W latach 80. XX w. serial „Nieustraszony”, w którym obok Davida Hasselhoffa występował KITT – mówiący i samodzielnie jeżdżący samochód – był czystą fantastyką. Dziś wiele umiejętności, które wykazywał filmowy Pontiac Trans Am, to rzeczywistość. Współczesne samochody potrafią się już między sobą porozumiewać, wzywają za nas pomoc, istnieją już także prototypy, które samodzielnie jeżdżą po publicznych drogach.

USA chce stworzyć bezpieczne drogi

Niedawno świat obiegła wiadomość o planach wprowadzenia obowiązkowego wyposażania nowych aut na rynku amerykańskim w urządzenia pozwalające na komunikację z innymi pojazdami. Dzięki temu samochody mogłyby samodzielnie wykrywać potencjalne zagrożenia, zanim jeszcze dostrzeże je kierowca. Rozwiązanie jest oparte na transponderach porozumiewających się między sobą za pomocą technologii krótkiego zasięgu DSRC – tej samej, którą wykorzystuje się w polskim systemie poboru opłat drogowych viaTOLL.

Urządzenia wysyłają 10 razy na sekundę sygnał z informacjami o położeniu, kierunku jazdy i prędkości pojazdu. Transpondery znajdujące się w innych pojazdach na podstawie otrzymanych informacji ostrzegałyby kierowcę o ewentualnym zagrożeniu w kilku typowych sytuacjach drogowych, m.in. podczas wyprzedzania, zmiany pasa ruchu i przy przejeżdżaniu przez skrzyżowania. Dodatkowo system ma informować o zatorach i robotach drogowych na trasie.

Zagrożona prywatność?

Sygnał wysyłany przez auto ma być anonimowy, co pozwoli zapobiec wykorzystaniu go do śledzenia osób, ale jak będzie naprawdę? Technologia V2V (vehicle-to-vehicle) jest już testowana w okolicach Detroit, gdzie od 2012 r. porusza się 3 tys. aut wyposażonych w nadajniki. Wspomniana technologia ma też swoje ograniczenia.

Po pierwsze, zasięg działania jest dość niewielki (mówi się, że będzie to ok. 300 metrów) i może być zbyt mały do tego, by wystarczająco wcześnie ostrzec kierowcę. Po drugie, system komunikacji V2V stanie się efektywny tylko wtedy, gdy na drogach będzie jeździło odpowiednio dużo aut z zamontowanym transponderem. Im będzie ich więcej, tym drogi staną się bezpieczniejsze. Żeby przyspieszyć upowszechnianie się tego rozwiązania, Amerykanie chcą wprowadzić na rynek transpondery przystosowane do montażu w starszych pojazdach. Jeszcze nie wiadomo, z jakimi kosztami wiązałoby się wyposażenie używanego auta w odpowiednie urządzenia, ale szacuje się, że nowe samochody po wprowadzeniu systemu zdrożeją o 100-200 dol.

Pomysł rządu amerykańskiego może być przełomem w podejściu do bezpieczeństwa na drogach. Trudno przecież krytykować tezę, że lepiej zapobiegać wypadkom, niż tworzyć kolejne systemy ograniczające ich skutki. Dodatkowo technologia V2V ma duże możliwości szybkiego rozwoju. Już teraz są dostępne auta samodzielnie poruszające się w korku lub kolumnie pojazdów albo też rozpoznające pieszych i zwierzęta, które mogą wtargnąć na drogę – w przyszłości, dzięki komunikacji między autami, poszczególne pojazdy będą się wymieniały zdobytymi przez siebie informacjami.

Kolejnym kierunkiem rozwoju może być stworzenie interaktywnej infrastruktury drogowej, która wysyłałaby ostrzeżenia do pojazdów. Właśnie to – według Piotra Jakubowskiego, prezesa Findera, firmy oferującej system monitorowania pojazdów – jest prawdziwą przyszłością. Automatyczna komunikacja pojazdów z sygnalizatorami i znakami drogowymi otwiera nowe możliwości. Można sobie wyobrazić, że w przyszłości informacje z sygnalizatora pomogą w sprawnym ruszaniu ze skrzyżowania i zapobiegną wjeżdżaniu na nie na czerwonym świetle.

Nie oznacza to jednak, że po wprowadzeniu transponderów, niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, drogi USA staną się najbezpieczniejsze na świecie. Wiele zależy od tego, jak szybko rozpowszechni się opisywana technologia. Jeśli rozwiązanie sprawdzi się za oceanem, prawdopodobnie także Europa rozważy obowiązek montażu podobnych systemów komunikacji– prace nad taką technologią już trwają.

Europa poszła w inną stronę

Na razie UE wybrała inną ścieżkę. Od października 2015 r. wszystkie nowe auta mają być wyposażone w system automatycznego powiadamiania służb ratowniczych w razie wypadku. W tym celu będzie wykorzystywany numer 112, a ratownicy tuż po wypadku dostaną szczegółowe informacje o miejscu zdarzenia i liczbie pasażerów. Ma to skrócić czas dotarcia pomocy do poszkodowanych. Aktualnie wiele nowych aut ma już system e-call, a takie kraje, jak Niemcy – infrastrukturę do ich obsługi. Jednak pojawiają się wątpliwości, czy zadziała to w Polsce, skoro do niedawna mieliśmy problem z obsługą numeru 112.

ZDANIEM EKSPERTA:

"Jesteśmy w momencie, kiedy technika, która do tej pory była relatywnie niszowa, trafiła na rynek masowy. Systemy monitorowania aut są już znane od wielu lat, ale dziś zaczynamy znajdować dla nich nowe zastosowania. Do tej pory wykorzystywaliśmy je w rozwiązaniach dla biznesu, m.in. dawaliśmy firmom możliwość optymalizacji działań i ograniczania kosztów. Obecnie technika może pomóc każdemu kierowcy – np. w sytuacjach awaryjnych, takich jak wypadek, czasem nawet ratuje życie. Upowszechniona technologia vehicle-to-vehicle może stać się niejako dodatkowym zmysłem kierowcy, ale ostrzeganie o zagrożeniach to nie kres jej możliwości. Kolejnym etapem prawdopodobnie będzie podłączenie do sieci infrastruktury drogowej. Pozwoli to oferować dodatkowe usługi, np. tańsze ubezpieczenia komunikacyjne dla właścicieli bezpieczniejszych aut. Pracujemy już nad takimi rozwiązaniami dla polskich kierowców."

Piotr Jakubowski, Finder S.A.

ZOBACZ WIĘCEJ:

Technologia OLED ICzy LED-y przejdą do lamusa?