Wybór najbardziej odpowiedniej wersji popularnego vana Volkswagena może pochłonąć nawet cały dzień, bo możliwości jest multum. Niezależne fotele lub kanapa dla trzech osób, wersja krótka lub długa, napęd na przednie lub cztery koła, wersja terenowa, użytkowa lub komfortowa… wyliczać można długo. Nam trafiła się chyba najbardziej ciekawa odmiana – California. I to dodatkowo w pełni wyposażonej wersji Ocean. Generalnie im niżej, tym lepiej. Ale jest od tej zasady wyjątek. W przypadku VW California łatwo zrezygnować ze sportowych wrażeń na rzecz możliwości, jakie daje to auto. Poza tym połączenie wyrazów California i Ocean bardzo dobrze nam się kojarzy.
Nie ukrywam, że nie przepadam za kamperami. Dają wolność podróżowania, ale w mocno ograniczonej formie. Jadąc takim pojazdem mam wrażenie, że tracę czas. Przecież nie zawsze za oknami rysują się piękne widoki, a jazda samochodem o zwinności stodoły mocno mnie frustruje. Ale taki samochód, w którym możesz spędzić noc i jednocześnie popędzić autostradą z prędkością 200 km/h. To Volkswagen California.
Z zewnątrz można go poznać po otwieranym dachu. Kiedy zatrzymamy VW, z pomocą jednego przycisku, można podnieś dach i dzięki temu stworzyć dwa miejsca do spania.
Poza tym składając fotele zyskujemy drugą całkowicie płaską kanapę, gdzie prześpią się kolejne dwie osoby. California jest więc świetnym sposobem na pełną przygód podróż w czwórkę.
Może trudno w to uwierzyć, ale najbogatsza wersja Ocean wewnątrz mieści kuchenkę gazową, zlewozmywak, lodówkę oraz zestaw szafek na potrzebne podczas podróży akcesoria.
Jeszcze bardziej zabawny jest fakt, że auto wyposażone jest w prysznic. Ale ten reprezentuje otwartość na świat, która nawiązuje do filozofii Dzieci Kwiaty. W Californii ogranicza się do węża z tzw. słuchawką. Prysznic można wziąć na zewnątrz samochodu. Mmam wrażenie po kilkunastu godzinach podróży w ciepłym klimacie pasażerom będzie to obojętne, gdzie się odświeżą. Trzeba tylko pamiętać, że do dyspozycji mamy 42-litrowy zbiornik wody.
Jak duże może być auto, by w codziennej eksploatacji nie sprawiało problemów? Właśnie tak duże jak California. Wjedzie na parking w centrum handlowym (wysokość 2 m) i zmieści się w garażu, bo długość nie przekracza 489 cm (wersja krótka). A przy tym zapewnia mile widzianą podczas długodystansowych podróży przestrzeń.
Ruszam w pełni przygotowaną do zwiedzania świata Californią. Na nierównościach słychać jak w szafkach obijają się o siebie talerze i kubki. I znowu przypomina mi się jazda kamperem. Każdy zakręt trzeba pokonywać ostrożnie, by na podłogę nie wyjechała zastawa. Oczywiście samochód jest starannie przemyślany i szafki są zamykane, ale mimo wszystko mam wrażenie jakbym prowadził sklep objazdowy.
Znacznie przyjemniej robi się kiedy się zatrzymamy. Rozkładamy dach, wysuwamy roletę chroniącą przed słońcem, z tylnych drzwi wyjmujemy składane krzesła i nie pozostaje nic innego jak cieszyć się wspaniałym widokiem. Poza tym w nocy można skorzystać z niezależnego systemu klimatyzacji, która działa cicho i precyzyjnie utrzymuje temperaturę.
Rodzi się pytanie, czy kupiłbym Californię w wersji Ocean? Odpowiedź jest dość prosta. Californię jak najbardziej, ale nie w odmianie Ocean. Volkswagen California w wersji Beach ma również rozkładany dach i możliwość złożenia foteli w formę łóżka, ale nie ma kuchenek, zmywaków i hałasujących szafek, które na co dzień mogą być mocno uciążliwe. Poza tym wnętrze jest przestronniejsze.
W pełni wyposażona wersja Ocean to samochód, który najlepiej wypożyczyć na wakacje. Do codziennej eksploatacji się nie nadaje. No chyba, że jesteś podróżnikiem i większość roku spędzasz w samochodzie. Ale już uboższa wersja Beach (od 153 135 zł) jak najbardziej sprawdza się jako jedyny samochód. Okazuje się zatem, że w codziennym życiu znacznie lepiej wypada zbitka słów California i Beach.
DANE TECHNICZNE – Volkswagen California Ocean
Silnik: 1968 cm3, R4 diesel., 204 KM; 450 Nm, skrzynia automatyczna DSG 7 b., napęd na przód, masa 2275 kg
Osiągi: 0-100 km/h – 10,9 s, V maks. – 199 km/h, zużycie paliwa – 6,4 l/100 km
Cena: 266 418 zł