Początkowo głównym tematem artykułu miał być Land Cruiser serii 40, prezentowany egzemplarz natomiast miał grać rolę atrakcyjnego modela. Gdy jednak poznaliśmy jego historię i proces odbudowy, postanowiliśmy właśnie jego uczynić bohaterem. Tak naprawdę jednak szacunek należy się przede wszystkim Krzyśkowi Franciszewskiemu („Kylonowi”) za konsekwencję w realizacji projektu. Mimo licznych przeciwieństw cały projekt został ukończony bez jakichkolwiek kompromisów – każdy najdrobniejszy element jest nowy lub jak nowy. Renowację przeszła każda wymagająca tego śrubka!
Zacznijmy jednak od rysu historycznego. Przełom lat 40. i 50. XX wieku był dla Toyoty trudnym okresem. Firma poszukiwała produktu, który mógłby stać się jej sztandarowym wyrobem i umożliwić podbój rynków zagranicznych. Jeszcze w czasie wojny na Filipinach znaleziono porzucony egzemplarz American Bantam Mk II. Dokładne jego oględziny skłoniły wojskowe władze Japonii do zlecenia Toyocie opracowania podobnego pojazdu.
Tak w 1942 r. powstał prototypowy AK10. Po II wojnie światowej Amerykanie zamówili z kolei 100 pojazdów opartych na konstrukcji Land Rovera i Jeepa, dzięki czemu powstał BJ. Wykorzystywał on podwozie ciężarówki SB i silnik benzynowy, również wywodzący się z trucka. Prezentacja w 1951 r. wypadła pomyślnie. Choć początkowo brakowało zamówień ze strony policji, to rozwijał się segment prywatny i eksport. Popyt rósł, w 1954 r. pojawiła się nazwa Land Cruiser, w kolejnym roku druga seria J2.
Prawdziwy przełom nastąpił jednak w 1960 r., wraz z wprowadzeniem serii 40. Projekt był nadzwyczaj udany, auto przetrwało aż 24 lata – do 1984 r. (w Brazylii jako Bandeirante nawet do 2001 r.!). Powstało blisko 1,5 mln LC 40, najwięcej w 1982 r. – 129 525 sztuk.
Za sukcesem „czterdziestki” stało kilka czynników. Prosta konstrukcja doskonale spisywała się w terenie, zapewniała przyzwoity komfort, była trwała i niezawodna. Spora liczba wariantów pozwalała łatwo dobrać pojazd stosownie do potrzeb. Gdy 5-drzwiowe kombi zaczęły zyskiwać większe zainteresowanie, Toyota zdecydowała się wyodrębnić linię Station Wagon (1967 r.). Później LC 40 nie miały wersji 5d.
Model debiutujący w 1960 r. na pierwszy rzut oka przypominał poprzednika. Modyfikacji było jednak dość dużo. Benzynowa jednostka typu F została wzmocniona do 125 KM (poj. 3878 cm3). Wprowadzono reduktor (seria 20 musiała zadowolić się krótką „jedynką”). Ważna była też modernizacja procesu produkcyjnego – w fabryce pojawiła się prasa do stalowych elementów poszycia. Tradycyjnie już zaproponowano kilka rozstawów osi i rodzajów nadwozi.
Istotny dla rozwoju modelu okazał się 1974 r. – zadebiutował 3-litrowy, 4-cylindrowy diesel o oznaczeniu B. Korzystniejsza klasyfikacja podatkowa w Japonii sprawiła, że nowe auto stało się bardziej przystępne cenowo. W 1982 r. „czterdziestka” dysponowała już silnikiem 3B (po drugiej modernizacji), miała 5-biegową skrzynię i tarczowe hamulce na przedniej osi.
Egzemplarz Krzysztofa od początku był eksploatowany w Polsce. Został podarowany przez Kościół ewangelicki księdzu ze świątyni Wang w Karpaczu (to kościółek przeniesiony z Norwegii!). Wtedy był to jeden z nielicznych pojazdów 4x4 w tamtym rejonie i w dodatku takiej klasy. W całej swojej historii auto miało tylko jedną, niewielką stłuczkę – delikatnie uderzyło przodem w drzewo. Wyszła ona na jaw podczas pasowania elementów karoserii (przesunięcie ramy o 2 mm), a potwierdzono ją na starych zdjęciach, do których udało się dotrzeć.
Renowacja: samodzielna odnowa pojazdu to proces niezwykle trudny i kosztowny. Na szczęście bardzo cenną pomoc można znaleźć w Internecie – zarówno merytoryczną (opisującą poszczególne procesy), jak i dotyczącą części. Krzysztof rozebrał swoje auto do ostatniej śrubki (dosłownie!). Aby było oryginalne i w niczym nie gorsze od nowego, zajął się każdym elementem. Czy ktoś wie np. co to jest ocynk żółty? To proces galwaniczny po wcześniejszym cynkowaniu. Stosuje się go po to, by śrubki i drobne elementy odzyskały pierwotny blask. Takie „rozrywki” to dzień powszedni restauratora pojazdów.
Reasumując, czego można nauczyć się, śledząc losy „40” Kylona? Na ponad 100 stronach niemal codziennych wpisów na witrynie www Toyota Land Cruiser Owners Club (www.tlc.org.pl) pokazano, jak wielkim wyzwaniem jest odbudowa nawet stosunkowo młodego i wydawałoby się popularnego auta. Przy okazji powstał profesjonalny poradnik dotyczący restaurowania auta.
Lepiej nie zakładać z góry czasu oraz budżetu, chyba że ten drugi jest nieograniczony. W przypadku Kylona prace posuwały się niemal codziennie, a z zaplanowanego pół roku zrobiły się… cztery lata. Wszystkie koszty trafiały do wykonanej w Excelu tabelki – na auto, części i prace zlecane na zewnątrz warsztatu wydatki przekroczyły 100 tys. zł, a samochód nie stanowił znaczącej pozycji – kosztował kilkanaście tysięcy zł. Warto dodać, że Krzysztof to profesjonalista – prowadzi warsztat i sklep zajmujący się naprawą terenowych Toyot. Osoba niezorientowana w temacie na odnowienie samochodu musiałaby prawdopodobnie przeznaczyć jeszcze więcej pieniędzy i czasu.
Sprzęgiełka w piastach przednich kół to jedna z licznych modyfikacji technicznych. Początkowo półosie były połączone z piastami na stałe.
Auto sprawnie pokonuje wszelkie przeszkody.
W tym egzemplarzu Land Cruisera wszystko działa idealnie, dlatego Toyotę prowadzi się nadspodziewanie łatwo.
Stały napęd na tylną oś, przednia dołączana.
Część towarową można łatwo zmienić w pasażerską – przewidziano wzdłużne ławki.
Taki klimat już nie wróci. Dbałość o bezpieczeństwo: górny fragment deski rozdzielczej miał chronić pasażerów w czasie kolizji.
Prędkość maksymalna modelu BJ42 wynosi tylko 130 km/h, licznik i tak wyskalowano z zapasem.
Stylowe włączniki na desce rozdzielczej.
Krótką dźwignią włącza się przedni napęd i uruchamia reduktor. Wcześniej napęd był załączany przyciskiem.
Opisywany Land Cruiser tuż po zakupie, przed renowacją. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że to egzemplarz zachowany w przyzwoitym stanie.
Zbliża się koniec żmudnych prac blacharskich, auto wygląda na całe, ale jest tylko przygotowane do lakierowania – później znów zostało rozebrane, wyczyszczone, zabezpieczone i pomalowane.
Silnik Diesla 3B jeszcze przed rozbiórką.
Pod koniec składania – każdy element był pieczołowicie oczyszczony, wszystko dokładnie zmierzone i przygotowane do długiej pracy (obudowa z przodu w kształcie serca skrywa koła zębate napędu rozrządu).
Samochód został rozebrany do najmniejszej śrubki – ramę naprawiono i zabezpieczono.
Niemal wszystkie elementy już przygotowane do montażu końcowego, zaczyna się pieczołowite składanie auta
Montaż końcowy przygotowanych elementów nadwozia, rama z silnikiem i podzespołami mechanicznymi już kompletna.