"Zginęło wielu wspaniałych kierowców rajdowych, lecz odczytuję to jako pech, który w tej dyscyplinie przypłacić można dość szybko życiem. Jest to wielka tragedia, gdy w wyniku rywalizacji sportowej umiera człowiek." Te słowa zapisał dziennikarz, który przeprowadzał wywiad z Marianem Bublewiczem. Słowa najlepszego polskiego kierowcy rajdowego z przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Skromnego, szlachetnego, cierpliwego i niezwykle pracowitego człowieka, któremu życie odebrał "pech".
Był 20 lutego 1993 roku. Marian Bublewicz i Ryszard Żyszkowski wystartowali do piątego odcinka specjalnego IX Rajdu Dolnośląskiego. Utrzymywali się prowadzeniu w klasyfikacji generalnej , ale czuli presję wywieraną przez przeciwników. Po dwóch kilometrach załoga jadąca Fordem Sierra Cosworth 4x4 wypadła przy prędkości 120 km/h na łagodnym prawym łuku. Nieszczęśliwie uderzyła lewą stroną w samotne drzewo, wokół którego samochód dosłownie się owinął. Pilot samodzielnie opuścił Forda w przeciwieństwie do przygniecionego Mariana Bublewicz. Pomoc przyjeżdża dopiero po 40 minutach. Niestety za późno, aby uratować kierowcę, który ginie w wyniku odniesionych obrażeń.
Marian Bublewicz urodził się 25 sierpnia 1950 roku w Olsztynie. Sportem interesował się od dzieciństwa. Jego pierwszą miłością było kolarstwo, ale szybko odczuł brak wystarczającej prędkości. Dlatego rower zamienił na motocykl. Kilka lat startował z powodzeniem w motocrossie zdobywając pod koniec lat 60-tych Mistrzostwo Polski. Trochę przeszkadzał mu "brudny" charakter tej dyscypliny, ponieważ był estetą i pedantem, dlatego chciał zrezygnować. Rozstanie z "dwoma kółkami" przypieczętował potężny wypadek.
Decyzja o przesiadce się do samochodu przyszła bardzo szybko. Marian wybrał rajdy - były bardziej wymagające i ekscytujące od wyścigów. Swój pierwszy start zaliczył za w 1973 roku. Dwa lata później za kierownicą Fiata 125p sięgnął po pierwsze Mistrzostwo Polski w klasie 1300, a w 1979 roku na Oplu Kadecie kolejny raz zdominował Mistrzostwa Polski.
Sukcesy przychodziły dość łatwo Bublewiczowi. Pomagała mu w tym jego niezwykła pracowitość, determinacja i dążenie do perfekcji. Większość wolnych chwil spędzał w samochodzie na treningach. Był "tytanem pracy" jak nazwał go jeden z kierowców rajdowych. Dzięki swojemu charakterowi, umiejętnościom i osiągnięciom podpisał w 1982 roku kontrakt z zespołem Marlboro Rally Team Poland, który zakończył tragiczny wypadek.
Marian Bublewicz w swojej karierze jeździł wieloma samochodami. Były to między innymi FSO Polonez 2000 Rally (1983), FSO Polonez gr. B i Turbo (1984-1986), FSO Polonez 1600 gr. A (1987), Mazda 323 4WD (198-1991), Ford Sierra RS Cosworth (1991) oraz Ford Sierra Cosworth 4x4 (1992). Zawsze starał się dobierać sprzęt z najwyższej półki. Był swego rodzaju mentorem w doborze samochodu rajdowego w Polsce - konkurencja zawsze podążała za wyborami legendarnego Bublewicza.
Kierowca z Olsztyna zgromadził na swoim koncie tytuł Mistrza Europy wywalczony w 1992 roku i aż 20 tytułów Mistrza Polski różnych klas, w tym 7 razy w klasyfikacji generalnej. Marian Bublewicz wywarł ogromny wpływ na środowisko rajdowe w Polsce i na zawsze pozostanie w naszej pamięci. Świadczy o tym chociażby coroczny Memoriał Janusza Kuliga i Mariana Bublewicza organizowany w Wieliczce lub pomnik na słynnych "walimskich patelniach" upamiętniający obydwu tragicznie zmarłych kierowców.
fot. bublewicz.pl