robota. Oni chcieli wejść w spółkę z jakimś Niemcem, ale jak wyszli ode mnie, to stwierdzili: na cholerę on nam potrzebny, skoro możemy to zrobić sami?" - śmieje się p. Stanisław, który z grupą sąsiadów wytwarza paliwo z rzepaku.

Z kolei prof. Mirosław Wendeker z Katedry Termodynamiki, Mechaniki Płynów i Napędów Lotniczych Politechniki Lubelskiej przekonuje, że biopaliwa powinny być traktowane nie jako cel sam w sobie. - "Produkcja biopaliw daje szansę na powiązanie rolnictwa z rozwojem gospodarczym, co jest niezwykle ważne ze względów społecznych. Może też być dobrym instrumentem niwelowania różnic w rozwoju poszczególnych regionów" - mówi.

Profesor Wendeker jest współtwórcą pomysłu klastra Biokomplex. Dzięki niemu Lubelszczyzna ma stać się znaczącym producentem biopaliw, wodoru i energii elektrycznej, wykorzystując do tego swoje dwa bogactwa: duże złoża węgla kamiennego i rozwinięte rolnictwo. W ramach klastra, tj. platformy współpracy władz regionalnych i lokalnych, świata nauki, przedsiębiorców i rolników, powstaną niewielkie fabryki wodoru (i paliw pochodnych, np. gazu ziemnego) z roślin, ponadto surowiec ten będzie produkowany na drodze podziemnej gazyfikacji węgla. Dzięki temu możliwe będzie produkowanie paliwa kilkakrotnie tańszego niż obecnie dostępne na stacjach benzynowych, na dodatek przyjaznego dla środowiska (skorzystanie z niego wymagać będzie jednak przeróbki auta). Odpowiednie technologie są już gotowe, obecnie trwają prace nad rozwiązaniami inwestycyjnymi, już teraz jednak na projekt udało się zagwarantować miliony euro.

Co (prze)robić?

Inną ważną kwestią są surowce do produkcji. Biopaliwa można bowiem wytwarzać nie tylko z kukurydzy czy rzepaku, ale także np. z serwatki, odpadów zwierzęcych i drewna. Prof. Wendeker przekonuje jednak, że nie jest możliwe, by tego typu surowce zaspokoiły zauważalną część zapotrzebowania na paliwo. - "Również klasyczne metody produkcji, z roślin energetycznych, to droga donikąd. Drożeją przez to produkty rolne, poza tym ogranicza się możliwości, do których rolnictwo jest predestynowane" - wyjaśnia. W jego opinii, jedyne sensowne rozwiązanie to maksymalne zwiększanie wydajności upraw i wytwarzanie biopaliw ze zbędnych części roślin (np. korzenie, łodygi czy liście), których jest zawsze bardzo dużo. Naukowiec wyjaśnia, że dzięki zastosowaniu nowoczesnych nawozów z kompleksami siarkowymi, można uzyskać nawet ośmiokrotnie większą biomasę.

Jednak także wykorzystywanie do produkcji paliw całych roślin, a nie tylko odpadów, miewa uzasadnienie. Przedstawiciele Krajowego Związku Producentów Buraka Cukrowego przypominają, że wskutek unijnej reformy rynku cukru zamknięto w Polsce wiele cukrowni. W wielu regionach rolnicy stanęli w obliczu poważnych kłopotów ze zbytem. - "A przecież burak cukrowy, obok kukurydzy, jest rośliną, która daje najwięcej energii z hektara" - podkreślają. W takich krajach, jak Francja, Niemcy czy Hiszpania, likwidowane cukrownie są zamieniane w fabryki bioetanolu. Dzięki temu uratowano wiele miejsc pracy. Z kolei przeznaczenie części produkowanego w kraju oleju rzepakowego do produkcji biopaliw nie zachwieje rynkiem spożywczym, gdyż i tak ponad połowa polskiego rzepaku trafia na eksport. Pozwoli natomiast krajowym zakładom tłuszczowym na pełne wykorzystanie mocy przerobowych.

Szejkowie znad Wisły

W obliczu drożyzny ropy naftowej, szczególne zalety ma produkcja biopaliw przez samych rolników bezpośrednio w gospodarstwach. Dzięki temu uzyskują oni tanie paliwo na własne potrzeby. Zgodnie z przepisami, mogą go wyprodukować do 100 litrów na hektar gospodarstwa. Pojawili się pierwsi odważni. - "Z tego, co się słyszy na konferencjach, można odnieść wrażenie, że do produkcji biopaliw na własne potrzeby trzeba być co najmniej inżynierem. A ja przecież jestem zwykły chłop!" - mówi p. Stanisław. Przekonuje, że "domowa" produkcja biopaliw nie wymaga żadnej wiedzy. - "Nie trzeba nawet szczególnie dużo pieniędzy - potrzebny pomysł i trochę chęci do roboty. Superpaliwo da się zrobić nawet w konewce od mleka" - zapewnia. Podkreśla, że zakup średniej klasy sprzętu do produkcji biopaliw - w przypadku krajowych producentów wynosi on ok. 20 tys. zł - ma sens, gdy jest to wspólne przedsięwzięcie kilku gospodarzy. - "Rolnikom, którzy mają łącznie 75 ha, z czego 10% obsiane rzepakiem, wydatek zwróci się już po roku" - twierdzi.

Również Krzysztof Boguszewski ze wsi Józinek k. Płocka nie żałuje, że z kolegami zaczął produkować paliwo z własnych surowców. - "Rzepak kosztuje 1200 zł za tonę, dlatego koszt samodzielnego wytworzenia litra paliwa wynosi - w przeliczeniu - 3,3, a nawet 3 zł za litr" - informuje. I podkreśla, że po produkcji zostają jeszcze makuchy, które można wykorzystać do spasania bydła lub palenia w piecu.

Z racji znacznie mniejszej szkodliwości spalin, innym obiecującym kierunkiem rozwoju biopaliw jest transport publiczny. Zbigniew Śledź, dyrektor ds. eksploatacyjnych MPK Kielce, które niedawno testowało autobusy napędzane bioetanolem, twierdzi, że w warunkach typowo miejskich paliwo sprawdza się bez zarzutu. Przedsiębiorstwo zamierza kupić nowe pojazdy i rozważa wybór pracujących na paliwie roślinnym. Problemem jest wyższy koszt napędu oraz konieczność dwukrotnie częstszych przeglądów technicznych. Natomiast "zaplecze techniczne niczym się nie różni. Kupuje się tylko autobusy, nie trzeba nic innego modernizować" - mówi dyrektor.

Od dawna pięć autobusów na bioetanol jeździ w Słupsku, gdzie zresztą są produkowane przez koncern Scania. Tadeusz Kozina, dyrektor techniczny MZK Słupsk, chwali pojazdy: "Silniki napędzane E95 spełniają normę EEV, znacznie ostrzejszą niż obowiązująca obecnie Euro 4, a nawet niż Euro 5, która zacznie obowiązywać w przyszłym roku". Podkreśla, że wspomniana norma ma docelowo być obowiązkowa w UE. Na pojawiające się opinie, że przejście na roślinne paliwo pogarsza niektóre parametry eksploatacyjne, odpowiada: "Do sportowej jazdy bioetanol być może sprawdza się gorzej. Do stosowania w warunkach miejskich jest całkowicie odpowiedni".

Kłody pod nogami

Niestety, sensowna produkcja i stosowanie biopaliw napotykają liczne przeszkody. Ciężkim kawałkiem chleba jest samodzielna produkcja paliwa rolniczego. Zgodę musi wyrazić Urząd Celny, a żeby ją uzyskać, trzeba przejść biurokratyczną procedurę, analogiczną do wymaganej od dużych firm. Mimo że chodzi o produkcję na własne potrzeby, od każdego litra rolnik musi odprowadzać 20 groszy akcyzy. - "Gdzie nie poszedłem do urzędu, nikt nic nie wiedział. Osiem miesięcy załatwiałem formalności" - mówi Krzysztof Boguszewski. Jednak podkreśla, że sytuacja już się poprawiła - "w trzy miesiące bym załatwił". A p. Stanisław dodaje: "To nie rolnicy nie radzą sobie z ustawowymi wymaganiami, lecz urzędnicy. Przepisy są niewykonalne np. dla Urzędu Celnego, któremu brakuje ludzi". Choć wraz z sąsiadami produkuje ilości dopuszczane przez ustawę, ich inicjatywa nie jest w pełni legalna. - "Zezwolenia nie możemy uzyskać, dlatego biopaliwa wytwarzamy sobie po cichu, bo co innego zrobić?".

Również przechodzenie transportu publicznego na "zielone" paliwo jest w obecnych warunkach raczej odległą perspektywą, jeśli nie zmieni się polityka państwa. Dyrektor Śledź mówi, że dostępność biopaliw na polskim rynku jest obecnie zbyt mała jak na potrzeby firm takich jak MPK Kielce, które posiada prawie 160 pojazdów. Z kolei Tadeusz Kozina podkreśla kwestię ceny. - "Biopaliwo sprowadzamy ze Szwecji. Ceny euro idą w dół, oleju napędowego - w górę, a my płacimy stałą cenę, dlatego koszty korzystania z obu paliw zbliżają się do siebie. Ale aby E 95 było opłacalne, ministerstwo musi obniżyć akcyzę" - mówi. Pocieszające jest, że trwają prace nad zmniejszeniem jej do 1 grosza za litr.

Choć kolejne osoby tracą pracę, nierzadko w regionach podupadłych gospodarczo, nadal brak działań na rzecz produkcji biopaliw w likwidowanych cukrowniach. - "Niestety, przemysł cukrowniczy do dziś nic nie zrobił, choć o tej koncepcji gada się od trzech lat. Dlatego na własną rękę zaczęliśmy szukać rozwiązań" - mówi przedstawiciel Krajowego Związku Producentów Buraka Cukrowego. Rzecznik Prasowy Krajowej Spółki Cukrowej, Łukasz Wróblewski, zapewnia, że pomimo mało sprzyjających przepisów, koncepcja jest nadal brana pod uwagę. - "Mogłyby tam powstać tzw. centra paliwowo-energetyczne. Inicjatorem tego projektu jest Polska Grupa Energetyczna, która przygotowuje m.in. studia wykonalności. Dopiero gdy będą znane wszystkie opracowania, będziemy rozmawiać o udziale KSC w tym przedsięwzięciu" - wyjaśnia.

Polska gospodarka nie odnosi także odpowiednich korzyści z ustawowego wymogu dodawania biokomponentów do wszystkich sprzedawanych paliw (obecnie w Polsce w proporcji 3,45% wartości energetycznej, co oznacza, że w tym roku firmy paliwowe dodadzą do benzyny i oleju napędowego 600-700 tys. ton biopaliw). Choć już dziś, jak informuje prezes Związku Gorzelni Polskich, Ryszard Wojtasiewicz, nadprodukcja etanolu wynosi 5 mln litrów miesięcznie, a nasi producenci utrzymują niskie ceny (poniżej 2 zł/l), wielkie koncerny wolą wybrać droższe o 50 gr. produkty z Czech, Niemiec czy Łotwy. - "Jedną z przyczyn mogą być polskie przepisy wymagające dwukrotnego, a wkrótce nawet trzykrotnego znaczenia skażalnikami, gdy np. Orlen życzy sobie otrzymywać spirytus bez żadnych dodatków" - tłumaczy Wojtasiewicz.

Zalew importowanych biopaliw lub surowców do ich produkcji oznacza, że ewentualni polscy dostawcy będą musieli się zgodzić na równie "rabunkowe" warunki, jak w przypadku krajów Trzeciego Świata (głównych producentów), albo nie będą w stanie konkurować z nimi cenowo. Zresztą już w ubiegłym roku okazało się, że unijne i krajowe dopłaty do rzepaku energetycznego, w wysokości 45 euro i 176 zł na hektar, nie pokrywają różnic w cenie skupu w porównaniu do rzepaku spożywczego.

Tylko bez cudów

Większość specjalistów podkreśla, że biopaliwa mogą stać się jedynie uzupełniającym produktem na rynku nośników energii - tylko tyle i aż tyle. Bez względu na zalety, nie da się ich traktować jako rozwiązania problemu bezpieczeństwa energetycznego czy zanieczyszczenia środowiska. Jednak ich rola może być na tyle zauważalna, a korzyści społeczne - tak wyraźne, że warto stymulować rozwój produkcji. - "Jeśli chodzi o biopaliwa ciekłe, ich udział w krajowym bilansie może być znaczący i bardzo szybko osiągnąć 10% - ocenia dr Struś. - Do tego dochodzą biopaliwa gazowe, które mogą być stosowane jako substytut gazu ziemnego. Proszę zwrócić uwagę, że w Polsce aż 1/3 samochodów osobowych o zapłonie iskrowym zasilana jest LPG". Jego zdaniem, biopaliwa w połączeniu z geotermią lub produkcją paliw z węgla mogłyby wręcz uczynić Polskę samowystarczalną w zakresie paliw na potrzeby transportu. Prof. Wendeker uważa, że całość biologicznych metod produkcji energii może mieć znaczenie co najwyżej uzupełniające - "rdzeń potrzeb Polski i świata zaspokoić może raczej łączny rozwój geotermii, energetyki słonecznej i technologii czystego spalania węgla". Jednak również on jest zdania, że gra jest warta świeczki: "Tego rodzaju paliwa mogłyby mieć 20-procentowy udział w ogólnym bilansie - dzięki temu możliwa byłaby większa równomierność rozwoju regionalnego".