Choć pierwszy kontakt z Vision E Skody mieliśmy podczas targów w Szanghaju, to informacje na temat modelu były dosyć skromne. Mogliśmy się dowiedzieć jedynie, że jest to pierwszy elektryczny samochód czeskiego producenta, napędzany dwoma silnikami o łącznej mocy 302 KM energią magazynowaną w akumulatorze litowo-jonowym chłodzonym cieczą oraz, że zasięg wyniesie 500 km.
Czeską „ekologiczną wizję” ponownie pokazano we Frankfurcie i przekazano kolejne informacje, których zadaniem jest wzbudzić w nas pożądanie. Z nich dowiemy się między innymi, że Vision E będzie pojazdem autonomicznym „poziomu trzeciego”. Co to oznacza? Samochód sam będzie przyspieszać, hamować, sam znajdzie miejsce parkingowe, a nawet zapamięta to preferowane.
W wyposażeniu znajdzie się system sterowania gestem, kontrola głosu oraz technologia śledzenia oczu. Swoją drogą ciekawe czy te dane będą się gdzieś zapisywać, wiadomo że czasem jadąc trasą zdarzy nam się rozglądać na pobocza, gdyby żony się o tym dowiedziały...
Schodząc na ziemię, to oczywiście prezentacja możliwości koncernu, a samo wdrożenie do produkcji zapowiadane jest na niedaleką przyszłość. Pod tym sformułowaniem kryje się niewiadoma. Jednak czytając między wierszami możemy zauważyć, że najnowsze technologie, elektryczne napędy i autonomiczny model jazdy to domena marek premium, które i tak dopiero podejmują pierwsze próby wdrożenia „technologii jutra”. Ponadto przemysł motoryzacyjny nie postępuje w takim tempie jak nowe technologie.
Skoro mowa o Skodzie to weźmy ją za przykład. Czym różni się Octavia z 2007 roku od modelu z 2017? Wygląda modniej, ma nieco ostrzejsze kształty jednak nie może być mowy o jakimś przełomie. Owszem, podzespoły są dostosowane pod najnowsze normy zarówno bezpieczeństwa jak i ekologii, ale cały czas jest to samochód dla mas, który przyspiesza, hamuje i prowadzi się bardzo podobnie do poprzednika. Mimo, że dzieli je aż 10 lat.
Można nawet przypuszczać, choć zapewne nikt tego nie potwierdzi, że wszystkie te bajery Skody Vision E to technologie zapożyczone od Audi. Biorąc pod uwagę tendencję grupy Volkswagena do delikatnego naginania rzeczywistości, jest to całkiem możliwe, a prezentowany „zielony” SUV to tylko marketing.
A wy co sądzicie o Vision E, spodziewacie się zobaczyć ją na ulicach w niedalekiej przyszłości ? Zapraszamy do komentowania.